Apple ostatnio nie próżnuje patrząc na ich zaangażowanie w marketing. Dopiero zobaczyliśmy nowe spoty promujące iPhone 14, a teraz pojawiła się kolejna część serii The Underdogs, gdzie tym razem poznajemy historie skradzionego Macbooka.
Kilka dni temu Apple wypuściło nowe reklamówki iPhone 14, gdzie Daniel dość słusznie zauważył, że to dość ciekawy zabieg, biorąc pod uwagę, że zostało niespełna 1,5 miesiąca do premiery ich nowego smartfona.’
Nie można Applowi odmówić dobrego poczucia humoru, bo ich materiały promocyjne są zawsze pełne dystansu i prawie zawsze tworzone w zabawnej konwencji. Nie inaczej było przy okazji promocji iPhone 14 Pro, w których poznaliśmy dwóch bohaterów. Jednym z nich jest manekin, znany doskonale z popularnych crash testów samochodowych, a w drugiej poznajemy Pana, który ma sporo kilometrów do przejechania, swoim nie najszybszym traktorem:
Pierwsza z reklam dotyczy iPhone 14 Pro i funkcji wykrywania wypadków, ma też prosty tytuł „Crash Test”. Oczywiście ta funkcja dostępna jest również dla innych modeli 14 serii. Funkcja okazuje się nie do przecenienia, bo naprawdę potrafi ratować życie.
Druga reklama dotyczy modelu z najmocniejszą baterią w serii — iPhone 14 Plus. Spot o tytule „Battery for Miles” jest niezwykle spokojny a przy tym zabawny. Dopełnia go prześmiewczy kawałek Ludacrisa i fraza wypowiedziana przez Siri w nawigacji, aby kontynuować drogę prosto jeszcze przez 102 mile.
Tym razem jednak światło dzienne ujrzał kolejny odcinek serii The Underdogs. Stworzona ona została podczas zwariowanych czasów, w których (przez wiecie co) pracowaliśmy wszyscy z domu, bo nie było innych możliwości. Wówczas Apple zaprezentowało materiał, w którym poznaliśmy dokładnie, w jaki sposób sprzęt tej marki umożliwia efektywną pracę z zacisza własnego domu.
Teraz światło dzienne ujrzał kolejny odcinek, w którym poznajemy historie kilku współpracowników, którzy szykowali się do bardzo ważnej prezentacji. Niestety nieopatrznie bohaterka została okradziona ze swojego Macbooka. No i tutaj zaczyna się cała akcja, bez spoilerów zobaczcie sami.
Ciekawy sposób na zaprezentowanie możliwości ekosystemu Apple, z głównym naciskiem oczywiście na aplikację Find My… (Znajdź), która wskazuje pozostawione sprzęty lub jak w tym przypadku – skradzione.
Świetna opcja, kilka razy uratowała mi skórę, ale zdarzyło się też, że spowodowała migotanie przedsionków mojego serca. Wracając ostatnio z Warszawy pociągiem, dostałem informacje, że moje AirPodsy pozostały na peronie, stacji Warszawa Centralna. Nerwowo przeszukałem plecak i na szczęście okazało się, że były na swoim miejscu. Najpewniej przejeżdżając przez warszawskie tunele zwariował GPS.
Gorzką refleksją przy tym zabawnym video, pokazującym możliwości jakie daje nam technologia jest na pewno sytuacja, którą opisywał na dailyweb Marcin. Otóż jeden z jego znajomych został okradziony i mimo tego, że za pomocą aplikacji Find My… był on w stanie wskazać dokładną lokalizację, gdzie skradzione przedmioty się znajdują, to hiszpańska policja odmówiła mu pomocy.
Nie jest to wymyślony scenariusz, ale historia, która miała miejsce kilka dni temu. Sprawa poruszyła mnie na tyle, że postanowiłem zrobić większy research wśród znajomych. Okazało się, że aż 6 znanych mi osób zostało okradzionych z komórek i co ważne – każda z nich zgłosiła sprawę na najbliższym komisariacie. Niestety, polska policja zachowuje się dokładnie tak samo, jak służby porządkowe w Hiszpanii, czyli nieszczególnie pomocnie. /źródło