Kiedy Amerykanie walczą o każdy uratowany z misji element, Chińczycy robią to po swojemu.

Po co wydawać miliardy dolarów na platformy, na których lądować będą elementy rakiety, która wysyłana jest w kosmos? No właśnie nie wiem po co, bo Chińczycy właśnie pokazali, że da się lądować bez zbędnych platform. I to w miejscu, które jest powszechnie dostępne, chociaż niekoniecznie stworzone w tym celu.

Kilka dni temu Chiny wysłały trzech swoich astronautów na Chińską Stację Kosmiczną, która wreszcie przyjęła pierwszych „domowników”. Astronauci przygotowują stację pod rozwój i badania, budując ją „na miejscu”. Misja się powiodła, a trójka bezpiecznie dotarła do celu.

Chińska rakieta spadła na drogę

Tyle szczęścia w tym nieszczęściu, że podczas „lądowania” rakiety nikt nie ucierpiał. Zastanawia jednak pomysłowość Chińczyków i pytanie jest jedno: czy to odbyło się zgodnie z planem? Wątpię w to, bo trudno jest racjonalnie wytłumaczyć takie ryzyko. Pomijając szkody środowiskowe (z rakiety wydobyły się spore ilości płynów), takie straty są istotne. Z drugiej jednak strony wszystko można wytłumaczyć jednym zdaniem: bo to chińskie rakiety były. Ale na poważnie – coś ewidentnie nie wyszło, bo ryzyko takie wpisane jest w plany Chińskiej Agencji Kosmicznej. Całe szczęście, że (raczej) rakiety będą spadać na terenie Chin.

Kolejne misje chińskiej agencji są planowanie, a celem jest oczywiście pełna rozbudowana stacji kosmicznej, co ma być odpowiedzią na rozwój Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.