Cichaczem polskie studio wypuściło pozycję godną uwagi.
W momencie, kiedy wszyscy zachwycali się Cyberpunkiem 2077, ja postanowiłem odstawić go na razie na bok, a zająć się inną grą, innego polskiego studia. Słyszeliście o The Medium? Nie? To teraz usłyszycie, bo to gra, która według mnie jest mocno niedoceniana, a została stworzona przez krakowską ekipę Bloober Team.
Pewnie gdyby końcówka ubiegłego roku potoczyła się zupełnie inaczej, pewnie gdyby jednak udało mi się kupić PS5 bym nie zagrał w The Medium. Los jednak tak chciał, że przesiadłem się z PS4 na Xbox Series X, a ostatnio w ramach abonamentu Xbox pojawiła się premierowa gra polskiego studia za darmo. Tak, na pecety i Xboxy. Czym prędzej dodałem ją do kolejki pobierania.
Kiedy odpaliłem The Medium po raz pierwszy wiedziałem, że jest to horror osadzony w polskich realiach tuż po upadku PRL. Z niekrywaną dozą sceptycyzmu stwierdziłem, że „zobaczę, co się wydarzy…”. Już pierwsza misja, wprowadzenie w klimat gry doprowadziło mnie do osłupienia.
Polski horror na miarę światowych klasyków!
Gra przenosi nas w zupełnie inne czasy, znane mojemu pokoleniu głównie z relacji rodziców, chociaż moje młodzieńcze lata również coś tam pamiętają. W grze sterujemy bohaterką o imieniu Marianna, naszym celem jest odkrycie tajemnic, jakie otaczają upadły ośrodek wczasowy Niwa. Marianna ma dar, który pomaga jej w przemierzaniu opustoszałych zakamarków obiektu – jest (jak sama nazwa gry wskazuje) medium.
To, co od razu rzuciło mi się w oczy – sposób sterowania i samo prowadzenie postaci. Dawno nie grałem w taką grę, a przenosi nas ona nie tylko do wspomnianych zamierzchłych czasów, ale także do czasów, gdy takie sterowanie w grach było czymś normalnym. Nie ukrywam, że brakuje mi tego we współczesnych produkcjach. Gra jest dość mocno liniowa, praktycznie cały czas idziemy wyznaczoną ścieżką, nie mając wpływu na kamerę. A ta potrafi spłatać figle! Nie mówię oczywiście o bugach, ale o tym, że zmienia się dość dynamicznie. Uciekając przed duchami, prowadzimy Mariannę drążkiem „do góry”, tylko po to, by za drzwiami kamera zmieniła swoje położenie. Wtedy okazuje się, że prowadzimy Mariannę wprost na ducha, przed którym uciekamy… Z początku może drażnić, szczególnie jeśli przyzwyczajeni jesteśmy do otwartych światów, jednak z biegiem gry takie sterowanie, taki klimat robi ogromne wrażenie.
Wracając jednak do samej rozgrywki. Gra składa się z kilkunastu rozdziałów, a całość jest do przejścia w kilkanaście godzin. Oczywiście dla graczy, którzy pałają się szukaniem wszystkich znajdziek, zajmie to trochę dłużej, jednak tychże aż tak dużo w liniowej grze nie ma. W The Medium kluczowym zadaniem Marianny jest odkrycie tajemnicy morderstwa dziecka. Musimy borykać się przeróżnymi problemami, od zagadek, poprzez przedzieranie się przez rój ciem do starcia z potworami. Samych walk praktycznie nie ma, za to możemy korzystać z mocy, którą posiada nasza bohaterka.
Grafika w The Medium znakomicie oddaje klimat lat 90 ubiegłego wieku: mroczne korytarze, wysokiej jakości tekstury, szczególnie widoczne podczas „zwiedzania” Niwy od zewnątrz. Detale są tam na najwyższym poziomie, a wspomniany wcześniej rój ciem robi wrażenie. Podczas kilkunastu godzin gry i przejścia jej w całości, nie zaobserwowałem praktycznie żadnych bugów czy większych wpadek. Są też niespodzianki, jak osiem gwiazd na murze (zostało to usunięte w jednej z łatek), czy opuszczony Maluch na terenie ośrodka.
The Medium polecam wszystkim, którzy oczekują konkretnej rozgrywki, bez mnóstwa pobocznych wątków. Jeśli chcecie oderwać się od cyberpunkowych, czy też callofdutowych naparzenek – The Medium jest dla Was. Poczekajcie, aż słońce zajdzie, przygaście światła, usiądźcie wygodnie w fotelu i przenieście się do lat 90, gdzie krakowska Niwa stoi opustoszała. Gra roku już w lutym? Wiele na to wskazuje!
Moja ocena to mocne 9/10.