Po raz kolejny piszę o survivalu. Tym razem na mój dysk wpadła polska gra. „Green Hell” zostało stworzone przez Creepy Jar i muszę przyznać, że nieźle im to wyszło. Uniknęli tego, co drażniło mnie w „Forest” i dołożyli kilka elementów z „The Long Dark”. Polskie „Green Hell” potrafi wciągnąć, głównie za sprawą interesującego rozłożenia akcentów rozgrywki. Jednak w dalszym ciągu jest to survival, a więc produkcja skierowana do osób, które najbardziej w zabawie cenią sobie walkę o przetrwanie.
Miejscem akcji jest amazońska dżungla. Bohater zostaje w niej sam, ze swoją ukochaną rozmawia przez radio.W jakich okolicznościach się rozdzielili? Nie zdradzę, ponieważ ma to znacznie dla fabuły. Tak, w Green Hell jest narracja i to na dodatek całkiem nieźle poprowadzona. Wcześniej wspomniałem o Forest. Do dziś uważam, że jest to ciekawy symulator drwala, ponieważ moje poczynania głównie koncentrowały się wokół ścinania drzew i budowania palisad. Opowieść?
Jakaś była, ale mało angażująca. Inaczej odebrałem historię w Green Hell. Wciągnęła mnie, popychała do ciągłego eksplorowania mapy i poszukiwania zasobów.
Green Hell w swojej konstrukcji korzysta ze znanej survivalom pętli. Twórz budynki, zbieraj zasoby i eksploruj mapę. Pierwszy element pozwala, na początku, stworzyć podstawowe schronie, później służy do dalszego przetwarzania materiałów.
Dlatego tak ważny jest drugi etap, czyli zbieranie zasobów. Bez odpowiednio zaopatrzonego magazynu przeżycie jest niemożliwe. A co z eksploracją?
Do niej popycha ciekawość oraz chęć zdobycia nowych materiałów. Pierwsze lokacje obfitują w najbardziej podstawowe zasoby. Im dalej wchodzi się w dżunglę, tym ciekawsze rzeczy można znaleźć. Spacery istotne są nie tylko dlatego, że można odkryć jakieś tajemnicze znaki na kamieniach. Pozwalają także na dalszą rozbudowę schronienia, dzięki czemu rośnie się w siłę i można przetrwać kolejny dzień.
Muszę przyznać, że utrzymanie się przy życiu w „Green Hell” potrafi być trudne. Zaimplementowany w grze notatnik bardzo pomaga, szczególnie jako źródło wskazówek.
Jednak w dalszym ciągu wielu rzeczy trzeba się nauczyć samemu, najlepiej metodą prób i błędów. Często bardzo drastycznych. Raz nazbierałem różnego rodzaju grzybów i postanowiłem sprawdzić, które są trujące, a które nie.
Jak łatwo się domyślić, w ten sposób zafundowałem swojej postaci kilka cudownych chwil z zatruciem pokarmowym, które znacznie ją osłabiło. Nie miałem odpowiedniej żywności w obozie i na tym skończyła się moja przygoda. Po prostu w „Green Hell” trzeba pilnować wielu elementów. Od zdrowia psychicznego, przez nawodnienie, aż do dbania o różnorodność posiłków. W końcu skądś trzeba brać tłuszcze i węglowodany. Picie nieoczyszczonej wody to niezbyt dobry pomysł, ponieważ można w ten sposób nabawić się życia wewnętrznego w postaci pasożytów. A te wpływają na stan fizyczny i psychiczny bohatera.
Studio Creepy Jar stworzyło grę o dusznym klimacie. Jeżeli ostatnio mieliście ochotę na jaką wirtualną przygodę, w której powalczycie o życie, to „Green Hell” jest dla was.