Kiedy mam wrażenie, że gorzej być nie może, Apple znowu zaskakuje.

To już jest norma. Długie czekanie na konferencję Apple, setki plotek i przecieków, wiara w to, że z powodu pandemii ceny jednak zostaną zachowane, a na końcu szok. Nie inaczej jest i teraz, kiedy Apple zaprezentowało najnowszy układ M1 Pro i M1 Max. Procesory zmiatają konkurencję, ale cena to lekkie przegięcie.

Nie przypominam sobie, aby przy największych premierach Intela i7 czy i9 ceny aż tak szybowały w górę, jak ma to miejsce w przypadku nowego procesora Apple. Rozumiem, że skok jakościowy i – przede wszystkim – wydajnościowy jest ogromny, ale są jakieś granice.

Gdy wczoraj Tim Cook i spółka prezentowali MacBooka Pro, a w głównej mierze procesory M1 Pro i M1 Max, przez chwilę kiełkowała mi w głowie myśl o zmianie swojego MBP M1 na właśnie ten z nowym, tegorocznym układem.

https://www.youtube.com/watch?v=9tobL8U7dQo

Apple MacBook Pro z M1 Pro i M1 Max mają ceny z kosmosu

Szybko jednak moja myśl poszła w zapomnienie gdy zobaczyłem ceny nowych MacBooków. Przypuszczałem oczywiście, że po takim wstępie i zaprezentowaniu możliwości nowego układu, a także nawet dwukrotnym skokom wydajności w porównaniu z M1, cena też skoczy. Nie spodziewałem się jednak takiego skoku, który domowym użytkownikom odbiera szanse na korzystanie z mocy procesorów M1 Pro i M1 Max od Apple. I to nie tylko w Polsce, gdzie ceny są oderwane od rzeczywistości, również z powodu inflacji, ale także za granicą, z Amerykanami włącznie.

Jeśli śledzicie moje teksty na DailyWeb, gdzie spora część z nich dotyczy marki Apple, to wiecie na pewno, że należę do fanów Apple z całą swoją wdzięcznością. Są jednak i dla mnie granice, a takim są ceny produktów od giganta technologicznego z Cupertino. Firma ma co jakić czas takie wyskoki, że brak słów. Jednym z takich „numerów” były kółka do komputerów Mac za 3500 złotych. I to miało miejsce półtora roku temu. Teraz przyszła pora na MacBooki Pro.

MacBook Pro M1 Pro i M1 Max 2021 – ceny i warianty

Cena 32 000 złotych, którą zawarłem w nagłówku, jest oczywiście ceną za najmocniejszą konfigurację. Pamiętajmy jednak, że to cena laptopa, a nie samochodu, który za taką ceną kupimy na upartego nawet z salonu. Zacznijmy więc od tej konfiguracji:

  • Czip Apple M1 Max z 10-rdzeniowym CPU, 32-rdzeniowym GPU i 16-rdzeniowym systemem Neural Engine;
  • 64 GB zunifikowanej pamięci RAM;
  • 8 TB pamięci masowej SSD;
  • 16-calowy wyświetlacz Liquid Retina XDR.

Konfiguracja, jak widzicie, robi wrażenie, strach się bać ile można otworzyć kart w przeglądarce Chrome. Nie wiem jednak, kto porwie się na taki zestaw, który kosztuje dokładnie 31 299 zł. Będąc jednak sprawiedliwym, przytoczę konfigurację najtańszą, która dalej jest bardzo mocna:

  • Apple M1 Pro z 8-rdzeniowym CPU, 14-rdzeniowym GPU, 16-rdzeniowym systemem Neural Engine;
  • 16 GB zunifikowanej pamięci RAM;
  • 512 GB pamięci masowej SSD;
  • 14-calowy wyświetlacz Liquid Retina XDR.

Zestaw taki kosztuje 10 799 zł i taniej się nie da, serio! Oczywiście mówimy o najnowszych, zaprezentowanych w poniedziałek MacBookach Pro z procesorem nowej generacji M1 Pro. Z tego, co kojarzę chyba jest to pierwsza sytuacja, kiedy flagowe MacBooki Pro od Apple kosztują w naszym kraju nie mniej niż 10 tysięcy złotych. W Stanach jest to 1999 dolarów za najtańszą konfigurację. Oczywiście znajdą się tacy, którzy zarzucą mi narzekanie, jednak patrząc na to czysto obiektywnie – ktoś odleciał w kosmos i to daleko.