Do napisania tego tekstu przymierzałem się już dawno, a jakieś notatki w szufladzie też leżały. Życie i to, co dzieje się aktualnie dookoła zmusiło mnie do przyspieszenia, ale może to i dobrze. Wielu z nas trafiło teraz może nie na tyle kwarantanne, co przymusowe siedzenie w domu i pracę zdalną.
Powody są oczywiście wiadome – koronowarius pośrednio. Sytuacja i decyzje rządu naszego kraju wpłynęły na szkoły, przedszkola, a nawet żłobki. Efekt domina był natychmiastowy – zamknięte przedszkola i żłobki, dzieci muszą zostać w domu, a z dziećmi – ich rodzice. To oczywiście jeden z przykładów, bo jeszcze przed zamknięciem placówek, wielu pracodawców zamykało biura, albo chociaż prosiło pracowników o pracę zdalną, jeśli jest taka możliwość. Teoretycznie miało to potrwać kilka dni, następnie dwa tygodnie, ale jak widzimy, sytuacja jest dynamiczna i nie wiadomo, jak długo może to się ciągnąć.
Jak sobie poradzić w pracy zdalnej, która jest dla nas nowością?
Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale pracuję w ten sposób (z własnego wyboru rzecz jasna) już od ponad 13 lat, jakąś wiedzę więc w tej dziedzinie posiadam. Za mną różne okresy: od wielkiego „hurra”, bo przecież sam sobie jestem szefem, no i jestem w domu, poprzez chęci rzucenia tego wszystkiego, po chęć ucieczki do jakiegoś korpo. Lata jednak lecą, a ja dalej na swoim i jestem z tego powodu szczęśliwy.
Zorganizuj sobie środowisko pracy
Teoretycznie przymusowa praca zdalna ma potrwać góra dwa tygodnie. Jak widzimy jednak dzieje się coraz gorzej, więc taka praca w domu może, a zapewne znacznie się przedłuży. Nie traktujmy jej więc jako tymczasowego rozwiązania, bo to najgorsze co może być. Już od pierwszych dni stwórzmy sobie osobne środowisko pracy, oczywiście w miarę lokalowych możliwości. Jeśli możemy sobie na to pozwolić – wydzielmy osobne pomieszczenie, nawet jeśli ma to być skromny 4-5 metrowy pokój. Jeśli takich możliwości nie mamy, to nic nie szkodzi – nawet w pokoju dziennym możemy wydzielić sobie kąt, który przeznaczymy na pracę i tylko na pracę.
To jest bardzo istotne, aby nie mieszać przestrzeni prywatnej z tą, gdzie pracujemy. Wiem, fajnie to brzmi, że siedzimy sobie na kanapie przed TV i pracujemy. Jednak weźmy pod uwagę, że zazwyczaj na tej kanapie siedzieliśmy po pracy, co więc zrobimy dzisiaj? Odłożymy laptopa i dalej będziemy przyspawani do swojego miejsca. Jest to dobre, ale na 2-3 dni, później będziemy mieli dość tego miejsca, pracy i domu.
Wydzielamy więc pokój, samo biuro, czy nawet fotel. I tylko i wyłącznie tam pracujemy – nigdzie indziej. Po zakończonej pracy zostawiamy tam laptopa, dokumenty i wszystko, co z pracą związane i omijamy szerokim łukiem przez resztę dnia. Jeśli mamy osobny pokój to problem jest mniejszy, bo wystarczy pomieszczenie zamknąć i po problemie – możemy odciąć się od zawodowych spraw.
Przede wszystkim: pracuj tam, gdzie nie robisz innych domowych czynności.
Zabierz wszystkie rozpraszacze
Skoro pracujemy w domu, to pracujemy – a nie robimy innych obowiązków domowych typu sprzątanie, gotowanie, prasowanie i co tam jeszcze w domu robicie. Poświęcamy czas na pracę i nic innego. Nie włączamy więc telewizji (chyba, że w pracy to robiliśmy), nie włączamy Netflixa, Facebooków i innych rozpraszaczy. Pamiętajmy, że czym szybciej wykonamy swoje obowiązki, tym szybciej „wyjdziemy z pracy” jakkolwiek to brzmi.
Jeśli już nie możemy skupić się na pracy, bo przecież to dom, to warto rozważyć jakieś narzędzia poprawiające koncentrację – może to być muzyka (list „do pracy” jest na Spotify pełno), a nawet medytacja – co kto lubi.
Jeśli są z nami dzieci w domu – powinniśmy zorganizować im tak czas i zajęcia, abyśmy mogli znaleźć chwilę, aby wykonać swoje zadania. Jeśli natomiast dzieci są starsze, to warto im wytłumaczyć, że jesteśmy teraz w pracy i prosić, aby w miarę możliwości nie przychodziły do nas z byle powodem. (nie mam dzieci, więc nie czepiajcie się o ten punkt ;) ).
Nie rób nadgodzin!
Banalnie to brzmi, ale wiem z doświadczenia, że jest to bardzo kuszące. „Jestem w domu, szybko coś ogarnę, mam laptopa przy sobie” – nie! Praca jest pracą, traktujmy ją i zachowujmy się tak, jakbyśmy chodzili do biura, a laptopa i wszystkie dokumenty zostawiali w firmie. Po prostu.
Dotleniajmy mózg
Sam mam problem z tym punktem, ale mobilizacja jest niezbędna w tym przypadku. Idąc do pracy, nieważne czy jedziemy autem, idziemy na piechotę czy innymi środkami transportu, zawsze nasz mózg w jakimś stopniu dotleniamy. Odpowiednie dotlenienie jest niezbędne do produktywnej pracy. Warto rozważyć krótkie spacery w ciągu dnia, nawet wyjście na 5 minut. Przewietrzenie mieszkania też jest rozwiązaniem, szczególnie że za oknem wiosna. Do tego trochę ruchu – rozciągnięcie się, wszystko, byleby nie siedzieć w jednej pozycji.
I ostatnie: zachowajmy spokój
Łatwo powiedzieć, ale warto w tych ciężkich tygodniach, a nawet najbliższych miesiącach zachować spokój. Wyłączmy TV, nie nakręcajmy się, żyjmy dalej tak jak do tej pory (oczywiście poza niezbędnymi zmianami). Nie ma nic gorszego niż panika i nerwy. W domu nie trudno o sprzeczki, szczególnie jeśli na pracę zdalną został oddelegowany zarówno mąż, jak i żona (o dzieciach nie wspominając). Cierpliwość popłaca.
Na odprężenie w pracy zdalnej: podcast
Jakiś czas temu nasi redakcyjni koledzy nagrali specjalny odcinek podcastu dedykowany właśnie pracy zdalnej. Cenne uwagi osób pracujących w podobny sposób – do posłuchania nawet w trakcie pracy.
https://open.spotify.com/episode/4di7wM254bBfRtKBjBXlCw?si=4tiAN35DTxK38-IUqKcgxw