Facebook wchodzi na giełdę – to jest już faktem. Dzisiejszej nocy Facebook złożył dokument S-1, który określa wstępny plan emisyjny na giełdzie dla danej spółki. Mark Zuckerberg postawił sobie za cel pozyskanie 5mld dolarów na giełdowych parkietach.
Patrząc na poczynania serwisu, dziwi trochę tak zdecydowane wejście na giełdę. 5mld dolarów to całkiem spory pieniądz, który trzeba zdobyć dzięki „widzi mi się” wielu analityków giełdowych i osób inwestujących w akcje spółek. Problem w tym, że w ostatnim czasie Facebook zaliczył dosyć sporą wpadkę z wprowadzanym obowiązkowym Timeline’m (ponad połowa użytkowników nie jest zadowolona z tego faktu, a wiele osób deklaruje także rezygnacje z tego portalu), a i na tym zmartwienia największego portalu społecznościowego świata mogą sie nie skończyć.
Przede wszystkim zmartwieniem może być zmniejszająca się dynamika wzrostu co niektórych statystyk, jak np. liczba użytkowników. Porównując lata 2009 i 2010 wzrost wynosił 154 procent, jednak rok później było już niemal dwa razy mniej (88 procent). Facebook oznajmia, że w związku ze zmniejszeniem przyrostu liczby użytkowników przeprowadza dogłębną analizę rynku, jednak czy to wystarczy?
Idąc dalej, kolejnym problem amerykańskiej społecznościówki będzie także zachowanie się rynku reklamy. Dochody Facebooka pochodzące z nich zmniejszyły się o 13 procent (w 2009 było 98 procent, natomiast w 2011 już 85). Nie jest to jakaś katastrofa, jednak wiadomo, że reklama dźwignią handlu.
Dużym utrudnieniem dla Facebooka jest konkurencja na rynku portali społecznościowych. Wiadomo, że dominuje on w zestawieniu ogólnoświatowym, jednak w poszczególnych krajach jest on wypierany przez inne, rodzime rozwiązania. Lista konkurentów jest całkiem długa: Cyworld (Korea), Mixi (Japonia), Orkut który jest własnością Google (Brazylia i Indie), czy vKontakte (Rosja). Niby Facebook zapowiada, że chce wejść do Chin i mierzyć się z ich portalami (Renren, Sina i Tencent), ale czy poradzi sobie z tym? Google już stamtąd wyemigrowało.
Ostatnim czasy we znaki dała się także polityka prywatności jaką chcą narzucić mu różnego rodzaju organy państwowe i międzynarodowe. Ograniczenia wynikające z tego mogą być zgubne dla portalu i całego biznesu Marka Zuckerberga, gdyż to właśnie na „sprzedaży prywatności” czerpie on największe zyski i przyciąga do siebie reklamodawców, którzy napędzają jego koniunkturę.
Ostatnim i chyba najbardziej prozaicznym problemem są techniczne aspekty działalności. Virusy, bugi, i inne awarie serwerów. Jakby nie patrzeć, to nie jest to firma mająca duże doświadczenie w budowaniu serwerowni i zapewnianiu technicznego bezpieczeństwa danych, a także bezpieczeństwa (znana jest sytuacja wirusa krążącego w postaci spambota, który niszczył system).
Generalnie patrzę z wielkim niepokojem na kolejne ruchy Zuckerberga i jego portalu. Nie dość, że ma dosyć duże powody do zmartwień, to jeszcze wkracza na trudną ścieżkę na której poległ już MySpace, czy Friendster, bo nie da się do końca przewidzieć kiedy i w jakim stopniu trendy w sieci się zmienią, a użytkownicy przejdą do nowej usługi, bo ta (Facebook) jest niemodna.
Autor: Konrad Przydział