O Uberze na blogu było sporo, a będzie jeszcze więcej. Wszystko za sprawą faktu, że jestem dużym fanem tej usługi, która w naszym kraju spowodowała tak wiele zamieszania. Pośród tego całego zamieszania, wygląda jednak na to, że kurz nieco opadł. Ostatnio zastanawiałem się kiedy nadejdzie moment, dla mnie jako użytkownika Ubera, gdy sielanka cenowa się zakończy? Okazuje się, że szybciej niż się spodziewałem. By jednak nie wszczynać Paniki, sielanka pozostaje sielanką, ale na nieco gorszych warunkach, gdyż Uber właśnie podniósł ceny.
Zmiany w regulaminie dotyczą zarówno użytkowników jak i samych kierowców. Podczas korzystania z Ubera przyjdzie nam zapłacić odpowiednio:
- 7 złotych za start (poprzednio 5zł)
- 1,50 złotych za kilometr (poprzednio 1.40zł)
- 35 groszy za minutę (poprzednio 25 groszy)
Kurs na odcinku 10km w 20min zgodnie
- ze starym cennikiem kosztował: 24 zł
- z nowym cennikiem będzie kosztował 29 zł
Nowe ceny z pewnością gruntownie nie zmienią postaci rzeczy bo i tak pozostają konkurencyjne, ale wiadomo, że takie informacje nigdy nie są przyjmowane ciepło.
Wyższe opłaty za każdy kurs to większe zarobki naszych najważniejszych partnerów = kierowców.
Dzięki temu, że kierowcy zaczną więcej zarabiać, będą więcej czasu spędzać w gotowości do realizacji zleceń, a więc skróci się czas oczekiwania pasażerów na auto.
Co ciekawe jest grupa, która na zmianie skorzysta, będą to kierowcy, którzy podpisali umowę z Uberem przed 17 listopada. Prowizja, którą będą oddawać Uberowi wyniesie 20%. Nowi kierowcy, którzy zwiążą się współpracą z popularnym przewoźnikiem, będą musieli oddać 25% swoich przychodów. Dla starych kierowców to dobra wiadomość, gdyż wedle moich rozmów, wynika że spora część z nich narzekała na zarobek w stosunku do kosztów, kiedy okresy promocyjne zostały zdecydowanie okrojone.
Zmiana cennika oczywiście dotyczy całego kraju.