Szanowni Czytelnicy, dzisiaj chciałbym poruszyć sprawę, która głęboko mnie wkurzyła (staram się nie przeklinać i dlatego tak delikatnie) i powinna was również zbulwersować. [sprawa ma swój dalszy finał, na końcu znajduje się aktualizacja, przy. redakcja]
Chodzi o najnowszą aktualizację warunków korzystania z usług Adobe, która w mojej ocenie wymierzona jest w prawa twórców i stanowi bezprecedensowy atak na własność intelektualną.
Kontrowersyjny zapis, parafrazując: „Przyznajecie nam niewyłączną, ogólnoświatową, bezpłatną i podlegającą sublicencjonowaniu licencję na korzystanie z Treści, jej reprodukowanie, publiczne wyświetlanie, dystrybucję, modyfikację, tworzenie na jej podstawie utworów zależnych, publiczne wykonywanie oraz tłumaczenie.” Przeczytajcie to jeszcze raz dokładnie. Adobe oficjalnie rości sobie prawo do swobodnego wykorzystywania WASZYCH PRAC bez żadnego wynagrodzenia!
Niedługo będziecie musieli płacić za to co sami stworzycie.
Nie dziwię się zatem, że tak wielu twórców, artystów, reżyserów i innych profesjonalistów otwarcie zbuntowało się przeciwko tym horrendalnym warunkom. Sami zobaczcie, jak jednoznacznie ich sprzeciw wyraził Duncan Jones, reżyser filmowy: „Nie, nagle nie macie prawa do żadnej z wykonywanych przez nas prac, tylko dlatego, że płacimy wam za korzystanie z Photoshopa.”
A artysta Sam Santala wprost określił te zapisy mianem „licencji na kradzież.” Trudno się z nim nie zgodzić. Bo o nic innego tu nie chodzi – Adobe bezpardonowo kradnie waszą własność intelektualną, żądając pełnej zgody na dowolne dysponowanie waszymi dziełami. To jawne nadużycie i wyzysk.
Co gorsza, jeśli ktokolwiek ośmieli się nie zaakceptować tej grabieży, to Adobe… blokuje mu dostęp do swoich programów! Santala nie mógł się nawet skontaktować z pomocą techniczną bez wcześniejszego przyzwolenia na tę bezprawną działalność. Szokujące metody zastraszania i wymuszania posłuszeństwa, typowe dla monopolistycznych molochów w branży technologicznej.
Zwolennicy Adobe próbują co prawda tłumaczyć, że chodzi tylko o tworzenie miniaturek czy skanowanie plików. Jednak nic nie usprawiedliwia tak szerokich i nielimitowanych roszczeń do cudzej pracy. To dobitny przykład niepohamowanej chciwości korporacji, które pchają się na prawa twórców tylko i wyłącznie w pogoni za kasą.
Zdecydowanie potępiam te działania Adobe i zachęcam was do przyłączenia się do protestu. Nie gódźmy się na niszczenie fundamentów własności intelektualnej! Twórcy, artyści, programiści – macie pełne prawo do owoców swojej pracy.
Jeśli Adobe pozostanie niewzruszone, ostro tu zalecam: anulujcie subskrypcje, usuwajcie te programy. Znajdźcie alternatywy, którym możecie w pełni zaufać. Nie wspierajcie „licencji na kradzież”! Tylko zdecydowany sprzeciw może zatrzymać tego typu nadużycia.
Aktualizacja: Adobe zmienia zapisy w regulaminie. Szczegóły w tym artykule.