Po kilku miesiącach od zapowiedzi Google Clips trafiło w ręce pierwszych klientów. Niestety, jeśli wierzyć pierwszym recenzjom, smart-kamerka Google jak na razie rozczarowuje.

Kiedy w październiku, przy okazji premiery nowego Pixela, Google zaprezentowało Clips, gadżeciarze z całego świata przecierali oczy ze zdumienia. Koncept był świeży i genialny w swojej prostocie – napędzany sztuczną inteligencją aparat, który automatycznie robi zdjęcia w najbardziej odpowiednich momentach. Produkt, który pozwoli nam cieszyć się chwilą bez skupiania uwagi na potrzebie jej rejestracji. Brzmiało świetnie! Niestety dziś już wiemy, że realizacji wciąż daleko do tych założeń.

Google Clips – specyfikacja

Zacznijmy może od garści faktów. Kamerka posiada matrycę o rozdzielczości 12 MP i wyposażona jest w obiektyw o polu widzenia 130 stopni. Urządzenie nie posiada ekranu, ma 16 GB pamięci wbudowanej i rejestruje obraz z prędkością do 15 kl./s. Według zapewnień producenta bateria zapewnia do 3 godzin ciągłej pracy pomiędzy ładowaniami. Jak widać nie są to parametry, które robią szczególne wrażenie.

Jednak to nie specyfikacja miała być głównym atutem Google Clips. Dzięki zastosowaniu sztucznej inteligencji kamera miała samodzielnie identyfikować najlepsze momenty na zrobienie zdjęcia. Algorytm miał brać tu pod uwagę czynniki, które składają się na „perfekcyjne zdjęcie” – od zasad kompozycji, po samą tematykę fotografii. Według zapewnień Google, do stworzenia sztucznej sieci neuronowej urządzenia wykorzystano doświadczenie filmowców i fotografów.

https://youtu.be/JXh1yyvXpwo

Założenie było proste: podczas rodzinnej uroczystości użytkownik przypina kamerkę w odpowiednim miejscu i przestaje martwić się o robione zdjęcia. Clips wychwytuje najlepsze momenty przyjęcia i rejestruje je za pomocą krótkich klipów (przypominających raczej obrazy GIF). Co ciekawe, sami możemy też „uczyć” urządzenie na jakie ujęcia powinien zwracać uwagę dając mu dostęp do biblioteki Google Photos, czy też samodzielnie wykonując niektóre zdjęcia.

Google Clips – koncepcja vs. rzeczywistość

Recenzje jakie ukazują się w sieci nie pozostawiają jednak złudzeń – mimo świetnego pomysłu, Google czeka jeszcze długa droga do jego pełnej realizacji. Największe zarzuty dotyczą jakości zdjęć, zwłaszcza tych robionych w pomieszczeniach – nie brak tu nieostrości i szumów. Użytkownicy wypunktowali również brak możliwości rejestracji dźwięku. Szerokie pole widzenia aparatu co prawda pomaga w jego ustawieniu, jednak nie pomaga w fotografowaniu ludzi, ponieważ wyraźnie zniekształca rysy twarzy.

Co najważniejsze jednak, Clips wydaje się nie być tak wszechstronny i wygodny w użyciu jak zapowiadano. Aby cieszyć się dobrymi zdjęciami wciąż musimy pamiętać o jego odpowiednim ustawieniu, a także przestawianiu co jakiś czas aby nie rejestrował wciąż tych samych rzeczy. W przypadku imprez rodzinnych, zwłaszcza tych z udziałem dzieci wcale nie jest to taka prosta sprawa. Brak ekranu sprawia, że dopóki nie odtworzymy obrazu na naszym telefonie (Clips jest kompatybilny z Pixelami, iPhonami oraz Galaxy S7 i S8), nie przekonamy się, co tak naprawdę zostało zarejestrowane. I o ile z czasem Clips ma nauczyć się lepiej dostosowywać do naszych preferencji względem zdjęć, o tyle na początku większość ujęć może wydawać się bardzo przypadkowych.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Google Clips jest bez wątpienia urządzeniem innowacyjnym. Biorąc jednak pod uwagę jego niedoskonałości, klasyfikuje się ono bardziej w kategoriach technologicznej ciekawostki niżeli sprzętu, który miałby zająć stałe miejsce w domach konsumentów. Przy obecnej funkcjonalności raczej wątpliwe bowiem, aby zajął miejsce coraz lepszych aparatów w smartfonach. Jeśli jednak Google zdecyduje się kontynuować serie, już za kilka lat możemy mieć do czynienia z naprawdę imponującym sprzętem.

Google clips – cena

Clips dostępny jest jak na razie jedynie na rynku amerykańskim. Kosztuje 249 USD i można kupić go za pośrednictwem Google Store, Best Buy, B&H i Verizon.