Oglądnij najpierw ten milutki „reportaż”.  Po tym jakże słodkim materiale z psem rasy beagle grającym w „gałę”, postanowiłem wziąć na warsztat tegoroczne mistrzostwa świata w piłce nożnej. Nie tyle od strony „Gmochowskiej”, bo pomimo przewrotnej kariery półtorej dekady temu jako pomocnik we wrocławskim klubie MKS Parasol, specem futbolowym nie jestem. Wyrażę swoją opinię na temat szaleństwa związanego z mistrzostwami świata. Zaczęło się dość standardowo – Adriana Lima w reklamie samochodu wpada do typowego, amerykańskiego garażu,  który wygląda niemal identycznie jak ten, w którym to z pestek Steve’a Jobs’a i Wozniak’a zaczęło dojrzewać Apple Computers, i robi w nim mini remont… w mini. I fajnie. Pomyślałem sobie: w miarę dobra reklama, standardowa, z miłym dla męskiego oka kawałkiem brazylijskiego uda. Pysznie. (udo Limy do obczajki)

Do momentu w którym zobaczyłem pierwszy odchył na temat piłkarskich rozgrywek. Jakiś szaleniec, z serwisu „sołszyl” pochodnego, postanowił spłodzić predykcję wyniku w oparciu o rezultaty wyszukiwania w wyszukiwarce monopolisty na literkę „G”. Przez myśl mi przeszło: „Ktoś ma za dużo czasu. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.” Potem ten uroczy szczeniak, który obronił dużo więcej niż Boruc przez całe eliminacje. No ale beagle nie pije alko – jak na profesjonalistę przystało. Czarę goryczy przelała butelka Coli Zero, wraz ze swoją zimną cieczą do mojej służbowej szklanki. Gdzie nie spojrzę tam mistrzostwa. („Odbierz piłkę – podaj dalej” itp.) Ktoś gdzieś stworzył infografikę z ewolucją strojów piłkarskich od renesansu aż do teraźniejszości – ekstra. Nawet w zakładzie pracy, w którym siedzę „na etacie”, pojawiło się ciśnienie na „zahaczenie” mistrzostw. Pal diabli, że branża zupełnie niezwiązana z futbolem. Chyba żeby nawiązać do metroseksualności CR7 czy innego Beckhama… Wtedy przejdzie „gała” w reklamie kremu na problemy skórne. Ale po co? Od przytłaczających mnie reklam MŚ, jest jeszcze jedna, znacznie bardziej skandaliczna rzecz. Wszechobecny Lewandowski. Pierwszy raz widzę, by tak wielki przegrany, był głośniej rozdmuchiwany niż aktualni finaliści, którzy na rozgłos (powiedzmy) zasłużyli. Koleś, który strzelił w reprezentacji mniej bramek niż nasz drewniany Rasiak, jest na piedestale każdego fana piłki nożnej w naszym kraju. Pozostaje mi życzyć Wam jak i sobie dobrych reklam piłkarskiego święta w Brazylii, w odpowiedniej i zdrowej porcji rzecz jasna. A żeby gołosłownym nie być, sprawdźcie coś dobrego o tegorocznych mistrzostwach. Od kogo? Od łyżwy.

Jeżeli dotarłeś do końca mojego „hejterskiego” ślinotoku, to jestem Ci wdzięczny. Być może to przez mój podeszły już wiek jestem jak tych dwóch zgryźliwych tetryków z filmu… A czy Ty jesteś już starą zrzędą jak ja? Sprawdź!