YouTube jest jak słup ogłoszeniowy, prawda? Reklamy stają się coraz bardziej nieznośne i jest ich coraz więcej. Firmie to najwyraźniej nie przeszkadza, ponieważ nowe zmiany dołożą kolejną cegiełkę do niepotrzebnej irytacji widzów. Chociaż nie powiem, część z nich wydaje się także całkiem przydatna oraz sensowna.
W ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami coraz to bardziej frustrujących reklam na najpopularniejszym serwisie z filmami na świecie. Pracownicy liczą pieniądze od reklamodawców, więc nie widzą w tym żadnego problemu. Ba, powiem więcej! Już niedługo doczekamy się kolejnych zmian, przez które twórcy będą mieć w niektórych przypadkach mniejszą kontrolę nad reklamami w swoich produkcjach filmowych.
YouTube wytrzyma. Dajcie więcej reklam!
Lepiej trzymajcie się tam foteli, bo tłumaczenie firmy mogą podnieść człowiekowi ciśnienie. No więc, listopadowe zmiany dotyczą uproszczenia elementów, które sterują reklamami w YouTube Studio. Dlatego już niebawem strona zacznie optymalizację przychodów twórców oraz przewidywać, jakich formatów reklam użyć, usuwając indywidualne elementy sterujące reklamami (przed filmem, po filmie, możliwych do pominięcia i tych niemożliwych).
Przedsiębiorstwo zawsze zalecało to jako sprawdzoną taktykę, ale pojawiły się głosy, że dokonywanie indywidualnych wyborów było mylące zarówno dla nowo zarabiających, jak i weteranów. Dlatego od teraz widzowie zobaczą wcześniej wspomniane formaty dostosowane pod własne preferencje (zwiększamy szansę na zakup, tak?). Idę o zakład, że będą to głównie te nie do pominięcia i bardzo długie. AdBlock nie jest zbyt lubiany przez przedsiębiorstwo.
YouTube ma korzystać z wielu czynników, żeby określić, kiedy widzowie zobaczą tego typu reklamy, aby zmaksymalizować przychody oraz zapewnić pozytywne wrażenia z oglądania. Tak, oni naprawdę tak napisali. Pozytywne wrażenia. Wspomniane czynniki dotyczą: czasu, przez który widzowie mają kontakt z reklamami oraz liczbę przypadków, w których reklama przerywa oglądany film.
No ale na całe szczęście dobrodzieje z firmy zostawili twórcom pełną kontrolę nad reklamami w trakcie filmu. Co za tym idzie, możemy ręcznie wybierać przerwy na reklamy w trakcie filmu lub włączać automatyczne przerwy na nie. Możemy też nieco odetchnąć z ulgą na wieści związane ze starymi publikacjami. Wcześniej przesłane filmy zachowają wybrane kiedyś formaty reklam.
YouTube tłumaczy się tym, że większość twórców nie powinna zauważyć zmiany, ponieważ wiele kanałów decydowało się już na taki format w przeszłości. W zeszłym roku w przypadku długich filmów, które w momencie publikacji umożliwiały zarabianie, w ponad 90% materiałów były włączone reklamy przed i po filmie, możliwe do pominięcia i niemożliwe. Najwyraźniej twórcy też chcą zarabiać, dziwne, nie?
Dużo lepiej prezentuje się za to większa kontrola podczas transmisji na żywo. Nowe opcje pozwolą zoptymalizować częstotliwość reklam w trakcie filmu, wybrać samodzielny podział częstotliwości i dodać nowe reklamy displayowe na żywo. Co ciekawe, istnieje możliwość pominięcia reklamy przez twórcę, która jest przygotowana w pokoju reżyserskim. Na zmianę decyzji autor ma 60 sekund. Można także wykorzystać przycisk opóźnienia reklamy.
Na koniec doczekamy się większej optymalizacji przerw reklamowych w trakcie długich filmów. W tej chwili mamy do dyspozycji dwie: automatyczne przerwy na reklamy zalecane przez stronę oraz ręczne ustawione przez kreatora treści. Trzecia opcja zapewni połączenie tych dwóch opcji, co zapewni więcej możliwości wyboru najodpowiedniejszego momentu wyświetlenia reklam.
Podobno celem firmy jest pomóc twórcom zarabiać jak najwięcej przy jednoczesnym najprostszym korzystaniu z reklam. Chociaż ja w to szczerze wątpię, ponieważ na przestrzeni ostatnich lat reklamy są zdecydowanie coraz bardziej natrętne i jest ich znacznie więcej. A mimo to pieniędzy spływa coraz mniej. Najlepszym przykładem są wypłaty chociażby za shorty. Cóż, pijarowa paplanina musiała się pojawić, prawda?