Rok temu pisałem o wyjątkowej elektronicznej maszynie do pisania z WiFi i ekranem E-Ink. Dziś wylewam gorzkie żale, bo przestała działać i nie ma sposobu na jej naprawę, a ja tracę zainwestowane pieniądze. Astrohaus Freewrite Smart Typewriter umiera mi na stole, żadne operacje nie odnoszą skutku.
Astrohaus Freewrite to definicja sukcesu. Ciekawy pomysł wzorowany na innym sprzęcie, który odniósł sukces. Odpowiednia oprawa, lepsze funkcje i doskonały timing z wprowadzeniem sprzętu, właśnie wtedy gdy ludzie go potrzebowali najbardziej.
To właśnie sprawiło, że firma ma na koncie uwielbiany i niemal kultowy już produkt. Okazuje się jednak, że po drodze zaliczono kilka błędów, których użytkownicy nie wybaczą.
Freewrite, czyli maszyna do pisania na miarę czasów
Poprzednio sporo rozpisałem się o całym projekcie tego sprzętu. Jeśli jesteście ciekawi, to znajdziecie go tutaj. Dla pozostałych osób mam streszczenie. Urządzenie, które jest bohaterem tekstu to właściwie maszyna do pisania. Z tym że ma ona mechaniczną klawiaturę (przełączniki Cherry MX Brown), WiFi, ekran E-Ink z podświetlaniem, a pliki zapisuje się i synchronizuje z chmurą.
Założona w 2014 firma zaproponowała pomysł, który momentalnie chwycił. Fizyczną formę idei narzędzi Distraction Free — sposobów pracy, skupionych na eliminacje wszelkich rozpraszających nas czynników. Idealnym przykładem są tu minimalistyczne edytory tekstu — bez miliona opcji, które oferuje Microsoft Word i rzeczy, które mogą nas rozproszyć.
Astrohaus Freewrite nie ma kolorowego ekranu, na którym wyświetlają się powiadomienia o nowych mailach i polubieniach na TikToku. W wolnej chwili nie odwiedzimy ulubionego bloga i nie stracimy czasu, oglądając śmieszne kotki w godzinnej kompilacji na YouTube.
Dodatkowym atutem jest to, że Freewrite wygląda i zachowuje się jak prawdziwa maszyna do pisania. Nawet najlepsze mechaniczne klawiatury, których testowałem sporo, nie dawały mi takiej frajdy z pisania, jak chwile z Freewrite spędzone na wyjeździe w górach, ze szklanką czegoś mocniejszego.
Używka za połowę ceny
Obecnie Austrohaus oferuje już 3 różne modele swojego urządzenia. To budżetowy model Alpha, przenośny Smart Traveler oraz posiadany przeze mnie Smart Typewriter. Smart Typewriter oferowany obecnie to już trzecia generacja tego modelu. Dodatkowo można wybierać też z kilku limitowanych wersji kolorystycznych. Cena urządzenia w tej wersji zaczyna się od 649 dolarów (około 2 550 zł) do aż 999 dolarów (3 920 zł) za limitowana wersję Hemingwrite (inspirowaną Ernestem Hemingway’em).
Mój sprzęt był znacznie tańszy. Po pierwsze to Smart Typewriter drugiej generacji, a po drugie był używany — kosztował mnie 1300 zł. Co ciekawe kupiłem go od Pana Maćka, który napisał na niej swoją książkę. Sprzęt był jednak zachowany w bardzo dobrym stanie.
Miałem napisać jego pełną recenzję, ale uznałem, że to w sumie nic odkrywczego nie dodam do tego co mówili inni. Okazuje się jednak, że jako użytkownik najgorsze było przede mną.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy
Pierwsze symptomy starzenia się sprzętu zaobserwowałem jakieś pół roku po zakupie. Podstawa urządzenia była pokryta gumową powłoką. Nie miała ona jednak służyć „przyczepności”, bo Freewrite ma gumowe stopki, które świetnie się w sprawdzają. Guma, którą pokryto spód urządzenia, zaczęła się łuszczyć i kleić! Nie miałbym o to pretensji, bo widziałem to już nie raz — w 30-letnim aparacie Polaroida, 25-letnim aparacie Canona i w 20-letnim Seacie. To coś, co dręczy wiele starych sprzętów. W przypadku Freewrite mówimy jednak o 4-letnim sprzęcie! Ostatnio postanowiłem całkowicie zmyć tę powłokę, była już tak licha, że wystarczyło wyszorować obudowę szmatką z odrobiną płynu Meglio, który zabrałem żonie z łazienki.
W przeciągu ostatniego pół roku zobaczyłem też, że akumulator urządzenia uległ totalnej degradacji. Wcześniej wytrzymywał wiele dni, teraz zaledwie kilka godzin. Wymieniłem go na zamiennik, który nawet nie był specjalnie trafiony, wykorzystałem złączki Wado, które były wygodniejsze niż lutowanie. W ten sposób korzystałem z urządzenia przez ostatnie tygodnie.
Po którymś ładowaniu urządzenie wpadło jednak w pętle, z której nie potrafiło się wydostać. System wciąż się restartuje. Nie pomogło ręczne resetowanie, nie pomogło przywracanie oprogramowania. Okazuje się, że nie byłem sam z takim problemem. Co więcej, występował on w wielu przypadkach przy aktualizacji oprogramowania (ja akurat nie miałem tu problemu).
Przeszukałem cały internet w poszukiwaniu rad. Było ich jednak jak na lekarstwo, a najlepszą znalazłem na Reddicie. Jeden z właścicieli, radził uzbroić się w cierpliwość, bo sprzęt może „wstać” po kilku dniach ciągłych restartów i resetowania dzięki sekwencji wciskanych klawiszy.
Jest sporo relacji osób, którym jednak to nie pomogło. Wsparcie producenta poleca wysyłkę sprzętu i naprawę pogwarancyjną. Wiąże się to jednak z opłatą, która pod wątpliwość oddaje zasadność takiego działania.
Moja maszyna uruchamia się już ciągle od kilku dni. Nie daje żadnych oznak życia. Pacjent zmarł, a ja zostałem z kosztownym przyciskiem do papieru. Napisałem też do centrum wsparcia Freewrite, nadal nie dostałem żadnej odpowiedzi. Chwilę po tym gdy napisałem ten tekst, dostałem odpowiedź. Niestety polecono mi przeprowadzić resetowanie systemu za pomocą tej samej sekwencji E + X + L + Power mimo, że zaznaczyłem, że już to robiłem. Czekam więc dalej…
Aktualizacja (21.05) – Dostałem kolejną wiadomość. Zaproponowano mi naprawę pogwarancyjną za 170 dolarów (665 zł) + kwota wysyłki (około 600 zł przy wysyłce Fedexem). Astrohaus wie, że koszty są duże, więc zaproponowało również kod rabatowy -25% na zakup nowego sprzętu. Sami to oceńcie 🤷🏻♂️.