SpaceX i NASA wreszcie zdołali ustalić, co było przyczyną eksplozji kapsuły Crew Dragon. Do wybuchu doszło w kwietniu tego roku podczas testów systemu sterującego. Kilka miesięcy zajęła ekspertyza.
Nieszczelny zawór był główną i jedyną przyczyną wypadku. Szczelina pozwoliła, aby jeden z gazów napędzających silniki wyciekł i spowodował wybuch. Gaz dostał się do wysokociśnieniowych rur helowych na około półtorej minuty przed odpaleniem silników odrzutowych kapsuły.
Takie, oficjalnie informacje przekazała w poniedziałek firma SpaceX. We wspomnianym systemie wysokociśnieniowym znaleziono paliwo, a dokładniej tetratlenek azotu (NTO). Inżynierowie ze SpaceX poinformowali, że zastąpią wszystkie te zawory nowymi, zespolonymi, aby zlikwidować ryzyko ponownego rozszczelnienia.
Warto zaznaczyć, że firma SpaceX nie prowadziła sama badań nad przyczyną. Do ekipy dołączyli eksperci z NASA, Federal Aviation Administration i National Transportation Safety Board. Wszystko zostało dokładnie sprawdzone, dlatego też trwało to tak długo. Podczas testów na przylądku Canaveral początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Pierwsza kapsuła wystartowała zgodnie z planem, bez usterek. Problem wystąpił przy próbie odpalenia mocniejszych silników.
NASA i SpaceX zgodnie stwierdzili podczas konferencji, że śledztwu niewątpliwie pomógł fakt, że eksplozja miała miejsce na ziemi. Dzięki temu eksperci mogli przeszukać stosunkowo niewielki obszar objęty wybuchem w celu znalezienia wszystkich śladów. Wiceprezes SpaceX, Hans Koenigsman dodał, że ta sytuacja spowodowała, że Crew Dragon paradoksalnie będzie teraz bezpieczniejszy, bo zostaną wyciągnięte odpowiedni wnioski z awarii.
Crew Dragon ma transportować astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Firma planowała pierwsze starty pod koniec tego lata, jednak wszystko wskazuje na to, że odbędą się one dopiero w przyszłym roku. SpaceX stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo, dlatego niezbędne są kolejne testy w tym zakresie. Dopiero wtedy będzie możliwość wysłania ludzi na ISS.