Kilka trybów głośnika Bluetooth zamkniętych w niewielkiej obudowie zazwyczaj oznacza kompromisy. Mam wrażenie, że w przypadku Pure StreamR Splash… właśnie tak jest.
Od bardzo dawna zastanawiałem się nad kupieniem małego, przenośnego głośnika łączącego się przez Bluetooth, żeby mieć możliwość słuchania muzyki w różnych pokojach z jakością lepszą niż smartfonowa. Jak tylko pojawiła się propozycja przetestowania Pure StreamR Splash, to bez wahania wyrwałem się do testu. Oczekiwania miałem więc spore, dlatego głośnik od samego początku przechodzi różne próby.
Zaczynając oczywiście od początku (cóż za zaskoczenie!), StreamR Splash przyszedł w dość prostym opakowaniu. W środku nie znalazło się nic poza kablem ładowania, sznurkiem, papierologią i samym urządzeniem. Jest schludnie i bez bajerów. Może przydałby się jakiś mały pokrowiec do transportu, ale na to nie mamy co liczyć.
Sam głośnik jest ciężkawy i solidny – dół z mieszanki gumy i miękkiego plastiku, boki z twardszego tworzywa i górna, ponownie miks gumy (na przyciskach) i sztucznego materiału. Na przedniej ściance mamy też mały ekran LCD wyświetlający informacje na temat włączonego trybu, wybranej stacji radiowej, utworu i tak dalej. No właśnie – w głośniku mieszczącym się do torebki typu nerka, mamy funkcje:
- DAB+
- radio FM
- odtwarzanie przez Bluetooth
- wbudowanego asystenta Alexa
- odtwarzanie przez kabel 3.5 mm
Najważniejsze jest… najsłabsze
Naturalnie do tego trzeba było też dołożyć odpowiedni głośnik, a wszystko obudować tak, by spełnić normę IP67 zapewniającą pracę w wodzie i pyle. Gdzie tu kompromisy? Ano… w jakości dźwięku. Niestety Pure StreamR Splash ma duże problemy z odtwarzaniem wyższych tonów regularnie wypuszczając z siebie nieprzyjemne syki i „cyknięcia”. Dobrze, że bass jest całkiem niezły.
Vifa City głośnik legendarnej firmy, który nieźle wygląda i jeszcze lepiej gra
Dodatkowo dziwnie działa radio FM (nie mam możliwości przetestowania DAB+ przez brak tego typu stacji w mojej okolicy), które gubi sygnał zależnie od ułożenia urządzenia. Pomaga wbudowana antena, którą jest… kabel 3.5 mm owinięty wokół obudowy. Sprytne rozwiązanie!
Jak już wspominałem, testy przeprowadzane są w różnych pomieszczeniach – a możliwość wsadzenia StreamR Splash pod prysznic to sama przyjemność. W końcu kto nie chce w czasie kąpieli posłuchać muzyki i pośpiewać, niech pierwszy rzuci kamień! Certyfikat IP67 pozwala na dość odważne zawieszenie głośnika na uchwycie prysznica bez obawy o uszkodzenie. Dołączony w zestawie sznurek idealnie się do tego sprawdza, dlatego to – na tę chwilę – największy plus urządzenia.
Du ju spik inglisz?
Szkoda, że Alexa nie wspiera języka polskiego. Komunikacja po angielsku dla niektórych jest niemożliwa (z jasnych przyczyn), a czasami po prostu uciążliwa. Sama rozmowa jest dość prosta i na odpowiednim poziomie, chociaż asystent czasami nie rozumie trudniejszych słów idąc po najmniejszej linii oporu – przykładem było moje pytanie „czym jest foyer (fłaje)”, które Alexa odczytała jako „czym jest fire (fajer)” i przytoczyła definicję ognia.
Dużym plusem jest też bateria głośnika – ustawianie, kilka godzin grania, krótkie polecenia dla asystenta, próba poszukiwania stacji radiowych i nadal pozostaje 60% zasilania. Producent obiecuje nawet 20h działania i jestem w stanie uwierzyć w takie osiągnięcia. Na pewno sprawdzę to w najbliższych dniach.
Pełna recenzja Pure StreamR Splash już jest na DailyWeb.