Społeczna izolacja i zamknięcie w domach zmieniły coś w każdym życiu. Dla mnie był (jest) to doskonały czas, żeby zastanowić się nad sobą i swoimi potrzebami oraz przewartościować priorytety; by przeczytać kilka dawno odkładanych książek; skończyć kilka otwartych projektów; obejrzeć przegapione premiery filmowe i serialowe. Ale to nie wszystko.
Na wstępie muszę Was ostrzec, że wprowadzenie do tego posta będzie przydługie i być może nazbyt prywatne. Jeżeli interesuje Was tylko zestawienie fajnych rzeczy o kosmosie, pomińcie kolejne dwa akapity i przewińcie tekst do fragmentu z wypunktowaną polecajką.
Zgodnie ze wszechobecnymi radami psychologów i innych ekspertów starałam się odkryć w sobie coś nowego. Malowałam więc obrazy, uszyłam maseczkę (i to bez maszyny do szycia — brawo ja!), a od miesiąca regularnie praktykuję jogę i co jakiś czas przez ćwiczenia typu cardio pozwalam pewnej pani z YouTube’a doprowadzać moje ciało do granic możliwości. Szybko okazało się jednak, że żadna nowość nie jest w stanie dać mi poczucia komfortu, które wciąż unicestwia aktualna sytuacja (przez TĘ SYTUACJĘ rozumiem nie tylko pandemię, ale ogół ostatnich wydarzeń społecznych i politycznych). Nie jestem istotą bardzo socjalną, najlepiej bawię się w domu, kinie lub w wąskiej grupie przyjaciół, ale tęsknię za treningami badmintona i poczuciem, że mogłabym robić wszystko, jeżeli tylko naprawdę bym tego zapragnęła. Zresztą sami wiecie, jak jest.
W każdym razie: potrzebowałam jakiegoś remedium na mój zmieniający się świat i znalazłam go w… kosmosie. Wielki i niedostępny kosmos pozostaje tak samo wielki i niedostępny niezależnie od wirusów, czy napiętych sytuacji politycznych. Kosmos stał się moim życiowym constansem. Wiem, brzmi to może pretensjonalnie, ale tak chyba musi być, gdy się pisze o wszechświecie. W rzeczywistości jest to mniej nadęte, niż mogłoby się wydawać — to hobby jak każde inne. Kosmosem i astrofizyką interesuję się do bardzo dawna. Po prostu już od dłuższego czasu brakowało mi, nomen omen, czasu, by znowu się w ten temat zanurzyć. Teraz ten czas znalazłam i chciałabym się podzielić z Wami kilkoma świetnymi rzeczami, które odkryłam oraz tymi, które znam od dawna, ale wciąż bardzo sobie cenię i uważam za godne poznania:
- „Cosmos: A Personal Voyage” – tego programu nie trzeba pewnie większości wkręconych w temat przedstawiać. Seria ta jest jedną z najdłużej obecnych w telewizji, bo zadebiutowała już w 1980 roku. Do 1996 roku „Cosmos” prowadził Carl Sagan — astrofizyk i jeden z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich popularyzatorów nauki. Kiedy Sagan zmarł, hostem programu został Neil deGrasse Tyson (jeszcze jeden znany amerykański astrofizyk i popularyzator nauki). Pierwsza nowa odsłona serii ukazała się w 2014 roku pod nazwą „Cosmos: A Spacetime Odyssey”. Przez jakiś czas była dostępna na Netflixie, ale już nie jest. Na Blu-Ray dostępna jest zaś tylko w oryginalnej wersji językowej bez napisów, ale… od 29 marca w każdą niedzielę o 14:00 na kanale National Geographic emitowane są odcinki nowej serii – „Cosmos: Possible Worlds”.
- Idealnym uzupełnieniem dla powyższego programu będzie seria książek autorstwa wspomnianego Neila deGrasse Tysona – „Astrofizyka dla zabieganych”, „Kosmiczne zachwyty” oraz „Kosmiczne rozterki”. Mogłabym Wam polecić jeszcze kilkanaście ciekawych książek o astrofizyce i kosmosie, ale empirycznie stwierdzam, że te są po prostu najlepiej i najbardziej przystępnie napisane. W wielu popularnonaukowych pozycjach z tej dziedziny autorzy próbują być zabawni i zwykle niestety nie wypada to najlepiej.
- Film dokumentalny „Wizyta” z 2015 roku nie opowiada może o kosmosie jako takim, ale ma naprawdę intrygujący pomysł wyjściowy. Chodzi o to, by zrekonstruować potencjalną wizytę obcych na Ziemi — to, jak wyglądają procedury ONZ etc. Jest to więc dokument, który tak naprawdę niczego nie dokumentuje, lecz który opowiada o realnym planie i założeniach na wypadek spotkania z obcymi na naszej planecie. Twórcy przywołują kilka potencjalnych scenariuszy rozwoju takiego kontaktu oraz jego możliwych konsekwencji.
- Katalog zdjęć Marsa, które wykonał teleskop zwierciadlany HiRISE, wystrzelony w sierpniu 2005 roku razem z sondą marsjańską Reconnaissance Orbiter (MRO), to zestaw zapierających dech fotografii. Możecie je zobaczyć na specjalnej stronie.
- Ten projekt z okazji 30 rocznicy funkcjonowania teleskopu Hubble’a z pewnością znacie, ale i tak go Wam przypomnę — na stronie NASA można sprawdzić, co to przełomowe urządzenie widziało w dniu Waszych urodzin.
- Kanał na YouTube o nazwie Astrofaza towarzyszy mi od kilku lat i fantastycznie jest śledzić jego rozwój. Piotr Kosek robi kawał świetnej roboty! Autor pisze o projekcie tak: „Zasypiałeś na lekcjach fizyki? Kosmos kojarzyłeś do tej pory co najwyżej z nudą i horoskopem w czasopiśmie? Czas to zmienić! Astrofaza pokaże Ci, że kosmos wcale nie jest nudny. Wręcz przeciwnie, to miejsce fascynujące i pełne niespodzianek!”.
- Polecam też oczywiście serial „Rick i Morty”, chociaż pewnie nie muszę tego robić — tak dobrze jest znany. Najlepiej zapoznać się z animacją w duecie z książką „The Science of Rick and Morty. Nienaukowy przewodnik po świecie nauki” Matta Brady’ego, która rozjaśnia to i owo.
Czekam na Wasze polecajki i sugestie książkowe/filmowe/serialowe/programowe. W jaki sposób Wy odkrywacie kosmos?