Ostatnio miałem okazje poznać osobę, która nie wiedziała czym jest Spotify, Deezer czy Rdio. Byłem zaskoczony, że takie osoby w zasadzie jeszcze istnieją ;-) Okazuje się, że jednak. Mimo wszystko muzyka prosto z chmury zyskała w naszym kraju dużą popularność. W końcu nic dziwnego, zamiast przetrzymywania tony plików muzycznych, robienie kopii bezpieczeństwa, alternatywą jest aplikacja i wyszukiwarka, do każdego zasobu muzycznego. Oczywiście narzędzi do odtwarzania muzyki jest wiele, ja osobiście przerobiłem je wszystkie, znajdując zarówno ich wady jak i zalety, wystarczy poszukać po odpowiednich tagach na blogu: Rdio, Spotify, Deezer, WiMP, Pandora.
Zatrzymałem się na Rdio, które jak dla mnie mimo kilku wad jest najlepszym narzędziem spośród wyżej wymienionych. Niemniej ostatnio testuje Pandorę, która porwała mnie bez reszty. Nie jest jednak ona do końca tak kompleksową usługą jak konkurencja, gdyż oferuje ona właściwie tylko tryb radio, czyli przygotowuje piosenki według zapotrzebowania naszego gustu. Co ważne robi to świetnie, a moja aktywność właściwie ograniczała się wcześniej właśnie głównie to tego trybu.
Muzyki niestety przez telefon nie słucham, głównie za sprawą kwestii transferu. Oczywiście można sobie z tym sprawnie poradzić (karty pre-paid internetowe itp), niemniej cały mój dzień prócz poruszania się autem, związany jest z pracą przy komputerze. Mimo wszystko, cała masa moich znajomych korzysta z tego rozwiązania i bardzo je sobie chwali. Problemem jest ów transfer, z którym można sobie poradzić… instalując aplikację muzyczną od swojego operatora. Jest to zdecydowanie opłacalne, że nie naliczany jest transfer internetowy za odsłuchiwanie muzyki. Jest tylko jeden problem. Operatorzy podpisując umowę na wyłączność z jednym dostawcą muzyki, powodują że jesteśmy na niego skazani.
W moim przypadku (T-Mobile), ma podpisaną umowę z usługą WiMP, która w mojej opinii wypadła dość blado. Chciałbym korzystać na tych samych zasadach z Rdio, ale niestety przez ograniczanie się operatorów do jednego serwisu streamującego muzykę, to niemożliwe. Co ciekawe, byłem przekonany że jest to globalny trend… do momentu kiedy zaskoczył mnie nagłówek, informujący o tym, że amerykański T-mobile podpisał umowę z serwisami m.in. Rdio, Songza czy Grooveshark. Na jej mocy użytkownicy tych serwisów, mogą korzystać z wybranej przez siebie usługi, nie ponosząc kosztów za transfer. Co ciekawe nie jest to żadna nowość, gdyż do czasu podpisania umowy już funkcjonowały serwisy takie jak Spotify czy Deezer w ramach darmowego transferu. Usługa nosi nazwę T-Mobile Music Freedom i dostępna jest we wskazanych planach abonamentowych.
Zastanawia mnie skąd biorą się ograniczenia w naszym kraju. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że serwisów muzycznych jest zdecydowanie mniej, więc mniejsze pole do popisu mają operatorzy mobilni, niemniej jest to zdecydowanie ze szkodą dla klienta. Zapytałem o to T-Mobile otrzymując wyćwiczoną odpowiedź, nie niosącą żadnej treści, ale to w zasadzie żadne zaskoczenie – z pewnością jest ku temu milion powodów. Co nam pozostaje jak mnie czekać i liczyć, że dobre praktyki z zachodu trafią i do nas, zaś zbieg nazw operatorów nie jest przypadkowy, a my otrzymamy wybór.