User eXperience — po naszemu można zaryzykować tłumaczenie doświadczenie użytkownika. Ostatnimi czasy wszędzie można usłyszeć o prostocie ( chociażby Flat Design, trend przechadzający się przez sieć i zostawiając po sobie bardzo wiele śladów), ale o co tutaj właściwie chodzi?
Otóż chodzi o to żeby nasz użytkownik poczuł się przy naszym produkcie swobodnie, pewnie i żeby było mu dobrze. To tyle z teorii, prawda, że proste? Niestety nie jest tak do końca. Dobre doświadczenie użytkownika ( ostatni raz używam przetłumaczonego sformułowania, według mnie nie brzmi to zbyt profesjonalnie po polsku ), a właściwie tylko o takie nam przecież chodzi, musi powstać z kilku części składowych. O tych częsciach własnie chciałbym tutaj wam opowiedzieć. Każda z nich jest na tyle rozległa, że można jej poswięcić osobny artykuł, tak też zrobię. Dziś przeczytacie o Usability (użyteczność).
Chciałbym zacząć od strony której na pierwszy rzut oka nie widać, od pomysłu. Każdy z nas trafił kiedyś na strony w sieci, które mógłby określić mianem fajnych. Ale co w tych stronach jest takiego fajnego? Design? Sposób pisania tekstów? Ilustracje? Wszystko powyższe, ale kierowane czymś jeszcze — użytecznością. Designer może tworzyć piękne strony internetowe nie znając w ogóle pewnych zasad, kanonów, ale zasób pomysłów takiej osoby będzie ograniczony do powielania rzeczy już sprawdzonych, podpatrzonych. Można zobaczyć to na codzień własciwie wszędzie w sieci. Osoba taka będzie robiła naprawdę dobre projekty, ale gdy zadamy pytanie dlaczego to jest fajne, dlaczego to tak ładnie wygląda, otrzymamy odpowiedź właśnie o kolorystyce, ilustracjach, grafikach, dobrze napisanym tekście. Jest to prawda, ale niestety tylko cząstkowa. Za tym wszystkim stoją pewne zasady. Zasady te nie wzięły się z niczego, nikt sobie kiedyś nie powiedział z nudów: “Wymyślmy zasady których będziemy się trzymać i przez to będzie fajnie”.
Usability jest oparte na setkach badań.
Rozwija się ciągle ponieważ cały czas zgłębiane są tajemnice ludzkiego mózgu. To te tajemnice stoją za “fajniością” pewnych stron i te zasady trzeba poznać żeby robić fajne rzeczy. Jeżeli weźmiemy firmy, które zajmują się tworzeniem stron WWW i przeglądniemy ich portfolio to mogę się założyć, że bycza częsć projektów firm będzie wyglądać tak samo. Bazując na aktualnych trendach będzie to rozmyte zdjęcie w tle ( lub video ), najprawdopodobniej będzie ono przyciemnione, żeby można było ładnie wyeksponować naszą piękną jasną typografię, którą zapisany jest slogan firmy, u góry będziemy mięli menu które podąża za nami w czasie gdy przewijamy tło, a logo będzie w żywych kolorach, lub czarne/białe i będzie po lewej. Tak oto wygląda ten stereotyp. Nie jest on brzydki, ale staje się nudny jak flaki z olejem. To jest właśnie problem projektantów, którzy potrafią jedynie powielać już sprawdzone pomysły.
Ale mi zależy na czymś więcej, na stworzeniu czegoś unikatowego, pole do popisu jest ogromne, mając to coraz nowsze narzędzia — HTML5, CSS3, JQ, szybkie łącza i coraz bardziej wydajniejsze przeglądarki jedynym ograniczeniem stajemy się My. Nie musimy jak kilkanaście lat temu opierać strony na tabelkach, nie musimy kompresować obrazów żeby zajmowały jak najmniej miejsca, musimy jedynie chcieć. Narzędzia nam już dali, teraz trzeba ich użyć. Ale nie po to aby stworzyć kolejnego klona już istniejącej strony zmieniając jej zaokrąglenia na przyciskach w kąty proste i używając pastelowych kolorów. Po to aby uruchomić stronę która będzie miała w sobie to ŁaŁ i nie trzeba jej będzie zmieniać jak flat design się znudzi.
W następnym artykule pociągnę dalej temat Usability, ale tym razem poprzedzę go przykładami pewnych rozwiązań. Będzie to takie małe Case Study dotyczące konkretnych udogodnień dla użytkownika.
P.S. Kto pamięta jak jeszcze kilka lat temu w sieci pełno było mrugających gifów z gwiazdkami i przewijającego się tekstu po stronie? Ja pamiętam, tak samo jak muzykę na dużej ilości stron, problem w tym, że żadnej z tych stron już nie pamiętam. Wszystkie były takie same.