Podczas odwiedzania stron internetowych nic nie irytuje mnie bardziej niż ciągła konieczność odrzucania propozycji śledzenia mnie za pomocą cookies. Po latach zmagania się z tym problemem wreszcie pojawia się ciekawa propozycja jego rozwiązania.
Banery i pop-upy informujące o ciasteczkach wymagające naszej zgody bądź odmowy na ich zapisanie na urządzeniu są już wszechobecne od tak dawna, że właściwie nie pamiętam, jak internet wyglądał bez nich. Jakby nie patrzeć – irytujące komunikaty przybierają różne formy. Czasami są schludnym elementem witryny, a nieraz zasłaniają połowę ekranu.
Zasady ich stosowania określają bardzo konkretne przepisy, takie jak unijna dyrektywy 2002/58/WE i 2016/679 oraz krajowe prawo dotyczące RODO (GDPR). Ustawy wskazują nie tylko, że zgoda użytkownika na przetwarzanie jego danych za pomocą cookies musi być dobrowolna, świadoma, konkretna i jednoznaczna, ale przede wszystkim zabraniają stosowania tzw. dark patterns, czyli na przykład tworzenia takich banerów, których układ, kolorystyka czy treść wprowadza w błąd. Zakazane jest także utrudnianie wyrażenia odmowy na instalację i przetwarzanie ciastek.
Przeglądarka nie należąca grona najbardziej rozpoznawalnych aplikacji tego typu proponuje ciekawe rozwiązanie uciążliwego problemu z pojawiającymi się nieustannie banerami pytającymi nas o zgodę na przetwarzanie plików cookies na naszych urządzeniach. W ramach funkcji Cookie Consent Management w przeglądarce będzie możliwość wprowadzenia zaawansowanych ustawień dotyczących ciasteczek. Jedną z możliwości jest naturalnie odgórna zgoda na wszystkie cookies, o jakie zapytają nas strony internetowe, ale istnieje też opcja udzielenia odmowy, zdefiniowanie, dla których stron zgodzimy na się na instalowanie plików, a dla których nie, a nawet zdecydowanie jakiego typu ciasteczka chcemy akceptować, a którym mówimy „odmawiam”.
Przedstawiciele firmy, która dostarcza przeglądarkę, mówią, że funkcja wykorzystuje dość wystandaryzowane API, poprzez które wydawcy stron są informowani o wyborach użytkowników. Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że jest do zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż zwykłe blokowanie wyskakujących okien czy odruchowe klikanie przycisku „Akceptuję” na każdej odwiedzanej stronie w internecie.
Moim zdaniem selektywne podejście do tematu ciasteczek jest dobrym pomysłem. Nieraz faktycznie odrzucenie wszystkich cookies na danej stronie może pozbawić nas dostępu do wybranej funkcji, a przeglądanie internetu cały czas w trybie incognito także bywa męczące i po prostu mało wygodne. Wprowadzenie nowej funkcji skomentował założyciel Aloha Browser – Andrew Frost Moroz – następującymi słowami:
Sposób, w jaki branża zarządza zgodą na pliki cookie, jest zacofany i w rzeczywistości przyniósł odwrotny skutek. Nadszedł czas, aby dać użytkownikom możliwość zarządzania swoimi preferencjami prywatności w sieci bez ciągłego przerywania przez wyskakujące okienka z plikami cookie.
Aloha zapewnia, że ustawienia będą w bezpieczny sposób przechowywane w przeglądarce i po ich wprowadzeniu użytkownik nie musi robić już nic więcej. Jak donosi portal Macrumors, funkcja ta została pierwotnie zaprezentowana podczas konferencji W3C TPAC 2024 i miała zyskać tam sporo uznania wśród tych, którzy byli na miejscu. Producent przeglądarki wkłada sporo wysiłku w to, by edukować użytkowników w kwestiach cookies i dość aktywnie działa w ramach organizacji W3C. Podczas prezentacji przytoczono także wyniki badań, z których wynika, że 70% korzystających z internetu bezrefleksyjnie po prostu zamyka okno z informacją o cookies na każdej stronie, nawet go nie czytając.
Choć w testowanej przeze mnie aplikacji ustawienie jest dostępne (Ustawienia > Adblock > Zgoda RODO) to nie udało mi się ostatecznie z niej skorzystać. Odwiedziłem co najmniej kilka dużych stron internetowych, ale i mniejszych serwisów i w każdym przypadku, standardowe okno ze zgodami na cookies wyświetliło się jak do tej pory (próbowałem wszystkich trzech ustawień widocznych powyżej).
Meta przyznaje się do błędów moderacji. Czy czekają nas zmiany na Facebooku?
Podejrzewam, że problemem jest API, z którego korzysta Aloha. Prawdopodobnie strony, na które wszedłem, nie korzystają z niego lub występują jeszcze jakieś problemy z komunikacją. Na ten trop naprowadził mnie fragment objaśnienia ustawienia mówiący o „kompatybilnych stronach”. Widocznie nie miałem szczęścia na takową trafić.