Wiecie, czym jest test przedsiębiorcy? Po ostatniej wypowiedzi senator Magdaleny Biejat wiele osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą zaczęło o to pytać. Okazuje się, że Lewica może planować „porządek” z umowami B2B.
Na zasadach B2B rozlicza się dziś mnóstwo mikroprzedsiębiorstw. Jednoosobowe działalności gospodarcze to między innymi dziennikarze, budowlańcy, marketerzy, handlowcy czy osoby trudniące się przewozem osób lub towarów. Jeśli dana osoba wykonuje powierzone zadania w miejscu i czasie wskazanym przez drugą stronę umowy i wypełnia przy okazji inne znamiona umowy o prace, powinna być zatrudniona na zasadach UoP.
Dziś fiskus ma prawo kontrolować przedsiębiorców i firmy „ich zatrudniające” w celu kontroli i oceny zasadności umowy B2B zastępującej UoP. Sęk w tym, że Lewica może planować zaostrzenie tych kontroli w formie testu przedsiębiorcy, którego wprowadzeniem „straszyło” już PiS. To fatalna wiadomość dla wielu osób prowadzących swój biznes oraz dla firm zlecających im zadania.
Czym jest test przedsiębiorcy i czy musisz się go obawiać?
O co cała burza? Wszystko zaczęło się od słów polityka Lewicy, a konkretnie – senator elekt, Magdaleny Biejat dla Wirtualnej Polski.
Ci, którzy pracują na B2B i udają jednoosobowe działalności gospodarcze po to, by unikać podatków, oszukują. To oszustwo, takie osoby powinny być sprawdzane – Magdalena Biejat, senator elekt (Lewica)
Test przedsiębiorcy miałby ujawnić, czy dana firma faktycznie prowadzi działalność, czy może „pracuje” dla innego przedsiębiorstwa, chowając się przed wyższymi opłatami za umową B2B. W przypadku wykrycia nieprawidłowości obydwie strony mogłyby być obciążone karą. Choć punktów, na które składałby się test byłoby z pewnością wiele, główne kryterium to najpewniej – wystawianie tylko jednej faktury.
To szaleństwo. Choć sam wystawiam kilka różnych faktur dla kilku różnych firm i spółek, uważam, że w sposób znaczący ograniczy to wolność osób, które chcą decydować o modelu zarobkowym. Dodatkowo, weźmy proszę pod uwagę to, że tak naprawdę przejście na B2B nie jest wcale takie korzystne, jak maluje to Pani z Lewicy. W praktyce mikroprzedsiębiorcy nie mogą często liczyć na renty, emerytury i innego typu wsparcia, jak osoby pracujące na umowie o pracę. Oznacza to konieczność odkładania części przychodu „na przyszłość”.
Dodajmy do tego jeszcze jedną rzecz – dla wielu firm kontrakt B2B to konieczność lub model współpracy, z którego zleceniodawcy nie chcą rezygnować. Test przedsiębiorcy mógłby więc pozbawić wielu osób możliwości generowania przychodu. W praktyce mówimy o zmniejszeniu wpływu do budżetu oraz pogłębieniu się bezrobocia.
Całe szczęście, test przedsiębiorcy nie jest jeszcze przesądzony. Niezależnie od moich sympatii politycznych, muszę przyznać, że takie działanie zniechęciłoby wiele osób do przyszłej koalicji. To naturalne, biorąc pod uwagę to, że pracownicy budżetówki mogą spodziewać się jednoczesnych podwyżek wynagrodzenia.