Muzyka z usług takich jak Deezer czy Spotify to wynalazek na wagę złota. Skończyło się przetrzymywanie muzyki na dysku, przenoszeniem jej między urządzeniami. Za niewielką płatność miesięczną wszystkie problemy związane ze słuchaniem muzyki znikają jak za dotknięciem różdżki. Coś pięknego, dla pasjonatów muzyki rozwiązanie idealne. O ile założymy, że rozwiązania idealne właściwie istnieją. Zdaje się, że chyba nie.

Osobiście zacząłem przygodę z Deezerem by potem przesiąść się na Spotify, a na końcu by powrócić do Deezera. Każda z tych usług ma swoje cechy charakterystyczne, składające się na wady i zalety. Spotifaj ma totalnie beznadziejny PR, wielokrotna próba kontaktu zakończona fiaskiem. Deezer na tym tle wypada zdecydowanie lepiej, trza pochwalić – miałem do czynienia (choć do tej pory czekam obiecane materiały promo, Deezerze!). Nie moim zamiarem dziś jednak zestawianie ze sobą obu usług.

Bardzo lubię Deezera, korzystam i jestem zadowolony. Jakość muzyki bardzo przyzwoita, wybór też niczego sobie. Osobiście uwielbiam poznawać nowych artystów w trybie radio. Korzystam właściwie tylko z tej opcji, by odnaleźć i odnotować ciekawe kapele trafiające w mój gust. Sprawdza się świetnie, gdyby nie jeden mały drobiazg.

Gdy w słuchawkach właśnie odtwarzany jest ciekawy utwór, gdy wprost przeciwnie to co robisz? Przełączasz na następny. Rozsądne prawda? Jeśli kolejny utwór jest do bani, to przełączasz i tak 5 razy. Co się dzieje gdy i 6 utwór jest pomyłką? Przełączasz? Nie, bo nie możesz – musisz go słuchać! Deezer blokuje możliwość przejścia do kolejnego utworu – jeśli operacji przejścia do kolejnego utworu wykonasz 5 razy.  Po co? Dlaczego? Czy jest jakieś zdrowo-zdroworozsądkowe wytłumaczenie tego ograniczenia?

Oczywiście nie porzucę Deezera, ze względu na ten dyskomfort – jednak jest on cholernie uciążliwy i irytujący – gdyż muszę zrestartować tryb radio, bym mógł mieć nową pulę…