Ostatnie miesiące, jak nie całe lata to pasma kiepskich wizerunkowo wpadek Facebooka. „Passa” ta trwa niestety dalej, a kolejnym ciosem jest opinia naukowców, którzy – opłacani przez Chan Zuckerberg Initiative – wydali dość negatywną opinię na temat Facebooka własnie.

Wszystko zaczęło się od postu, który został zamieszczony przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa. Wiele serwisów społecznościowych, w tym Twitter oznaczało ten wpis specjalnym ostrzeżeniem, jakoby post mógłby nawoływać do nienawiści. Facebook niestety nie zajął w tej sprawie stanowiska, a post Trumpa wisiał na FB.

Licząca prawie 150 osób grupa naukowców wysłała do Zuckerberga list. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta grupa otrzymuje fundusze od „Chan Zuckerberg Initiative”, czyli swego rodzaju fundacji, która została założona przez małżeństwo Zuckerbergów. W liście (The Washington Post) naukowcy zajęli swoje stanowisko:

„Jako naukowcy poświęcamy się poszukiwaniu sposobów na ulepszenie naszego świata. Rozpowszechnianie umyślnych dezinformacji i podziałów jest bezpośrednio przeciwstawne temu celowi, dlatego jesteśmy głęboko zaniepokojeni postawą Facebooka”.

https://www.facebook.com/DonaldTrump/posts/10164767134275725

Wszystko zaczęło się oczywiście od powyższego wpisu Trumpa. Dokładnie rozbija się o ostatnie zdanie:

„kiedy zacznie się grabież, zaczyna się strzelanina.”

Prezydent Trump jest po tym oskarżany od zachęcanie do przestępstw i nienawiści. Twitter nie przebierał w środkach i wpis został szybko oznaczony:

„Wzywamy was do rozważenia bardziej rygorystycznych zasad dotyczących dezinformacji i języka 'zapalającego’, który szkodzi ludziom lub grupom ludzi, szczególnie w naszym obecnym stanie, w którym kraj zmaga się z niesprawiedliwością rasową”.

-możemy przeczytać w dalszej części listu.

W ramach protestu – odejście

W sieci szybko zaczęły pojawiać się maile i informacje od inżynierów, którzy odrzucali pracę w Facebooku. Wiele osób w ramach protestu dezaktywowało swoje facebookowe konta. Zuckerberg postanowił zabrać głos i obiecał, że firma przyjrzy się swoim zasadom i wyciągnie wnioski z ostatniej sytuacji. Jak będzie w rzeczywistości? Biorąc pod uwagę poprzednie afery i faktyczne „wyciąganie wniosków” – śmiem wątpić, że cokolwiek się zmieni.

źródło: Mashable