Jeśli pokładaliście nadzieje w „Anthem”, to warto już przestać się oszukiwać. Nic z opublikowanej roadmapy nie zostało zrealizowane. Gra miała być wspierana przez 10 lat, a wytrzymała tylko trochę ponad 3 miesiące. BioWare coś tam jeszcze robi, obiecują, że naprawią ten tytuł. Tylko że trudno uwierzyć w ich zapewnienia. Społeczność jest rozczarowana, zmęczona ciągłym udawaniem, że „Anthem” ma niewielkie problemy. Moim zdaniem jest to spektakularna klęska. Większa od „No Man’s Sky”, które w końcu się podniosło. Obawiam się, że „Anthem” nie będzie miało takiej szansy.
Dość kopania leżącego! Na pewno ten tytuł zaważy na przyszłości BioWare, ponieważ studio straciło zaufanie fanów. Zapowiedź czwartej części „Dragon’s Age” najpierw przyjęto ciepło, ale aktualnie pojawiło się coraz więcej wątpliwości. Na szczęście w gamedevie są także inne, bardziej radosne, historie. Opowieści o premierach, które miały ciekawe fundamenty, ale brakowało im wypełnienia. Narracje o ludziach kochających gry komputerowe i pragnących tworzyć wirtualne przestrzenie nasycone zabawą. Nie mam na myśli Hello Games, tym razem piszę o Rare. Jest to brytyjskie studio istniejące na rynku od 34 lat, wcześniej znane było jako Ulitmate Play the Game. W 2002 trafiają pod skrzydła Microsoftu. Możecie ich kojarzyć z „Killer Instinct”, ale myślę, że większą rozpoznawalność zdobyli za sprawę „Sea of Thieves”.
Tytuł został wydany w 2018 roku. Spotkał się z chłodnym przyjęciem fanów. Wiele osób podkreślało, że gra ma solidny szkielet, ale brakuje jej wypełnienia. Bycie piratem, posiadanie własnego statku, pływanie, poszukiwanie skarbów i walki ze szkieletami lub innymi graczami, to wszystko było interesujące. Niestety, po kilku godzinach zabawy nie było już nic ciekawego do odkrycia. Rare nie spoczęło na laurach. Przez 12 miesięcy konsekwentnie aktualizowali i rozwijali „Sea of Thieves”. 30 kwietnia 2019 pojawiło się darmowe urodzinowe rozszerzenie. A w nim specjalny tryb PvP, wątek fabularny oraz łowienie ryb. W ciągu 12 miesięcy pojawiły się także mniejsze, ale równie ciekawe, rozszerzenia. Na przykład nowy ląd do odkrycia, a z nim nowe towary do przewiezienia i skarby do wykopania. „Sea of Thieves”, obok „No Man’s Sky”, to świetny przykład tego, jak z chłodno przyjętego tytułu, zbudować grę, która znajdzie sobie wielu oddanych fanów.
Jeżeli chcecie spróbować pirackiego życia, to zachęcam do wykupienia Xbox Game Pass. Od razu zaznaczę, że wcale nie musicie mieć Xboksa. Wystarczy komputer z Windowsem 10 i zainstalowaną aplikacją Xbox. Bez problemu pobierzecie „Sea of Thieves”. A cena? Xbox Game Pass kosztuje 40 złotych miesięcznie, jednak bez większego problemu traficie na różnego rodzaju oficjalne promocje pozwalające obniżyć koszt abonamentu. Nawet do 4 złotych za pierwszy miesiąc. W tej cenie warto sprawdzić, czy „Sea of Thieves” do Was trafi. Od razu zaznaczę, że warto zachęcić kilku znajomych do przeprowadzenia testów. Samotna zabawa jest trudna i czasem potrafi być męcząca, jednak daje odrobinę satysfakcji. Natomiast pływanie po wirtualnym morzu ze znajomymi gwarantuje potężną dawkę niczym nieskrępowanej radości i zabawy.
Zostawcie „Anthem”, bo to jedna z największych klęsk współczesnego gamedevu. Spróbujcie „Sea of Thieves”, jeżeli lubicie morze, statki i piratów. Miłośnicy science fiction powinni sięgnąć po „No Man’s Sky”, które również wciąż się rozwija.