Elon Musk wywołuje wokół siebie mnóstwo kontrowersji, ale tym razem w grę wchodzi podejrzenie związane z handlem bronią. Niemieckie służby celne zatrzymują jedno z urządzeń produkcji The Boring Company.
Nie będę daleki od prawdy, nazywając Elona Muska najbardziej kontrowersyjną postacią tech-światku ostatnich lat. Przedsiębiorca podejmuje mniej lub bardziej szalone decyzje, które odbijają się np. na kondycji bitcoina, akcjach gigantów technologicznych oraz w pewnym stopniu – również polityce. Nawet jego pozornie „ułożona” firma The Boring Company bywa obiektem zainteresowania, niekoniecznie pozytywnego. Przedsiębiorstwo sprzedaje np. perfumy o zapachu spalonych włosów, które idealnie wpisują się w inny produkt TBC. Chodzi o miotacz ognia. Tutaj dochodzimy do sedna.
Miotacze ognia The Boring Company rekwirowane przez niemiecką służbę celną. Nasi sąsiedzi uważają je za broń
Musk bardzo często gra na emocjach konsumentów, stosując dość osobliwe zabiegi PR. Nie inaczej było z miotaczem ognia, którego premiery nikt się nie spodziewał. Mimo to, sprzęt kosztujący 500 dolarów amerykańskich za egzemplarz sprzedał się na pniu. Problem w tym, że takowe urządzenie może podchodzić pod przepisy dotyczące broni. Wszak miotacz jest w stanie generować płomień o długości kilku metrów. Chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że przedmiot może być niebezpieczny w użyciu?
Zöllner:innen in #BadenBaden ließen sich von der Aufschrift "dies ist kein #Flammenwerfer" nicht beeindrucken und beschlagnahmten einen Flammenwerfer, der per 📦 aus 🇺🇸 importiert werden sollte. Es wurde ein Strafverfahren eingeleitet.https://t.co/76M3CC6OTk#HZAkarlsruhe pic.twitter.com/fXhsYqlAhN
— Der Zoll (@zoll_info) November 18, 2022
Nawet jeśli twierdzicie inaczej, zdanie niemieckich służb celnych jest w tej sprawie konkretne. Niemcy zdecydowanie odmawiają dostarczenia miotacza ognia, gdyż według urzędników sprzęt podlega prawu dotyczącemu broni. Podobne informacje zwrotne płynęły do The Boring Company od innych urzędów na całym świecie, dlatego też firma zdecydowała się zmienić nazwę z „miotacza ognia” na „nie miotacz ognia”.
Celnicy nie uważają tego jednak za zabawne. Wezwano adresata przesyłki, który musiał otworzyć przy komisji paczkę z USA. 34-latek wykonał czynności, ale z uwagi na to, że w pudełku znalazł się „przedmiot przypominający broń”, kupujący musi liczyć się z postępowaniem karnym związanym z naruszeniem ustawy o broni. W efekcie jego sprawa trafi do prokuratury.