Ileż to razy czuliśmy się bezsilni wobec powierzonego nam zadania? Czy to praca czy hobby nagle uderza nas pustka w głowie. Nie jest żadną tajemnicą, że kreatywność, która w sumie wymagana jest od nas na każdym kroku (bo oryginalne jest lepsze) jest czasami bardzo trudna do wykrzesania. I nie ma co się dziwić. Kreatywność z pewnością nie jest jakimś cudownym darem od sił wyższej, którą otrzymujemy w pakiecie. Oryginalny sposób myślenia zazwyczaj jest umiejętnością, której uczymy się przez długi czas. I zazdrościć należy mistrzom w tej dziedziny.
Ale pojawia się pytanie:
Czemu nie jestem kreatywny?
Jest kilka przyczyn tego problemu ale również i kilka rozwiązań.
Przede wszystkim bardzo często za dużo myślimy. Chodzi o to, że wywieramy na sobie nie potrzebną presję, która bez dwóch zdań bezlitośnie morduje kreatywność. Zauważmy ileż to razy planowaliśmy nasz projekt w taki a nie inny sposób? A ileż to razy odczuwaliśmy niezadowolenie z powodu tego, że nie możemy osiągnąć tego co sobie założyliśmy? I tutaj zaczyna się karuzela myśli. Czemu tak? Czemu nie inaczej? Co teraz? Nie zdążę! Nie umiem! Zamiast zmienić trochę swoje wyobrażenie o efekcie końcowym kurczowo trzymamy się idei, która po pierwsze jest prawdopodobnie bardzo trudna do zrealizowania, a po drugie zamykamy nasz mózg na myślenie i z kreatywności nici.
Inna sprawa to:
Rutyna
Stało się tak, że udało nam się zrealizować niezwykle trudny projekt. Działa i wszystkim się podoba! No super. No nie do końca. Ważnym jest, że nie popadać w rutynę. Oczywiście zawsze warto czerpać ze swoich poprzednich projektów ale nigdy nie należy ich kopiować. Co z tego, że idziemy do przodu jak przysłowiowa burza, skoro kreatywność pozostała daleko w tyle.
Kolejną blokadą jest ogrom pracy, który sobie wyobrażamy jeszcze przed samym rozpoczęciem pracy. Łączy się to oczywiście z pierwszym punktem, czyli nadmiernym rozmyślaniem. Bardzo często, nie wiemy nawet od czego zacząć a co dopiero wymyślić coś oryginalnego. No dobra, wszystko fajnie ale póki co to nie napisałem nic co by mogło pomóc w odzyskaniu naszej kreatywności. Już tłumaczę i wyjaśniam:
Bo pomysł to nie to samo co wdrażanie go w życie
Chyba najważniejszą rzeczą dla mnie, kiedy zaczynam panikować i myśleć o niebieskich migdałach, jest rozdzielenie dwóch spraw – wymyślania i działania. Co z tego, że wymyślimy coś genialnego i przełomowego skoro nie będziemy umieli „ożywić” naszych myśli. Albo z drugiej strony. Co z tego, że potrafimy działać i pracować jak maszyna, skoro nie mamy nad czym. Każdy z tych rzeczy jest bardzo wymagająca i należy poświęcić każdej z nich tyle samo czasu. Jeżeli nie to prawdopodobnie prędzej czy później staną na naszej drodze trzy blokady: nadmierne rozmyślanie, rutyna i ogrom niezorganizowanej pracy. Rada ode mnie:
Zostaw wymówki za drzwiami!
To jest coś co mnie prześladowało, przez bardzo długi czas. Od najmniejszych i najbardziej błahych wymówek do ważniejszych spraw coś zawsze przeszkadzało mi (a właściwie pozwalało mi uprawiać ukochaną przez wszystkich prokrastynację) w szybkim i sprawnym wykonaniu powierzonego mi zadania. Poza tym kreatywność idzie w las w takim przypadku. Zamiast skupić się na nowych pomysłach to wolimy myśleć o tym jak schnie farba na ścianie.
Patrzenie na farbę w sumie może być jakimś przedsięwzięciem ale zawsze warto pomyśleć o tym, że:
Istnieją cele!
Ostatnią sprawą, która pewnie pomoże odzyskać wenę, jest postawienie sobie jasnych i osiągalnych celów. Jest to bardzo ważnym czynnikiem w procesie twórczym bo chyba logicznym jest, że najpierw musimy wiedzieć czego chcemy i do czego dążymy a dopiero potem zabrać się do pracy. Jest to właśnie rozdzielenie dwóch rzeczy: myślenia nad pomysłem i wykonania go.