W ostatnich tygodniach sporo mówiło się o proteście przeciwko wprowadzeniu SOPA. Wielkie serwisy miały wyłączyć swoje usługi. Wszyscy zapowiadali wiele, ale chyba nie poszło tak jak się tego spodziewaliśmy.
Nie wiem jak Wy, ale ja oczekiwałem bynajmniej rzeczywistego wyłączenia serwisów. Rzeczywistość jednak zawiodła – zamiast wielkiego protestu, skończyło sie na kilku przekierowaniach na stronę z informacją na temat protestu i nic po za tym. Np. taka Mozilla – wchodząc na jej główną stronę zostaniemy przekierowani na odpowiednia podstronę. Ale kto próbował wejść w link https://www.mozilla.org/en-US/firefox/new/, a następnie kliknąć w napis „Mozilla” u góry strony wie, że tym sposobem można ominąć przekierowanie.
Inne strony też sie nie popisały – jak donosi Maciek Wilczyński na swoim koncie Twitter. Według niego wystarczyło kilka kliknięć w Firebugu (dodatek do FF) i można było bez problemu korzystać z encyklopedii Wiki. Reddit też jakoś działał (śledziłem go od kilku dni, ale może tylko na kilka godzin wyłączyli). Nawet WordPress się przyłączył – oni na stronie informacyjnej zamieścili link pozwalający kontynuować przeglądanie ich strony. Imgur – serwis do dzielenia sie obrazkami także wstawił jedynie informację o swoim stanowisku. Google jedynie wstawiło link pod wyszukiwarką, a w Stanach pojawiło się Doodle nawiązujące do sprawy. Twipic zmieniło swoje logo dodając napis „Stop censorship” – podobnie poczyniło PHP zasłaniając header czarnym pasem z odpowiednim linkiem.
Fakt – były witryny, które na poważnie podeszly do sprawy np. Minecraft. Ale powiedzmy sobie szczerze – ruszyło to kimś powaznym? W Minecrafta grają głównie dzieci, więc to nie jest zbyt trafiony target. Do tego jeszcze pare innych pomniejszych.
Moim zdaniem cały ten prostest sie nie udał. Wyszło na to, że grupa przeciwników to tylko stadko krzykaczy. A jak to mówią u mnie na wsi: „Krowa która dużo ryczy, mało mleka daje”. Tutaj jest podobnie. Zamiast wielkiego sprzeciwu mieliśmy do czynienia z dziwną próbą pokazania że świat się zatrzyma jeżeli „wyłączy się” (tudzież wstawi lipne przekierowanie) niektóre serwisy internetowe na kilka godzin. Jedynym sukcesem jest zwrócenie uwagi sporego grona ludzi na problem ustawy.
I żeby nie było – ja od samego początku popierałem akcję, jednak rzeczywistość zmusiła mnie do napisania takiego a nie innego komentarza do całej sprawy.