SpaceX w ostatnich tygodniach znacząco zwiększył swoją aktywność w przestrzeni kosmicznej. Niedawno informowałem, że wystrzelona została ich kapsuła towarowa, zresztą skutecznie, a wczoraj wysłano kolejnego satelitę, tym razem komunikacyjnego, przygotowanego przez Boeinga.

Zarówno start rakiety, jak i samo dotarcie na orbitę obyło się bez problemów i zgodnie z planem. Całe wydarzenie było zaplanowane niemalże co do sekundy. Problem pojawił się jednak pod koniec misji, podczas próby wyłapania kadłuba rakiety.

Zacznijmy jednak od początku. W tym roku SpaceX wystrzelił już w sumie trzynastą rakietę. Był to dziewiąty start Falcona 9, a pozostałe dwa starty to misje Falcon Heavy. Boeing przygotował satelitę komunikacyjnego, który ma świadczyć usługi dla Kacific i SKY Perfect JSAT. Transportować „przesyłkę”, która zawiśnie w przestrzeni miał właśnie Falcon 9 od SpaceX. Zamówienie zostało dostarczone bezproblemowo, usługa wykonana. Straty jednak są po stronie SpaceX, gdyż celem misji było – także – wyłapanie dwóch elementów, które odłączają się od ładunku tuż przed osiągnięciem docelowej orbity.

Jedna część kadłuba wylądowała bez problemu na ziemi, jednak druga część miała być złapana na specjalny lądownik na oceanie. Firmie od początku zależy na optymalizacji kosztów (jeden odzyskany element może dać 6 milionów dolarów oszczędności), a także zaśmiecania przestrzeni. Elementy te miały być używane w późniejszych misjach, zresztą były już wykorzystane również wcześniej. Od początków misji Falcona 9 w 2015 roku odzyskano już 47 takich części. Zazwyczaj było to lądowanie na ziemi, a „próby morskie” są czymś nowym w wykonaniu SpaceX.

Cel prywatny SpaceX zatem połowicznie się tylko powiódł, ale dobre i to. Mogło dojść przecież do straty obu elementów. Sam system łapania części nad oceanem jest dość skomplikowany, pierwsze próby odbyły się w 2017 roku. Wtedy jednak testowano kontrolowanie trajektorii takiego elementu, a ten lądował i tak w wodzie. Wyławiano wtedy zatopione części i próbowano z nich odzyskać, ile się da. W następnych testach rozpoczęto próby łapania ich na specjalnie przygotowaną siatkę w formie lądownika. Po raz pierwszy całkowicie udana misja odbyła się w czerwcu tego roku po starcie Falcon Heavy. Teraz SpaceX zapowiada, że i tak spróbuje wyłowić zatopioną część. Według informacji na Twitterze elementy minimalnie minęły się z lądownikiem.