Do czasu słynnego już przewrotu na świecie związanego z jeszcze słynniejszym już nietoperzem, namieszały na świecie, również w aspektach jak/gdzie pracujemy. Jeszcze przed tym wszystkim dzieliłem swoją pracę na dom i biuro, później właściwie została tylko praca zdalna. Co za tym idzie mój Apple Watch SE częściej patrzył na mnie ze poziomu ładowarki, niż poziomu mojego nadgarstka. Czasy się jednak trochę zmieniły, a ja, mimo że z domu pracuje dalej w głównej mierze, to na moim nadgarstku od wczoraj zagościł Apple Watch Ultra, który najpewniej tam pozostanie, ku zazdrości Apple Watch SE. Oto kilka pierwszych wrażeń z Apple Watch Ultra.
Moja przygoda z Apple Watch zaczęła się od gen. 4, który ostatecznie został wymieniony na SE. Historie tego ostatniego już poznaliście, bo częściej leżał przypięty do ładowarki, niż był na moim nadgarstku, głównie dlatego, że średnio 12 h dziennie spędzam przy komputerze, pracując właściwie na dwóch etatach. Jest jednak czas na rower i spacery z psem, który nie da mi żyć, jeśli nie odhaczymy w ciągu dnia kilku kilometrów lub intensywnej zabawy z piłką, a i to jest często dla niego za mało (uroki posiadania Border Collie). Teraz właśnie trafił do mnie na testy Apple Watch Ultra, na którego ogromnie się cieszę, bo wiem, że raczej nie pozwoliłbym sobie na jego zakup, dlatego że moje główne aktywności są skupione wokół roweru, a tam mam dedykowany sprzęt. Niemniej AW Ultra wygląda fenomenalnie i ma całą masę świetnych ficzerów, a przy tym wygląda po prostu obłędnie.
Apple Watch Ultra – niesamowita jakość wykonania
Nie muszę nikogo przekonywać, że mój budżetowy Apple Watch SE 1 gen. przy Apple Watch Ultra, wygląda jak ubogi krewny. Jakość wykonania, mimo że SE nie mogę zarzucić nic złego, AW Ultra bije go na głowę (tarcze), patrząc, na jakich to materiałów użyto do zbudowania koperty. Mamy tutaj tytanową obudowę, która jest absurdalnie lekka, mamy do dyspozycji płaskie, szafirowe szkło, na które patrzenie sprawia mi ogromną przyjemność. Pod spodem ekran Retina o jasności do 2000 nitów, a to dopiero początek.
To również moje pierwsze zetknięcie z opaską Trial, która ma charakterystyczne rzepy, nie w całej długości opaski, ale w kilku jej fragmentach, przez co nie tracimy dobrego trzymania na nadgarstku, a z drugiej strony nie walczymy z jej zdjęciem z nadgarstka. Świetną opcją jest jej dowolna regulacja, co jest bardzo wygodne, biorąc pod uwagę mojego pecha, kiedy najbardziej pasujący rozmiar paska zawsze znajdował się między jej oczkami. Tutaj tego problemu nie ma. Zastanawiam się jednak, jak opaska będzie wyglądała po tygodniach, miesiącach, jeśli chodzi o jej czystość.
Mój nadgarstek należy raczej do tych kompaktowych, ale AW Ultra leży na nim komfortowo i nie mam żadnych problemów z jego gabarytem. Za to nowością jest dla mnie coś, co znane jest już od kilku generacji zegarków: Always On Display. Bardzo wygodny ficzer, bo nie musimy czekać na to, by ekran zaskoczył, kiedy na niego nie patrzymy. Muszę się do tej nowości nieco przyzwyczaić, bo wraz z testowanym iPhonem 14 Pro Max i analogiczną funkcję tam, mam wrażenie, że oba ekrany się zawiesiły, kiedy łypie na nie okiem ;-)
W Apple Watch Ultra miałem już okazje ustawić kartę eSIM i szczerze mówiąc, byłem bardzo zdziwiony, jak prosto cały proces przebiegł, a całość ustawiłem na etapie konfigurowania smartwatcha. Zaskakujące było to, że proces konfiguracji wirtualnej karty sim, uwzględniał również operatora, który musiał usługę włączyć, a całość ograniczyła się po stronie operatora z literką T w nazwie, do wpisania kilku kodów i potwierdzenia, że chcę taką usługę uruchomić (jest ona płatna dodatkowo, 9 PLN do rachunku, ale odnośnie tego tematu, zrobione osobny artykuł).
Bardzo się cieszę na obecność eSIM, bo to będzie dla mnie prawdziwa nowość, z którą nie miałem jeszcze okazji obcować, tym bardziej że widzę w niej spory potencjał dla siebie. Często jestem w ogrodzie, w którym do zrobienia jest jeszcze dużo, a nie taszczę ze sobą nigdy smartfonu. Teraz z zegarkiem na ręku, wszystkie marudy, które do mnie próbowały się dodzwonić w tym czasie, w końcu zrobią to skutecznie. Mało tego, nawet już z kilkoma osobami miałem okazje porozmawiać za pośrednictwem zegarka i byłem mocno zaskoczony, jak dobrze radzą sobie dwa wbudowane głośniki. W drugą stronę, kiedy pytałem o to jak słychać mnie, trójka rozmówców twierdziła, że zaskakująco dobrze, słychać jednak momentami podmuchy wiatru.
Oczywiście to tylko pierwiastek tego, co jest do pokazania w Apple Watch Ultra. Obiecuje nosić go teraz wszędzie ze sobą, tak, by jego test/recenzja oddawała wszystkie jego cechy. Bardzo się cieszę na tę przygodę, bo czuć, że mam do czynienia ze sprzętem z absolutnie najwyższej półki, na podstawie materiałów, z których jest ten smartwatch zrobiony, ale także technologii, która kryje się w tytanowej obudowie. Nie wiem jeszcze jak załatwić kwestie nurkowania, ale bardzo chętnie i tę opcję bym sprawdził. Z innych, które na pewno będą stanowiły różnie to również bardzo precyzyjny GPS, który ma się przydać w każdej okoliczności.
Pełna recenzja już niebawem.
Pasek Apple Watch będzie mógł zmieniać kolor. Nowy patent zaskakuje