YouTube zniesie dotychczasowe ograniczenia dotyczące treści związanych z COVID-19. Tylko, czy aby na pewno to dobry pomysł?
Dotychczas filmy dotyczące tematyki związane z koronawirusem były klasyfikowane przez platformę jako treści dotyczące zdarzeń o charakterze wrażliwym Sprawiało to, że twórcy byli pozbawieni możliwości ich monetyzacji. Polityka ta pierwotnie miała chronić reklamodawców przed wyświetlaniem ich reklam obok materiałów dotyczących tragicznych wydarzeń takich jak strzelaniny, czy ataki terrorystyczne. W przypadku koronawirusa sprawa nieco wymknęła się spod kontroli – wystarczyła bowiem krótka wzmianka o panującej epidemii, aby opcja reklam dla danego filmu została wyłączona. Jak można się domyślać, takie rozwiązanie budziło sprzeciw większości twórców. Trudno się zresztą temu dziwić. Koronawirus jest obecnie tematem numer 1 w większości mediów i YouTube nie jest tu wyjątkiem.
Twórcy platformy najwidoczniej wzięli sobie do serca głosy krytyki. Wczoraj na Twitterze pojawiła się informacja, że koronawirus nie będzie dłużej traktowany przez platformę jako temat wrażliwy. Jak tłumaczy Susan Wojcicki, CEO YouTube, w obliczu pandemii COVID-19 stał się nieodłącznym elementem codzienności, a tym samym nie kwalifikuje się już jako zdarzenie o charakterze wrażliwym.
A letter from @SusanWojcicki to our creators about coronavirus: https://t.co/SKs2jfkJ8T
— YouTube (@YouTube) March 11, 2020
We mnie osobiście informacja ta budzi dość mieszane uczucia. Z jednej strony, w pełni zgadzam się, że koronawirus jest tematem, którego w wielu przypadkach wręcz nie da się ominąć. Na łamach DW, choć nie jesteśmy blogiem medycznym czy portalem ogólnoinformacyjnym, COVID-19 pojawił się już kilkunastokrotnie. Bynajmniej nie dlatego, że zależy nam na zbudowaniu zasięgów na nośnym temacie. Po prostu czujemy się w obowiązku poinformować was, kiedy największe branżowe imprezy zostają odwołane, czy kiedy najwięksi gracze na rynku bezpośrednio odczuwają skutki epidemii. W podobnym kontekście informacja o wirusie pojawiła się na kanałach tysięcy, jeśli nie setek tysięcy twórców. Pozbawienie ich możliwości zarobku na własnych treściach wydaje się mocno nie fair.
Z drugiej strony, spodziewam się, że usunięcie ograniczeń dotyczących reklam, spowoduje lawinowy wzrost treści w tym temacie. W tym także treści o dość wątpliwej wartości merytorycznej. Znajdzie się pewnie wielu „twórców’, którzy właśnie z powodu wspomnianej nośności wykorzystają ten temat w celach czysto zarobkowych. I może nie miałabym z tym problemu, gdyby nie chodziło o tak poważną sprawę.
Panująca pandemia jest już teraz jednym z najczęstszych celów dezinformacji. W obliczu zagrożenia, panika często wygrywa ze zdrowym rozsądkiem, a to sprawia, że często bezkrytycznie pochłaniamy wszelkie informacje. W najlepszym wypadku zaczniemy jeść więcej cebuli, bo według popularnej celebrytki zabija wszystkie wirusy. W najgorszym – ta cebula zastąpi nam wizytę u lekarza (bo inna gwiazda internetu mówi, że lekarze to tylko big pharma i nie ma co im ufać). Jeśli chodziłoby jedynie o własne zdrowie, moglibyśmy skonfrontować takie wybory z selekcją naturalną. Niestety teraz, o czym często nie zdajemy sobie sprawy, każdy nasz wybór może wpłynąć na zdrowie setek innych osób.
Oczywiście brak możliwości monetyzacji nie sprawi, że takie treści nie będą się pojawiać. Jednak jej obecność sprawia, że niemal pewne jest, że będą pojawiać się coraz częściej.
Oczywiście bardzo chciałabym się tu mylić.