Moja przygoda z „Guild Wars 2” zaczęła się w listopadzie 2012 roku. Zmęczyło mnie opłacanie abonamentu w „Worlds of Warcraft” i stwierdziłem, że może czas spróbować czegoś innego. Zadawałem sobie sprawę z jednego — nie mam absolutnie cienia szans, żeby grać w dwa różne MMO. Stwierdziłem, że czas pokaże i w zasadzie to pokazał. Minęło 10 lat, kupiłem wszystkie 3 dodatki do „Guild Wars 2”. Wracam. Chociażby nawet po to, żeby przywitać się z ludźmi z gildii oraz zrobić kilka zadań. Dla zabawy, dla rozluźnienia, dla uzupełnienia jakiejś cyfrowej kolekcji.
Ta gra wciągnęła mnie na… 10 lat
Czym ujęło mnie „Guild Wars 2”? Trochę innym podejście do MMO. Szczególnie pod kątem zdobywania ekwipunku oraz szeroko rozumianego grindu. To jest jedna nielicznych gier MMO, gdzie półroczna przerwa nie wpływa na możliwości postaci. Po prostu człowiek wraca i dalej może kontynuować przygodę. Jedyną przeszkodą może być brak odblokowanej zawartości, co jest naturalne w tego typu grach. Ale wystarczy pamiętać o tym, żeby się co jakiś czas logować, głównie w okolicy większych aktualizacji, aby być na bieżąco. Jeśli się zapomni, to za odblokowanie nowych map trzeba będzie zapłacić. Te aktualizacje podzielone są na sezony. Ile w takim razie kosztuje jeden?
Czwarty sezon składał się z 6 aktualizacji, które wprowadziły 6 nowych map oraz 2 wierzchowce. Dodatkowo pojawiły się też zestawy broni oraz pancerzy. Koszt odblokowanie wszystkiego wynosi 960 sztuk waluty premium, czyli kryształów. Są w zestawach i w tym przypadku trzeba zapłacić 20 Euro za 1 600 sztuk. Oczywiście wystarczy się od czasu do czasu zalogować, wtedy nie płaci się nic.
W przypadku dodatków ten sposób już nie działa, tutaj trzeba po prostu wykupić nową zawartość. Po 10 latach gry muszę przyznać, że z jej poziomem bywało różnie. Są aktualizacje wręcz świetne, pełne ciekawych zadań, ale zdarzają się też takie, które wyglądają na mocno nieprzemyślane. Moim zdaniem tych pierwszych jest więcej i na pewno zalicza się do nich najnowszy dodatek. Wydany 28 lutego 2022, noszący tytuł „End of Dragons”. Świetnie wyglądające mapy, sporo ciekawych zadań i solidnie napisana historia. Fabuła w „Guild Wars 2” też miewała swoje wzloty i upadki, ale w przypadku ostatnich dużych dodatków poziom jest bardzo wysoki. W tym przypadku rewelacyjnie uzupełnia, to co dzieje się na ekranie i jest pewien zwrot akcji, który był dla mnie całkiem przyjemnym zaskoczeniem.
Mnie przy tej grze trzymają kolekcje oraz wyzwania. Te pierwsze wymagają uzupełniania poprzez wykonywanie różnych zadań oraz tworzenie przedmiotów. Dzięki czemu zawsze czuję, że mam coś do zrobienia i nie zawsze jest to bezmyślny grind. Chociaż ten też się zdarza.
Natomiast wyzwania czasem wymagają spostrzegawczości, a innym razem zmuszają do dostania się na jakiś, pozornie niedostępny, punkt na mapie. Są też najbardziej tradycyjne, czyli zabijanie konkretnych potworów. „Guild Wars 2” oferuje niezły zestaw rzeczy do robienia, ale problemem tej gry jest to, że niespecjalnie do nich przymusza. Raczej zachęca nagrodami, jako gracz sam sobie wybieram cel i do niego dążę. Rozumiem, że nie wszystkim taki układ może się podobać. Tym bardziej że gra oferuje różne tryby zabawy. Od PvE nastawionego na współpracę, przez PvP, które jest jeziorem jadu, po WvW, czyli walki pomiędzy serwerami. Warto znaleźć to, co się lubi i tego się trzymać, ale po 10 latach zauważyłem, że najlepiej rozwija się tryb PvE.
Sama społeczność nie jest specjalnie toksyczna. Znalezienie grupy do wykonania dużego wydarzenia nie zajmuje dużo czasu. Gildie chętnie przyjmują członków. „Guild Wars 2” nie zostało zaprojektowane w taki sposób, aby premiować wyłącznie hardcorowych graczy. Wprost przeciwnie!
Zdarzają się zarzuty, że jest zbyt casualowe. Uważam inaczej. Dla mnie, jako osoby, która lubi też testować inne gry, możliwość zrobienia sobie przerwy bez wiszącej nade mną kary, jest błogosławieństwem. Wiem, że mogę w dowolnym momencie odpuścić sobie „Guild Wars 2”, wrócić po miesiącu i po prostu dobrze się bawić. Nie muszę szukać nowego ekwipunku, nie czuję ciśnienia, aby jak najszybciej eksplorować ostatnio dodaną mapę. Bawię się w swoim tempie i lubię to doświadczenie eksploracji interesującego wirtualnego świata. Oczywiście jeśli ktoś chce spędzać czas na przeglądaniu statystk przedmiotów i tworzeniu optymalnego ekwipunku oraz rotacji umiejętności, to też znajdzie coś dla siebie.
To jest po prostu gra, w której każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie. Monetyzacja opiera się głównie na skórkach, dlatego alternatywny tytuł brzmi „Fashion Wars 2”. Po 10 latach nie znalazłem niczego, co kwalifikowałoby się do P2W. Komplet wszystkich wydanych do tej pory dodatków oraz wersja podstawowa kosztuje 49.99 EUR. Ale można też wypróbować tę produkcję za darmo. Jeśli ktoś zdecyduje się na pobranie tej wersji, to będzie mógł przetestować dowolną profesję oraz zwiedzić 25 map z podstawki. To sporo grania! Oczywiście darmowe konta mają wiele ograniczeń, takich jak brak możliwości udziału w rankingowym trybie PvP lub ograniczenia dotyczące możliwości wysyłania wiadomości na czacie.