Osoby interesujące się grami komputerowymi doskonale znają Electronic Arts. Na kartach historii cyfrowej rozrywki zdążyły już zapisać się takie serie ich produkcji, jak „Battlefield” czy „The Sims”. Firma znana jest także z chciwości oraz niezwykłej umiejętności wykańczania przejętych studiów.
Westwood tworzyło kiedyś wspaniałe gry strategiczne. Taki „Red Alert” na przykład to wciąż pozycja obowiązkową dla fanów gatunku. A Bullfrog? To dopiero ludzie od genialnych tycoonów! Jedynym z najbardziej rozpoznawalnych i zarżniętych tytułów, jest przecież właśnie ich „Dungeon Keeper”. Wielka szkoda, że ta sławna strategia, w której wielu graczy spędziło dziesiątki godzin, dziś została sprowadzona do irytującej gry mobilnej. W portfolio Bullfrog znaleźć można jednak więcej perełek.
Wśród produkcji studia jest bowiem również „Theme Hospital” – wspaniała gra, w której zadaniem odbiorcy było prowadzenia szpitala. Tylko od umiejętności gracza zależało, czy placówka stanie się wzorcowym obiektem opieki zdrowotnej, czy koszmarem rodem z piekieł NFZ. Grałem w „Theme Hospital” i z dużym sentymentem wspominam ten tytuł do dziś. W 1997 roku Electronic Arts wykupiło jednak firmę Bullfrog. Studio, jak wiele innych po nim w rękach EA, zaczęło powoli dogorywać. Nowe tytuły nie był już tak wspaniałe, jak poprzednie. To umieranie trwało 4 lata.
„Theme Hospital” miało swoją premierę w 1997 i od tamtej pory próżno szukać godnego kontynuatora, choć oczywiście podejmowano próby wskrzeszenia konwencji. Warto w tym miejscu wspomnieć o „Hospital Tycoon”, czyli spektakularnej porażce wydanej w 2007 roku (grałem, okropne doświadczenie). Produkcja nie proponowała graczom niczego świeżego. Minęło 10 lat od wydania „Theme Hospital”, a studio Deep Red Games, zamiast postarać się i wypełnić lukę na growym rynku po tytule od Bullfrog, postanowiło po prostu zerżnąć i zarżnąć ich pomysł. Autorski wkład DRG ograniczał się do zbudowania historii na podstawie popularnych seriali medycznych. Graczom zostały zaprezentowane dramaty obsługi szpitala na poziomie awantury w schowku na szczotki. Nic w „Hospital Tycoon” nie było dobre. Mało tego! Wiele elementów zostało skopiowanych nieudolnie, co uniemożliwiło przynajmniej dorównanie oryginałowi.
Mamy rok 2018. Od tej tycoonowej porażki minęło 11 lat. Dwie osoby, które kiedyś były zaangażowane w tworzenie „Theme Hospital”, postanawiają stworzyć duchowego spadkobiercę tego wspaniałego tytułu. Po 21 latach od premiery pierwszego „Theme Hospital” gracze znów mają możliwość spotkania z nietuzinkową rozgrywką.
Mark Webley oraz Gary Carr stanęli na wysokości zadania! Udało im się stworzyć interesującą grę, której fundamentem jest kultowy „Theme Hospital”. „Two Point Hospital” ma własny, ciekawy charakter i na pewno nie jest bezmyślną kopią pierwowzoru. Zarządzanie szpitalem znowu wydaje się szalenie zajmujące. Szczególnie gdy trzeba mierzyć się ze swoimi podwładnymi. Na ich pracę bowiem mają wpływ cechy osobowości, z którymi można się zapoznać w oknie rekrutacji. Łatwo się domyślić, że zatrudnienie w recepcji kłótliwego chama niekoniecznie jest dobrym pomysłem.
„Two Point Hospital” na pewno nie jest grą idealną. Rozbudowywanie kolejnych pokojów przypomina tworzenie domu w „The Sims”. Pewien problem stanowi rozmieszczanie elementów dekoracyjnych, których zadaniem jest podtrzymanie dobrego samopoczucia pracowników oraz pacjentów. Zauważyłem, że w szpitalu szybko robię chaotyczny śmietnik. Wrzucam różne rzeczy, tylko po to, aby poprawić atrakcyjność mojego wirtualnego obiektu. Dekorowanie szybko staje się nudnym i przykrym obowiązkiem. Podejrzewam jednak, że znajdą się osoby, dla których i to będzie plusem. Niestety, mnie interesuje tylko optymalizacja wskaźników szpitala, takich, jak dochody oraz procent wyleczeń.
Sezon ogórkowy już dawno za nami, wielkimi krokami zbliża się świąteczna przecena na Steamie. Fani gier ekonomicznych powinni rozważyć zakup „Two Point Hospital”, tym bardziej że gra miała premierę 30 sierpnia i wszystko wskazuje na to, że będzie dalej rozwijana. Moim zdaniem warto — nie jest to może pozycja obowiązkowa, ale na pewno godna uwagi.