W świecie technologii mam kilka swoich ukochanych marek.
Jedną z nich jest na pewno Sonos, czego świadectwem jest niezliczona ilość tekstów o sprzęcie tej marki. Mają oni w sobie jakość, którą ma Apple, wszystko się technologicznie zgadza, ale wiadomo, trzeba sowicie za nich płacić. Czy najnowsze dziecko Sonos Roam warte jest każdej złotówki? Tego jeszcze nie wiem, ale mam garść pierwszych wrażeń, co do których zapraszam Was, jeszcze przed pełną recenzją.
Kiedy pojawił się oficjalnie Roam w sieci, nie ukrywałem swojego rozczarowania. Sam Roam nie był tu niczego winien, ot po prostu liczyłem, że Sonos w końcu pokaże swoje słuchawki, ale tak się nie stało. Nic straconego, bo zgodnie z nową polityką, którą zapowiedziała marka, wracają do prezentowania 2 nowych produktów w każdym roku. Nic więc straconego, a słuchawki mogą się pojawić w drugiej połowie 2021.
A jaki jest Sonos Roam?
Taki jak się Wam wydaje, że jest, jeśli zwróciliście uwagę na zdjęcie główne tego artykułu. Jest dokładnie taki, jakiego go oczekujecie znając dorobek Sonosa. Jest świetnie wykończony, jest zgrabny, niewielki i to co najważniejsze, gra zaskakująco dobrze. Na tym właściwie możemy zakończyć pierwsze wrażenia, a ja mogę się brać za intensywne testy.
A zupełnie serio, to nawet i kilka męczących drobiazgów się znajdzie, o czym za chwilę. Po włączeniu urządzenia jego konfiguracja i dodanie do zestawu tych istniejących głośników, to kwestia dwóch minut, dosłownie. Głośnik standardowo pobrał aktualizacje i właściwie był gotowy do użytku.
No to odpalajmy
Nie miałem specjalnie wielkich oczekiwań od Roama, w końcu to niewielki głośnik, którego ogromną zaletą jest to, że może stanowić bezprzewodowy element waszego zestawu głośników Sonos, ale gdy straci kontakt z domową WiFi, możecie śmiało łączyć się z nim poprzez Bluetooth. Dźwięk płynący z tego maleństwa jest zaskakująco świetny, ale tak serio świetny, więcej w pełnej recenzji.
Roam w ramach interfejsu posiada kilka guziczków do sterowania, zlokalizowanych w górnej części obudowy (całe szczęście są wciskane, a nie dotykowe) i włącznik z tyłu/boku urządzenia. Do testów otrzymałem go także w zestawie z ładowarką indukcyjną, która doskonale uzupełnia zestaw i pięknie się komponuje z głośnikiem.
W tej perfekcyjnej relacji pojawiły się jednak skazy. Głośnik potrafi się włączać sam, kiedy włączony jest do ładowania indukcyjnego lub wzbudzany jest w sposób, o którym jeszcze nie znam. Tak samo przełączanie się między głośnikiem, a zestawem głośników. Wystarczy przytrzymać guzik play i Roam włącza się w zestaw pozostałych głośników, ale póki co, działa mi ta opcja tylko i wyłącznie przy połączeniu z TV, a nie np. ze Spotify.
Zwalam to jednak póki co na moją ignorancję w stosunku do instrukcji obsługi, ale obiecuje to wyjaśnić do czasu pełnej recenzji, która pojawi się niebawem!