Patrząc na technologiczne trendy w nagłówkach, to tytuł powinien głosić Skype zmienia swoje logo. TYLKO PO CO? Jakby złośliwym nie być, to pytanie jest bardzo zasadne. Dorzucając jeszcze więcej ironii, wygląda jakby ktoś upuścił powietrza z tych wszystkich bąbelków.
Zacznę od drobnej retrospekcji. Było dokładnie tak. Bardzo charakterystycznie, nie do pomylenia. A to się chwali, bo ostatnio to wszystkie te globalne twory wyglądają jak spod ręki jednego artysty, w dodatku takiego na głębokim kacu.
Jak jest teraz?
No i jak się do tego najsprawniej odnieść? Zostawili sobie sygnet, upuścili nieco powietrza z logotypu i dodali nieco bardziej ociosany font. Efekt końcowy niestety nie powoduje euforii w moim przypadku. Nie chce tu wychodzić na malkontenta, ale tą rewolucję oznaczyłbym kategorią z serii: czy to naprawdę było konieczne?
Okazuje się, że tak. Jak szumnie twierdzą zachodnie serwisy branżowe, całość zmian podyktowana była ujednoliceniem całej identyfikacji w portfolio Microsoft. Mimo, że pierwotne logo z pewnością w nowe trendy nie do końca się wpisuje, to miało swój charakter i ogromną rozpoznawalność. Teraz wizualnie stało się kolejnym produktem giganta. Jednak jak to bywa najczęściej, psy szczekają, karawana jedzie dalej. Za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał o nadmuchanych bąbelkach.