Trudno w to uwierzyć, ale Linux w styczniu 2024 roku osiągnął światowy udział na poziomie 4,03%. Pięć lat wstecz liczby wyglądały znacznie inaczej, a udział wynosił zaledwie 1,58%. Co oznacza to dla rynku?
W zasadzie to nie „Linux”, lecz „Linux/GNU”, natomiast na potrzeby tego wpisu będziemy generalizować i stosować skrócona nazwę. Oczywiście jest o czym mówić, gdyż wzrost udziału rynkowego jest niemały i znacząco odbiega od tego, z czym mieliśmy do czynienia w ostatnich latach.
Według samego Linuxa Torvaldsa, twórcy jądra Linuxa, system z uwagi na brak ujednoliconego środowiska graficznego i brak standardu obsługi pakietów nie może przebić się do świadomości przeciętnych Kowalskich tudzież Smithów. Skąd więc nagły progres? Można zawdzięczać go grom. Tak grom!
Gwałtowny wzrost popularności Linux zawdzięcza grom
Brzmi to niedorzecznie, szczególnie że emulacja gier na pingwinku nie należy do najsprawniejszych. Wine nie zawsze załatwiał sprawę, a przynajmniej nie robił tego szczególnie dobrze jeszcze jakiś czas temu. Co więc się stało?
Powodem sukcesu jest Steam Deck. Kieszonsolka twórcy platformy Steam, czyi Valve. Okazuje się, że poza możliwościami dedykowanymi do gier, urządzenie oferuje całkiem rozbudowany tryb stacjonarny. Jak można się domyśleć, całość bazuje na Linuxie i może zachęcać użytkowników do poznawania platformy.
Nie, nie będziemy mieli roku Linuxa
Nie, rok 2024 nie będzie rokiem Linuxa, podobnie jak nie był nim 2022, 2023, 2020, 2000 czy 1990 rok. Linux to nisza, choć oczywiście systemu unixowe mają swoje zastosowania. Nie będą one jednak chętnie wykorzystywane przez domowych użytkowników. Dystrybucje takie jak Mint, Ubuntu czy mniej przyjazne, ale wysoce konfigurowalne opcje, jak Fedora oferują naprawdę wiele. Nie jest to jednak poziom wygody, którego przeciętny user oczekuje od systemu. Z tego też powodu większość z nas wybiera Windowsa lub tak jak w przypadku lwiej części redakcji dailyweb – macOS.
Mimo wszystko chciałbym wyrazić uznanie dla Linuxa i jeśli tylko uda mi się znaleźć nieco więcej czasu, z chęcią wrócę do zabawy różnymi dystrybucjami. Z wypiekami na ustach przypominam sobie czasy konfigurowania Fedory „z palca” i długie godziny z zaprzyjaźnionym programistą, który mieszkał piętro wyżej i wprowadzał mnie w tajniki platformy pomiędzy partyjkami szachów.