To był jeden ze zwykłych dni. Pobudka wcześnie rano, na chwilę przed budzikiem. Smutne uczucie, bo ta każda minuta snu jest zawszę na wagę złota. Prysznic, śniadanie i do pracy. Szybkie i sprawne 8 godzin korporacyjnego świata i wieczorne przygotowania do dnia następnego na DailyWeb. Wtem mejl, który zmienia wszystko. Chcemy z Wami większej współpracy, niż tylko tekst. W jednym momencie poczułem strach i ekscytacje.

Oczami wyobraźni już widziałem jak trzeba się do tego wszystkiego przygotować. Zarzucenie aktualnych projektów, ogrom wydatków, wymiana sprzętu, kupno dodatkowych akcesoriów do stabilizacji aparatu, ściągnięcie prawie całego zespołu, zaplanowanie i wpasowanie się w grafik każdego z osobna. Mój świat! Po dograniu z klientem terminów z tych kosmicznych, na te bardziej osiągalne właściwie przystąpiliśmy do działania.

Na początek wybór narzędzi z których będziemy korzystać do planowania. Breakdown zadań, jakiś wykres Gantta, co by zapanować nad tym wszystkim. Padło na trello ostatecznie, które idealne nie jest do takich zadań, ale pozwoliło okiełznać cały ten bałagan.

Wyszły nam 3 dni planu zdjęciowego + 1 jako… backup. Naszym jedynym i głównym ryzykiem była pogoda. Większość zdjęć kręcona była w domu, więc po cichu liczyliśmy, że chociaż 1 dzień trafi nam się słoneczny. Początek, dzień pierwszy nie napawał optymizmem:

https://www.facebook.com/dailyweb/videos/1452135044825246/

Zdjęcia naturalnie w Trójmieście, w końcu trzon DailyWeb znajduje się właśnie tu, a przede wszystkim nie brakuje nam pięknych plenerów, które idealnie się wpisywały w nasz scenariusz. Z Agatą, Darkiem i Michałem zaczęliśmy tego smutnego poranka od odprawy, planu działania – chwilę później dołączył do nas wprost z trasy Łukasz. Pogadanki miały trwać godzinę, bo wiedzieliśmy co robić.

https://www.facebook.com/dailyweb/photos/a.291722324199863.71759.147392385299525/1452643754774375/?type=3&theater

Moje skromne i drobne doświadczenia przy próbach tworzenia video mówiły jasno – jeśli nie będziemy dobrze przygotowani, nie będziemy mieli zaplanowanego każdego drobiazgu, to zginiemy. Dlatego mieliśmy scenariusz, z uwzględnieniem zależności od pogody, zależności od rekwizytów, przeszliśmy wspólnie każdą scenę, by wybrać najciekawsze pomysły, a Darek na ich podstawie przygotował nawet scenorysy.

Dzień pierwszy przebiegł intensywnie,  sprawdzaliśmy możliwości nowej kamery (o ile co do zasady nie różnią się one między sobą, to uwierzcie mi na słowo, że kupno nowej lustrzanki na dwa dni przed zdjęciami, to nie jest dobry pomysł), czy po prostu dużo dyskutowaliśmy. Jak się okazało największym wyzwaniem nie było odzwierciedlenie tego co w scenariuszu, tylko… walka z kreatywnymi głowami. Brzmi groteskowo? Każdy z nas miał przy każdym ujęciu świetny pomysł, który starał się forsować, niektóre były okej, niektóre mniej, ale ostatecznie  traciliśmy cholernie dużo czasu na dyskusje.

https://www.facebook.com/dailyweb/videos/1452665098105574/

Nie ma miejsca na pomysły, jeśli ten który stoi za kamerą wie co ma robić. Oczywiście były momenty, że pomysłów brakowało, wówczas szybka burza mózgów i wybranie wspólnej koncepcji i akcja. To jedna z większych nauk, które stojąc za kamerą wyciągnąłem z tych kilku dni.

Plan zdjęciowy trwał właściwie 8-10h dziennie. Chwilę po zdjęciach, część zespołu wprost na Opener Festival. To był fatalny pomysł, bo o ile pierwszy dzień pełen emocji, dawał kopa i siły, to przez kolejne dni było już tylko gorzej. Ciekawe uczucie pójść drugiego, czy trzeciego dnia na koncert ulubionych artystów muzycznych – jak za karę. Zaczęło brakować w którymś momencie sił. Spanie po 4-5h dziennie, dzień zdjęciowy, a potem wieczorne koncertowanie, uświadomiły mi, że będąc w wieku Jezusowym, wytrzymałość człowieka nie jest już taka sama jak w przypadku, gdy było się na studiach. W sumie pierwszy raz zdałem sobie sprawę, aż tak bardzo dosłownie z tego, że się zwyczajnie starzeje. 10 lat temu, mógłbym jeszcze zamiast snu, popisać kilka artykułów na DailyWeb w międzyczasie.

Dzień drugi był bardziej produktywny. Mniej dyskusji, więcej działania. Każdy miał swoje zadania i całość po prostu się kleiła. Nabraliśmy rozpędu i… nagraliśmy cały materiał z wnętrza. To było bardzo budujące, bo przyznam, że po pierwszym dniu strach był, że idzie nam to dość mozolnie i może nam zabraknąć czasu.

https://www.facebook.com/dailyweb/videos/1454237621281655/

Został nam dzień trzeci i dzień czwarty jako zapasowy. Okazało się, że pogoda nie odpuszczała i na dzień trzeci znów lało się z nieba. Poświęciliśmy ten dzień na dogranie brakującej sceny, duble i przede wszystkim umieszczenie tego co już zgromadziliśmy na osi czasu w Final Cut, by upewnić się, że niczego nam nie brakuje.

Śmiechów nie było końca, momentami nie mogliśmy dojść do siebie i odegrać zaplanowanego ujęcia, bo uśmiech nie odczepiał się od twarzy. Cholernie mało komfortowo Wam o tym opowiadać, nie prezentując tego, ale niestety wszystkie śmieszkowe materiały, które nagraliśmy zdradzają co właściwie robiliśmy. Pokażemy je Wam tuż po premierze video i jak tu siedzę, gwarantuje, że będzie ubaw. Po pachy.

https://www.instagram.com/p/BV_lkx5lyT5/?taken-by=dailywebpl

Plan zdjęciowy zakończyliśmy zdjęciami z pleneru. Niedziela była dniem ostatniej szansy na przygotowanie pleneru. Agata wróciła rano do Katowic przez brak innego połączenia (w końcu Opener wracał), nam zostały sceny plenerowe bez niej. Wzbudzaliśmy ciekawość, szczególnie tych najmniejszych, chociaż i Ci wielcy potrafili przybić piątkę i posłać serdeczny uśmiech. Ostatni krzyk akcja na planie w niedzielne popołudnie przyniósł naprawdę wiele radości i dla większości z nas sporo wytchnienia. Zamknęliśmy plan zdjęciowy. Mamy to!

Mam ogromną nadzieję, że efekt finalny będzie wprost proporcjonalny do zaangażowania nas wszystkich w tą całą akcję, a produkt finalny będzie przepustką do kolejnych podobnych zleceń. To ciężki kawałek chleba, ogromna dawka stresów (poprawki, poprawki od klienta), jednak ten wydech powietrza, ta satysfakcja, przybicie piątek ze wszystkimi i powiedzenie głośno: mamy to, rekompensuje wszystkie trudy i znoje.

https://www.instagram.com/p/BV_vvrUlCyZ/?taken-by=dailywebpl

To będzie nasza pierwsza produkcja. Większość budżetu przepaliliśmy na braki sprzętowe, noclegi, logistykę. Przy tak prostym planie zdjęciowym pomogło nam cała masa osób, których nie widać na pierwszy rzut oka. Piękne zbiegi okoliczności, kiedy przypadkowo poznana osoba w sklepie z video, kilka dni później pożycza Ci ratujący życie sprzęt foto – wart kilka tysięcy złotych, a kolejna okazuje się ma ujęcia których szukałeś na stockach, a które ona udostępni Ci za przysłowiowy alkohol.

Przede wszystkim pierwsza taka możliwość, kiedy nasz prawie cały zespół spotyka się w jednym miejscu, a niektórzy widzą się na żywo po raz pierwszy. Tak właśnie rodzą się piękne wspomnienia.