Może to być misja rodem z hollywoodzkich filmów katastroficznych, ale nie zmienia to faktu, że dzieje się to w realu, na naszych oczach. Europejska agencja kosmiczna poinformowała właśnie o rozpoczęciu obrony planetarnej, która ma uchronić nas przed skutkami znanymi ze wspomnianych filmów.
Hera, bo tak nazywa się misja, została właśnie zatwierdzona przez ESA. Sprawdzona ma być możliwość zmiany kursy asteroidy, aby nie trafiła w naszą planetę. Program realizowany jest we współpracy z NASA, a koszt to około 320 milionów dolarów.
W kosmos wysłana zostanie para statków w kierunku asteroidy Didymos. Wcześniej NASA prześle swoją sondę DART na mniejszą asteroidę Didymoon, Hera „doleci później” i zmapuje krater uderzeniowy po sondzie. Dzięki temu zmierzona zostanie masa asteroidy.
W programie wezmą udział dwa CubeSaty, będą one latać bardzo blisko asteroidy, tuż przed zetknięciem się z nią. Satelity wielkości drona, zarejestrują ważne informacje i przekażą je naukowcom na Ziemi. Inżynierowie postarają się oszacować skład takiego obiektu. ESA uważa, że ich celem jest „zmiana odchylenia steroidy, aby obronić planetę”.
Wszystko dzięki temu, że wspomniana Didymoon krąży bardzo blisko większego „kolegi”. Pozwoli to na zbiór niezbędnych informacji. Didymoon jest wielkości Wielkiej Piramidy, naukowcy szacują, że w przypadku uderzenia w Ziemię, mogłaby zniszczyć ona średniej wielkości miasto. Oba obiekty są potencjalnie bardzo małe, przynajmniej na tę chwilę. To jest największy problem całej misji, bo do tej pory żaden statek nie doleciał do tak małym asteroid.
Dla uspokojenia warto zaznaczyć, że szansa na uderzenie asteroidy w Ziemię jest znikoma. ESA i NASA wolą być jednak przygotowane na każdy scenariusz, stąd właśnie prowadzone misje.