W moje ręce wpadł klucz do wczesnego dostępu polskiej gry „Down to Hell”. Jest to mocno inspirowany serią „Dark Souls” slasher. Zadaniem odbiorcy jest walka z hordami przeciwników. Trzeba ich ciąć, rąbać i mordować. Od czasu do czasu pojawia się silniejsze i większe zagrożenie. W „Down to Hell” spędziłem około dwóch godzin. Z przykrością stwierdzam, że nie mam ochoty wracać.
W grze szczególnie podobała mi się muzyka. Jestem fanem ciężkich brzmień i riffy pojawiające się w trakcie walk z bossami dobrze podkreślały sieczkę, którą prowadziłem na ekranie. Na tym koniec plusów. Nic więcej mnie nie zainteresowało. Moim zdaniem „Down to Hell” musi przejść jeszcze kilka iteracji i zdecydować się, czym w zasadzie chce być. Połączenie platformówki ze slasherem wypada średnio. Skakanie pomiędzy kolejnymi fragmentami terenu często bywa połączone z omijaniem pułapek. Nie widzę dla nich żadnego sensu, poza tym, że spowalniają rozgrywkę. Nic więcej. Przez pierwsze minuty starałem się je omijać, a później zacząłem po prostu ignorować. Traktowałem je jako element, który okazjonalnie zabiera mi punkty życia. Odrabiałem je w trakcie walki.
„Days Gone” już 26 kwietnia. PlayStation zorganizowało nietypowy konkurs
Właśnie! Używanie narzędzi zagłady powinno sprawiać najwięcej przyjemności, prawda? W teorii tak, w praktyce – znowu – jest średnio. Walka na początku jest przyjemna, ale później zaczyna robić się boleśnie powtarzalna. Brakuje ciekawych kombinacji, a ciosy kończące spowodowały u mnie ironiczne uniesienie brwi. A przecież powinny sprawiać, że będę chciałciąć, rąbać i patroszyć wrogów! W „Down to Hell” walkę trudno nazwać satysfakcjonującą. Szybko staje się przykrym obowiązkiem i muszę przyznać, że w trakcie walk z bossami miałem wrażenie, że przypomina toporne walenie w klawisze. Największym minusem „Down to Hell” jest dla mnie brak płynności rozgrywki. Gra powinna mnie wciągać, sprawiać, że wpadam w określony rytm. Co szczególnie jest istotne w przypadku slasherów oraz hack’n’slashy. Mam chcieć ciąć kolejne hordy wrogów, mam uczyć się ich sekwencji uderzeń. Tylko że tutaj „Down to Hell” znowu wypada słabo. W trakcie dwóch godzin zabawy nieszczególnie czułem, że przeciwnicy jakoś się od siebie różnią. Ich zachowanie było bardzo podstawowe, nie robili nic, z czym nie mogłem sobie poradzić nawalaniem w klawisze połączonym ze skokiem lub unikiem. Ten tytuł dobija brak różnorodności oraz szybko wychodząca na wierzch toporna rutyna.
Albion Online przeszedł na free 2 play – czy to był dobry ruch?
Rozumiem, że to jest wczesny dostęp, ale klienci będą musieli zapłacić za tę grę. Kosztuje 36 złotych i na chwilę obecną nie jest warta swojej ceny. Przejrzyjcie Steama, zobaczycie, że w tej cenie spokojnie kupicie lepiej zrealizowane produkcje. Na chwilę obecną „Down to Hell” to wczesna beta, wymagająca wielu iteracji, zanim stanie się gotowym produktem. Mam nadzieję, że twórcy ponownie usiądą do podstawowych mechanik rozgrywki i sprawią, że staną się płynne, ciekawe i różnorodne. W przeciwnym razie nie wróżę tej grze szczególnego sukcesu. Stanie się zwykłym, przeciętnie zrealizowanym produktem zalegającym we wczesnym dostępie.