Maxcom MS572 to zdecydowanie model przygotowany na ciężkie życie. Świadczy o tym wygląd, ilość wzmocnień dookoła ekranu, jak i kompromisy, na jakie poszedł producent, aby w dobrej cenie (700zł) dostarczyć możliwie pancerny telefon. Czy jednak taki smartfon nadaje się tylko dla robotnika, a może też dla osób, które niszczą telefony na potęgę, uprawiając sport ekstremalny? To postaramy się sprawdzić w trakcie testów, a na razie moje pierwsze odczucia po otrzymaniu paczki.
Wydaje mi się, że jestem specjalnie wymagającym użytkownikiem smartfonów. Moje telefony mają raczej wygodne życie – zawsze z markowym szkłem na froncie i porządnym etui na tyle. Dzięki takiemu zabezpieczeniu przeważnie nadawały się one do dalszej odsprzedaży, ale nie zawsze… a gdyby mieć dodatkowy smartfon do zadań specjalnych, jak wypad w góry, naprawę auta czy Woodstock?
Jaki jest Maxcom MS572?
Nie ma co ukrywać, Maxcom MS572 nie kupisz dla specyfikacji technicznej, bo nawet w tej niskiej cenie 699 zł kupisz telefon o lepszej kamerze, większym ekranie czy po prostu lżejszy. Jeżeli rozważasz zakup takiego telefonu, to interesują Cię zabezpieczenia portów przed pyłem, wodą i brudem oraz MIL-STD-810 i IP68. Zaczynając jednak od początku…
MS572 wyposażony jest w procesor Mediatek Helio A20, czyli czterordzeniowy procesor z taktowaniem 1,8Ghz, wykonany w 12nm procesie technologicznym. Towarzyszą mu tylko 3GB pamięci RAM oraz 32GB pamięci wewnętrznej, która może być rozszerzona przez karty microSD o kolejne 128GB, którą montujemy zamiast jednej z kart SIM (hybrydowy dualSIM). Bateria to 4100mAh z ładowaniem 10W, a przynajmniej taka ładowarka jest w zestawie.
Front urządzenia to wyświetlacz w rozmiarze 5,7″ LCD IPS o rozdzielczości HD. Na pocieszenie, oferuje on trochę bardziej nowoczesne wcięcie w ekranie typu „U” oraz dodatkową ochronę poprzez Gorilla Glass 3. Z mojej strony mogę dodać, że spodziewałem się szerszych ramek w takim telefonie, a tutaj miłe zaskoczenie. Choć są one dość grube, nie na tyle by kuły w oczy.
We notchu swoje miejsce znalazła matryca 5Mpx do selfie, a raczej do wideorozmów (w końcu to telefon do pracy), podczas gdy z tyłu jest matryca 13Mpx z doświetleniem. Całe oczko zostało na tyle mocno zabudowane, że finalnie znajduje się odrobinę poniżej obudowy. Ciężko będzie je zatem porysować przez przypadek.
Pierwszy kontakt z pancerniakiem
W opakowaniu wraz z telefonem dostałem bardzo niewiele, tzn. tylko kabel USB/USB-C i 10W ładowarka. Do dodatków można jeszcze zaliczyć folię naklejoną na ekranie, ale nie wiem, czy byłoby to fair, ponieważ jest ona bardzo niemiła w dotyku, a dodatkowo od początku miała krawędziowe bąble. Skoro ekran został zabezpieczony przez Gorilla Glass 3, nie widzę sensu, by ją zostawić.
Maxcom MS572 jest całkiem grubaśny, ale reszta wymiarów jest już całkiem normalna – 157 mm wysokości, 77 mm szerokości i 12 mm grubości. Waży przy tym całkiem niewiele, bo 205 g. Jak zatem leży w dłoni? Bardzo dobrze. Jest wygodny, a jego obsługa jedną ręką jest bezproblemowa. To bardzo zaskakujące, bo przeważnie takie telefony kojarzyły mi się z kompletną niewygodą.
Liczne zabezpieczenia widać już na pierwszy rzut oka. Wokół ekranu możemy zaobserwować 2 materiały okalające go, przypominają one 2 rodzaje gumy, które mają zwiększyć szanse na jego przeżycie przy upadku, a wszystkie porty wokół ramki są zabezpieczone przed brudem, podczas gdy przyciski otrzymały mocne rodowanie dla lepszego wyczucia nawet w rękawiczkach. Co więcej, do wyciągnięcia tacki z kartą microSD i SIM nie potrzebujemy koniecznie dołączonego kluczyka. Jest on tak zaprojektowany, abyśmy mogli je wymienić za pomocą paznokcia albo małych kombinerek. Super pomysł – niejednokrotnie szukałem w domu igły albo spinacza, bo musiałem szybko wymienić kartę.
Na chwilę obecną, muszę powiedzieć, że Maxcom MS572 zapowiada się na całkiem normalny telefon pomimo tych sporych zabezpieczeń. Nawet jego wydajność na razie mi nie przeszkadza. Zobaczymy, jak przeżyje próbę czasu przy dalszych testach.