O tej grze słyszał chyba każdy, kto chociaż przez chwilę marzył w swoim życiu o byciu pilotem. Pamiętam poprzednie wersje symulatora samolotu, kiedy na starych klawiaturach uczyłem się latać, a wspomagało mnie co najwyżej 256 MB pamięci RAM. Przez następne lata zawsze gdzieś nie było mi po drodze z Microsoft Flight Simulator, aż dotąd.
Kiedy tylko pojawiła się szansa sprawdzenia się w MFS szybko podjąłem decyzję, że „wchodzę w to!”. Gra to nowa odsłona wydanego pierwszy raz w 1980 roku symulatora (przez firmę subLOGIC, dwa lata później przejął ją Microsoft). Zapał mój został delikatnie przyhamowany poprzez obszerną do pobrania paczkę, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – w pilotowaniu chodzi przecież o spokój i cierpliwość. Zapuściłem zatem prawie setkę gigabajtów do pobierania.
Jak tylko gra została zainstalowana, błyskawicznie ją odpaliłem. Wiedziałem oczywiście, że czeka mnie masa szkoleń, ale nie mogłem się już ich doczekać. Pierwszego lotu nie wykonacie na pewno w godzinę, dwie czy nawet trzy. Oczywiście mam tu na myśli laików, którzy dawno nie mieli do czynienia z lotniczymi symulatorami.
Tak się składa, że nie tak dawno temu wymieniłem swojego blaszaka na dość mocną maszynę. Jest zatem okazja do testów. Przy starcie gry interfejs podpowiada mi od razu samouczek, który ma przeprowadzić mnie przez wszystkie etapy startu, lotu, sterowania maszyną w powietrzu, a przede wszystkim bezpiecznego lądowania.
Tekstury – level hard!
Po ustawieniu jakości grafiki na detale na najwyższym poziomie odpaliłem pierwszą lekcję: sterowanie maszyną w trakcie lotu. Pierwszy z elementów szkolenia jest „rozglądanie się na boki”:
Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem jakość terenu! Nie ma tutaj porównania ze starymi symulatorami, w które dane było mi grać dekadę temu!
Zanim przejąłem ster od mojego partnera w kokpicie, postanowiłem się trochę porozglądać, gdyż jest to i będzie bez wątpienia jeden z bardziej atrakcyjnych elementów rozgrywki. Tekstury najwyższej klasy, a trzeba pamiętać, że przede mną jeszcze stoi cały świat. Nie dziwię się teraz, że gra zajmuje sporo miejsca na dysku.
Microsoft Flight Simulator – sterowanie
Tak szybko, jak odpaliłem grę, tak szybko przypomniałem sobie, jak bardzo zaawansowanie jest sterowanie w tej produkcji. Ustawienia klawiszy i wszystkich skrótów to niekończąca się lista. Pokazuje to tylko jedno – mamy niesamowicie olbrzymią kontrolę nad samolotem, każdy element jest odwzorowany idealnie. Nie ma tutaj przypadku i pomocy sztucznej inteligencji. Wystarczy, że przytrzymamy za długo wolant, to wpadamy w wir i ciężko już z tego wyjść na prostą.
Gra idealna na czas pandemii!
W „normalnych” czasach bardzo dużo podróżuję. Tak się jednak złożyło, że Microsoft Flight Simulator wyszło w czasie światowej pandemii, kiedy loty są mocno ograniczone. Wirtualny świat nigdy nie zastąpi tego realnego, ale zapewnia niesamowitą rozrywkę i możliwość poznania świata z zupełnie innej perspektywy. Możemy udać się w każde miejsce na Ziemi.
Do tego gra jest mocno wymagająca, wciąga bez opamiętania, a każdy kolejny krok, nawet taki najmniejszy odbieram niczym olbrzymi sukces. Bo, kto nie radowałby się z udanego lotu?!
Nie pozostaje mi nic innego, jak przechodzić kolejne etapy szkoleń na Cessnie, a tuż po nich odbyć swój pierwszy lot. Trzymajcie kciuki, a ja postaram się lada dzień przygotować pełną recenzję, gdyż ta gra wymaga trochę więcej czasu, niżeli 2-3 godziny.