Samsung S10+ jest najmocniejszym (poza wersją 5G) modelem z najnowszej rodziny S10. Jest on jednym z najlepszych smartfonów fotograficznych i choć w rankingu DxO Mark jest dopiero na 7. pozycji, często nazywany jest zwycięzcą. Jak się zatem sprawdza największy z S10 na co dzień?
Telefon służy mi do wszystkiego – od rozrywki, przez nawigację w aucie, aż po pracę. Trzymając za tym listę dostępnych modeli od sieci Plus, miałem niemałą zagwozdkę. Miałem do dyspozycji Huawei, Xiaomi, Sony i Samsung. Oczywiście było wiele innych modeli, ale skupmy się na topowych od tych graczy. Z jednej strony człowiek chciałby, aby telefon był możliwie kompaktowy, z drugiej, aby był elegancki i nafaszerowany wszystkim, co może się przydać w pracy, jak i w podróżach po świecie.
Czemu Samsung S10+?
W momencie, kiedy musiałem podjąć decyzję, Huawei miał na pieńku z USA. Choć sytuacja aktualnie wygląda w porządku, nadal nie zdecydowałbym się na zakup drogiego (P30 Pro) urządzenia od Chińczyków. Ta sytuacja pokazała, jak niestabilny jest biznes między USA a Chinami.
Xiaomi, choć bardzo lubię tę markę, nie ma w swojej ofercie tak napakowanego modelu, jak konkurencja. Gdyby były to prywatne pieniądze, a nie te na f-vat, pewnie zdecydowałbym się na Xiaomi Mi9. W sytuacji, gdy jest to firmowy telefon, koszt przeszedł na drugi plan. W takim wypadku Mi9 mocno odstaje możliwościami od innych topowych telefonów przez np. brak certyfikatu IP.
Sony? Bo nie. Nie podoba mi się ich linia oraz nakładka graficzna. Ekran oraz aparat nie były wystarczającym argumentem, aby przełamać moje zdanie na temat tych urządzeń.
S10e/S10/S10+ – to właśnie tu była ostatnia batalia. S10e wydaje się świetnym rozwiązaniem. Takie zwycięstwo logiki nad emocjami. Dobre podzespoły, świetne aparaty, brak ekranu edge itd. Oczekuje jednak, że telefon będzie wyglądał dobrze w ręku niezależnie od sytuacji, a ten jest zwyczajny. Między S10 a S10+ różnice są znikome. S10+ ostatecznie wygrał baterią oraz mianem najlepszego w rodzinie. Myślę, że z S10 byłbym równie zadowolony.
6,4″ – niemało
Po przesiadce z wysłużonego S7 początkowo miałem problem z poprawnym uchwytem. Nie pomagał fakt, że S10+ jest bardzo śliski. Pierwszy ruch po zakupie? Sklep z etui. Jeżeli nie wiecie dlaczego, zachęcam przejrzeć droptesty tego telefonu – jest źle. Zatem choć telefon jest bardzo ładny, musiałem zakryć mu plecki. Dobór etui dla tego telefonu to katorga. Najlepiej trzyma się etui silikonowe, bo zapewnia lepszą przyczepność, wygląda jednak bardzo źle. Oryginalne etui Samsung LED View Cover, które wygląda super, nie pozwala mi bezprzewodowo zegarka Gear S3, co zmusiło mnie do zwrotu. Aktualnie posiadam etui z serii Marvel, które, choć chroni słabo, wygląda super.
Ekran sam w sobie to potęga. Przy przyłożeniu go do dowolnego innego telefonu i włączeniu tego samego filmu na YT, nigdy nie przegrał. Jego rozmiar oraz Dynamic AMOLED bije wszystko inne na głowę. Kolory są ekstra, a zakres dynamiczny jasności chwilami bije po oczach.
Muszę w tym miejscu wspomnieć o głośnikach stereo, które naprawdę robią różnicę. Gra głośniczek rozmów i standardowy, umiejscowiony na dole urządzenia. Sumaryczny efekt przerósł moje oczekiwania. Gra głośno i czysto.
Bateria oraz wydajność
Tutaj już nie ma nad czym się rozpływać. W końcu dziś niemal każdy średniopółkowy telefon gwarantuje płynność działania gier oraz systemu. 8GB RAM również nie jest czymś nadzwyczajnym. Różnice w tym wypadku między topowymi urządzeniami a innymi są marginalne i często odnoszą się do cyferek z testów.
Bateria radzi sobie poprawnie przy tak wydajnym zestawie i dużym ekranie. Nie udało mi się jej ubić w ciągu dnia pomimo grania, włączonej nawigacji, ciągłej komunikacji z Gear S3 i dość częstym wybudzaniem. Zawsze na koniec zostawało mi minimum 30%. Przy normalniejszym korzystaniu (bez grania i oglądania Netflixa) powinna wytrzymać spokojnie 2 dni.
3+2 = aparat doskonały?
Potrójny aparat z tyłu oraz 2 (w przypadku S10+) z przodu to najczęstszy powód, dla którego wielu z nas sięga jednak do Samsunga. I mnie to kompletnie nie dziwi. Choć aparat przedni (nawet w zestawie z dodatkowym do detekcji głębi) nie robi szału i zwyczajnie trzyma wysoki poziom, tak zestaw z tyłu robi robotę.
Zdjęcia generowane przez dowolny obiektyw z zestawu 12(tele) + 12(główny) + 16 Mpx(szerokokątny) są szczegółowe. Utrzymanie wszystkich matryc na podobnym poziomie jakości daje nam pełną swobodę przy fotografowaniu.
Efekt tego zabiegu zobaczymy również przy kręceniu filmów, gdzie podczas nagrywania możemy swobodnie zmieniać ogniskowe płynnie dzięki kombinacji zoomu optycznego i cyfrowego. Wszystkie obiektywy łączy jeszcze jedna cecha – optyczna stabilizacja obrazu. Myślę, że to właśnie dzięki tej jednakowej jakości, aparat S10 jest nie rzadko wyżej oceniany niż Huawei P30 Pro, pomimo gorszych wyników wg DxO Mark.
Warto w tym miejscu wspomnieć o możliwościach nagrywania filmów 960 fps i to natywne. Efektem tego jest prawdziwie płynny obraz, który, choć nie należy do najostrzejszych, daje efekt wow. Dlaczego tak istotny jest natywny film slow motion, pisałem tutaj.
Cena
Choć jak już wspomniałem, nie miała ona dużego znaczenia, trzeba powiedzieć otwarcie, że Samsung S10+ jest drogi… i to bardzo – 4400zł (bez żadnych promocji). Nie chcę oceniać, czy jest wart swojej ceny, czy nie po miesiącu, ale trzymając go w ręku, ma się to pozytywne uczucie dobrze wykonanego kawałka elektroniki. Potęguje to również bogaty zestaw z mocną ładowarką, słuchawkami przewodowymi AKG oraz przejściówką USB->USB-C.
Po miesiącu nie mogę powiedzieć złego słowa na Samsung S10+, a to, co mógłbym wypunktować na minus to cena, za wysoko umiejscowiony przycisk włączania oraz brak trybu nocnego dla aparatu tele. Poza ceną są to drobnostki, zatem rekomenduje ten model każdemu wymagającemu użytkownikowi.