Wylądował u mnie Acer TravelMate P6. Do recenzji, do przetestowania, do sprawdzenia, jak się będzie zachowywał w codzienności pełnej ograniczeń. TravelMate P6 jest cudownie lekki i cienki. Idealny sprzęt na wyjazd na wieś. Tylko, że obecnie siedzę w domu, tak samo jak wiele innych osób. Dlatego musiałem trochę inaczej podejść do testowania tego laptopa. Od razu zaznaczę, że służył mi głównie w domu. Przemieszczaliśmy się razem, pomiędzy pokojami.

To nie jest moje pierwsze spotkanie z marką Acer. Kilkanaście lat temu kupiłem laptopa Aspire 7720Z. Powiedźmy, że nasz związek był skomplikowany, pełen różnych sytuacji, ale sprzęt dalej działa. Po zainstalowaniu Linuksa służy jako maszyna do przeglądania Internetu, z której korzysta moja teściowa.

Laptop działa bez problemów. Od czasu do czasu wymaga serwisu w postaci wyczyszczenia wentylatora oraz wymiany past termoprzewodzących. Jak każdy.

A ja po latach ponownie wylądowałem ze sprzętem od Acera. TravelMate P6 ze względu na swoją lekką konstrukcję, zaczął mi towarzyszyć w codziennej pracy. Nie czułem się już przywiązany do biurka za pomocą setki kabli, które mam podłączone do mojego laptopa. Kluczowa jest dla mnie zawsze klawiatura. Trudno ukryć, że komputery nie służą mi tylko do grania, dla mnie to także maszyny do pisania.

W przypadku TravelMate P6 zewnętrzna klawiatura okazała się zbędna. Jestem zadowolony z klawiszy w tym laptopie. Pisze się na nich świetnie, doskonale pasują do moich rąk.

IMG 0203

W trakcie wklepywania kolejnych słów nigdy nie zdarzyło mi się przypadkiem zahaczyć o touchpad, co wcale nie jest takie oczywiste. Spotkałem się już z notebookami, w których było to nagminne.

Efekt? Pisałem w różnych miejscach. TravelMate P6 ma 14-calową matową matrycę, która w zupełności spełnia moje wymagania. Kontrast jest odpowiedni, a ekran jest w stanie osiągnąć duży kąt nachylenia. Co jest dość ważne, jeżeli korzysta się ze sprzętu w różnych miejscach i pozycjach. Inaczej ustawiałem ekran, gdy pracowałem na fotelu, a inaczej, gdy siedziałem na leżaku na balkonie. Przyznaję, że za każdym razem było mi wygodnie.

Nie czułem potrzeby przeniesienia się na mój prywatny sprzęt. Dlatego uważam, że TravelMate P6 świetnie sprawdził się jako towarzysz w codziennych obowiązkach.

IMG 0201

Co na nim robiłem poza pisaniem tekstów dla DailyWeb? Sprzęt pomógł w przygotowywaniu materiałów do „Zdalnej Kultury”, nad którymi pracowała moja żona. TravelMate P6 wylądował w kuchni na parapecie i została do niego podłączona kamerka internetowa. Sprawdził się. Lekki, ze świetnie trzymającą baterią, umożliwił mojej żonie odpowiednie ustawienie kamery, a także pomagał w trakcie przygotowywania materiału filmowego, który został już zmontowany na innym komputerze.

Później TravelMate P6 wrócił do mnie i napisałem na nim prostą grę w Pythonie z wykorzystaniem PyGame. Pracowałem nad nią wieczorami, w słuchawkach, a moja żona mogła oglądać serial na Netfliksie lub czytać książkę bez konieczności słuchania rytmicznego stukotu klawiatury mechanicznej.

TravelMate P6 na chwilę pisania pierwszych wrażeń jest dla mnie dobrym, mobilnym laptopem, na którym mogę pracować w różnych miejscach w domu. Nie martwię się przy tym kablami lub bliskością gniazdka. Raz naładowana bateria wytrzymała około 8 godzin programowania, pisania tekstów, słuchania muzyki i okazjonalnego oglądania filmów na YouTubie.

Więcej o tym sprzęcie przeczytacie w recenzji, która pojawi się już wkrótce!