O tym, że zakaz TikToka jest coraz częściej poruszanym tematem na arenie międzynarodowej, widzą wszyscy. Pytanie, czy wszyscy zdają sobie sprawę, jakie niosłoby to za sobą konsekwencje? Wbrew pozorom nie chodzi tylko pozbawienie młodzieży rozrywki. W grę wchodzą upadający mikroprzedsiębiorcy, ograniczenie dostępności wiedzy oraz brak możliwości manifestowania swoich przekonań. Brzmi jak obraz pandemii, prawda?

Dla niektórych moje porównanie może wydać się nie na miejscu, ale ja będę twardo przy nim trwał. Kolejne instytucje zakazują swoim pracownikom używania TikToka w obawie o to, że dane tam się znajdujące trafią do Chin. Podobne podejrzenia o szpiegostwo dotyczyły niegdyś Huawei i dziś wiemy już, że zrujnowały one globalną bytność producenta. Mało który Amerykanin czy Europejczyk wybiera bowiem nawet udany, ale pozbawiony usług Google’a sprzęt. Brak oficjalnego wsparcia Gmaila, YouTube’a czy Map Google to temat nie do przeskoczenia. Amerykanie wiedzieli, co robią. Czy to samo spotka TikToka? Jeśli tak, będzie to ogromny błąd, co całkiem zgrabnie wyjaśnia rzecznik TikToka, Jamal Brown.

Zakaz TikToka

Potencjalny zakaz TikToka to błąd, którego konsekwencje odczujemy również finansowo

Nie jest tajemnicą, że przyszłość TikToka w USA stoi pod znakiem zapytania. Jeśli w dalszym ciągu będziemy świadkami globalnej ofensywy wymierzonej w usługodawcę, może się do skończyć źle dla samej aplikacji. Czy istnieje szansa na wprowadzenie permanentnej blokady. Niestety, to realne.

Dyrektor generalny TikToka, Shou Zi Chew zeznaje przed kongresem i stara się pokazać, że aplikacja jest niezwykle wartościowa dla amerykańskich użytkowników, a nie wszyscy zdają sobie do końca z tego sprawę. Dlaczego piszę, o czymś, co dotyczy USA? Ponieważ można to niemal jeden do jednego przenieść na nasze podwórko. Liczba użytkowników w Stanach Zjednoczonych dochodzi do 150 milionów. Rząd USA ma więc niemały orzech do zgryzienia, chcąc forsować zakaz TikToka. W jaki sposób będzie bronił się usługodawca?

Twórcy TikToka to właściciele małych firm, którzy próbują zarabiać na życie i dostarczać jedzenie na swoje stoły, nauczyciele kształcący kolejne pokolenie liderów i codzienni innowatorzy, którzy Amerykę – powiedział w oświadczeniu rzecznik TikTok, Jamal Brown.

Niektórzy mogą uznać jego słowa za przesadę, ale ja widzę w tym olbrzymi sens. Pamiętacie pierwsze miesiące obostrzeń związane z pandemią COVID-19? W Polsce oznaczało to często ograniczenie swobody, a także utratę środków do życia wielu obywateli. Tak, mali przedsiębiorcy, np. fryzjerzy, piekarze czy kosmetyczki, musiało zamknąć swoje punkty, często bankrutując. To samo tyczyło się biznesów opartych na turystyce. Co więcej, poskutkowało to falą zwolnień. Jak widać, problem był poważny.

Zakaz TikToka

Teraz wyobraźmy sobie TikToka. Zgoda, skala jest o wiele skromniejsza, ale w dalszym ciągu dotknie wielu ludzi. Mali twórcy, którzy zarabiają, tworząc np. content poradnikowy, zostanie pozbawionych przychodów. Firmy, które zatrudniały specjalistów promocji produktowej na TikToku, będą zwalniać specjalistów. Jeśli zaś chodzi o same treści na TT… pomyślmy o tym, że TikTok to nie tylko śmieszne koty, tańczące dzieci i śmieszkowate trendy. To miejsce, w którym młodzi użytkownicy szukają informacji. Dla wielu osób to źródło dobre jak np. Google.

Nie będę ukrywał tego, że przez spory czas byłem ignorantem, jeśli chodzi o TikToka. Zdecydowałem się jednak poświęcić platformie nieco czasu i muszę przyznać, że bez problemu znajduję tam wartościowe treści. Jeśli cały czas eksploruję tylko interesujący mnie content, aplikacja niemal przestaje podsyłać mi śmieszne koty tańczące na dachu czy inne treści o wątpliwej dla mnie wartości. Nie chciałbym pozbywać się z urządzenia tego medium, a wy?

Fotograficzne porównanie: iPhone 14 Pro vs Samsung Galaxy S23 Ultra