Planet of the Apps jest lustrzanym odbiciem dzisiejszego Apple – rzecz to ciekawa, ale niezbyt oryginalna i nieco tandetna w całym swym blichtrze. Widowisko tytułem czerpie z Planety Małp, a formatem od popularnego biznesowego talent show Shark Tank. Co nie zmienia tego, iż aplikacyjny show ogląda się całkiem przyjemnie.
Zasady są proste. Podczas pierwszego etapu właściciel aplikacji ma minutę na zachęcenie do swojego produktu potencjalnych doradców – Jessicę Albę, Gwyneth Paltrow, Will.i.ama oraz Garyego Vaynerchuka. Jeśli po takiej introdukcji przynajmniej jeden członek jury będzie zainteresowany współpracą, rozpoczyna się druga część prezentacji. Jest to również czas na zadawanie pytań przez wspomnianą czwórkę, po których następuje kolejne głosowanie. Po nim to przedsiębiorca wybiera jednego z doradców, którzy uprzednio wyrazili chęć współpracy.
Planet of the Apps nie nagradza idei. To program dla ludzi czynu. Firm, które już czegoś dokonały, jednak potrzebują wsparcia, by ruszyć dalej ze swoimi pomysłami.
Istnieje fajna, niespisana reguła, że w talent show przynajmniej większa część jury jest mocno związana z branżą, wokół której całe widowisko się kręci. I chociaż zebrane tutaj gwiazdy działają prężnie w świecie technologii, to nie są w tym biznesie nawet drugoligowymi graczami. To po prostu znane twarze, które miały za zadanie sprzedać program. Dlatego przed premierą byłem pełen obaw. Kiedy spojrzeć na niesamowite jestestwo Will.i.ama – z całym szacunkiem za dokonania muzyczne – za nic w świecie nie wziąłbym go na doradcę.
Z całego tego grona najprofesjonalniej wypadł Vaynerchuk, który bywa nieco surowy w swoich ocenach, ale jednocześnie wie co mówi. Co jest kluczowe. Dobór doradcy jest o tyle ważny, gdyż to on pomoże dopiąć wszystko na ostatni guzik przed rundą finałową – spotkaniem z inwestorami. Tutaj pojawiają się prawdziwe schody, bo mamy tu do czynienia z ludźmi, którzy operują poważnym pieniędzmi, więc i wymagania są wymiernie wyższe. Od ostatniej prezentacji zależy sukces całego przedsięwzięcia. I tutaj nie ma miejsca na branie jeńców.
Program nie jest arcydziełem, ale będę go oglądał. Porusza ciekawą tematykę, został solidnie zrealizowany i przede wszystkim wciąga.
Ostrzegam tylko, że pełno tu ładnie brzmiących, ale jednak banalnych haseł. Ostatecznie dostajemy zaledwie namiastkę świata o którym codziennie piszemy dla Was na łamach DailyWeb. Największą bolączką Planet of the Apps jest wideoklipowa narracja. Żaden temat nie jest zgłębiany, wszystko jest zaledwie napoczynane. Przez te uproszczenia, które zapewne z powodzeniem trafią do niedzielnego widza, ktoś kto chciałby nieco mocniej poczuć magię świata technologii, może być nieco zawiedziony.
Jeśli jednak macie trochę czasu i przebolejecie nieco kiczowatą otoczkę, to polecam śledzenie widowiska wyprodukowanego przez Apple Music. Jestem niemal na 100% pewien, że pośród prezentowanych aplikacji, znajdzie się kilka, które okażą się nie tylko telewizyjnymi hitami, ale również zarobią na siebie sporo pieniędzy. Nawet niekoniecznie te, które w ramach programu dostaną dodatkowy zastrzyk pieniędzy i będą mocno promowane w App Store.
Zastanawia mnie, czy Planet of the Appes jest małym krokiem w kierunku własnego streamingu. Mam nadzieję, że tak. Fajnie byłoby zobaczyć nadgryzione jabłuszko w wyścigu o koronę wśród platform strumieniujących treści wideo, prawda? Póki co pilot programu możecie obejrzeć za darmo przez ograniczony czas na stronie internetowej planetoftheapps.com.
Autor: Dariusz Filipek