Realizując nowe projekty czy to webowe, czy też poligraficzne pierwszą rzeczą jaką przeważnie robimy, to poszukiwanie inspiracji. Nie oszukujmy się… nikt z nas nie jest przecież wiecznym odkrywcą, w którym siedzi milion pomysłów na każdy projekt. Zdarzają się przecież tzw dni bezpłodności kreatywnej.
Przeważnie więc gdzie lądujemy? W pokoju błogości inspiracyjnych – czyli na Behance. Zbiór genialnych projektów, ale i takich, które czasami ciężko nawet skomentować. Czyli przekrój wszelkich możliwości bądź też i ich brak.
I zaczyna się. Przekopywanie przez setki projektów, zbieranie wszystkiego do „kolekcji” i finalnie mamy to. Zapuszczamy więc dwieście pięćdziesiąty raz album Bonobo „Black Sands” chwytając „pana Boga” za pięty inspiracji … oraz robimy kolejny kubek z kawą. Przecież jest 2:00 nad ranem i jak przystało na grafika – wszyscy śpią abyśmy mogli spokojnie pracować ;)
Rozpiska oczekiwań lub ich brak przed nami – idziemy po drugi kubek kawy, bo pierwszy już dawno wystygł – i rozpoczynamy kreślenie pomysłu. I teraz, w dniu, gdzie kreatywność nas niechlujnie opuściła i porzuciła na pastwę losu i czasu (którego wiecznie nam brak) gdzie nawet „Bonobo” nie chce przemycić nam pomysłu do głowy – mamy nasz katalog pomysłów BE.
Wzorce czy pułapka? To jest to z czym często się stykamy. Jak już wiemy nie jesteśmy studnią bez dna i jak magik nie jesteśmy w stanie nieustannie trzepać pomysłami z rękawa. Pytanie teraz czy patrząc na zegarek, który nadal zmierza w kierunku godziny zwanej „deadline” złamiemy się i po prostu posklejamy w jedną całość kilka projektów, które znaleźliśmy … czy też „walniemy” kolejną kawę i postaramy się przemóc pustostan pomysłowy?
Jedna z rzeczy jaką nauczyłem się przez kilka lat będąc w branży to to, aby do każdego projektu podchodzić jakbym realizował najdroższe przedsięwzięcie w karierze. Co nam to daje? Wyuczenie odpowiedniego podejścia nie tylko do samego klienta … ale też wyuczenie nawyku, który pozwoli nam spokojnie realizować każdy projekt. Oczywiście nie oszukujmy się. Nie zawsze się nam to uda. Czasami niestety, niektóre projekty robimy na „kolanie” ze względu na prostą kwestię – kalkulacja.
Czy Behance jest więc zbiorem pomysłów, po których będziemy umiejętnie się poruszać i dzięki nim tworzyć coś nowego i inspiracyjnego? Czy też stanie się prostą formą do odhaczenia kolejnego projektu? To niestety już jest zależne tylko od nas.
Autorem artykułu jest Łukasz Pocha.