Słyszeliście o firmie Stunlock Studios? Jeżeli nie to trudno się dziwić. Od kilku lat poszukują swojej niszy. Trochę eksperymentują, ale najczęściej po prostu rzucają się na to, co jest obecnie modne. Czy im to wychodzi? Różnie. Przynajmniej jeden ich produkt cechowało ciekawe podejście do tematu. Niestety, musieli kombinować. Podejrzewam, że przyczyna była prozaiczna – niedostatek pieniędzy. Tyle się natłukłem na temat Stunlock Studios, a nie napisałem, czym się zajmują. Jeżeli czytacie moje teksty na DailyWeb, to na pewno już wiecie.

Tak, tworzą gry. Jest to szwedzkie studio, które odpowiada za „Battlerite”. Wcześniej mieli kilka innych projektów, ale chciałbym skupić Waszą uwagę właśnie na tym tytule. Ląduje na Steamie we wrześniu 2016 roku, jako produkcja we wczesnym dostępie. Rok później, w listopadzie, ma oficjalną premierę. Jak sobie radzi? Raczej niespecjalnie dobrze.

W dniu wyjścia ze wczesnego dostępu grę odwiedza 45000 osób, potem jest gorzej. Aktywność spada, obecnie utrzymuje się na poziomie 500 – 700 graczy. „Battlerite” jest tytułem darmowym, nastawionym na PvP.

To arena brawler, czyli produkcja, w której gracze wcielają się w bohaterów i biorą udział w starciu. Wygrywa tylko jedna drużyna. Jeżeli chcecie spróbować swoich sił, to się spieszcie. Stunlock Studios zapowiedziało, że być może zakończy utrzymywanie tego tytułu. Dlaczego? Jest za mało graczy, co na pewno przekłada się na wyniki finansowe.

Planet9 od Acer to nowy portal społecznościowy dla graczy! | IFA 2019

„Battlerite” to ciekawy przypadek. Pojawia się, gdy na rynku nieźle się mają MOBY. Wtedy nawet „Heroes of the Strom” wyglądało obiecująco. Cechą wyróżniającą tytuł Stunlock Studios są krótkie, piekielnie dynamiczne, starcia. Na dodatek, po upływie określonego czasu, pole gry zaczyna się zwężać. Osoby pozostające poza okręgiem, otrzymują obrażenia. Przypomina Wam to coś? Tak! Popularne battle royale! Stunlock Studios postanowiło spróbować wskoczyć na falę popularności tego gatunku i wydało „Battlerite Royale”. Z tymi samymi bohaterami, co w „Battlerite Arena”, bo tak zaczęli nazywać poprzednią produkcję.

Okazało się nowa forma zabawy, nie przypadła graczom do gustu. Nic dziwnego. Nie miała w sobie absolutnie nic ciekawego. Stunlock Studios wpadło w pułapkę.

„Battlerite Royale” zostało opublikowane jako samodzielny produkt, a nie jako nowy tryb. Co już samo w sobie jest kuriozalnym pomysłem. W „Battlerite” mieli już aktywną społeczność, rozwijali tę grę, dodali sezony, postarali się o lepsze zbalansowane postaci. W pewnym momencie mocno przebudowali rozgrywkę, aby była bardziej atrakcyjna. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, że studio zaznało swoją niszę, ale wtedy pojawiło się „Battlerite Royale”. Do kogo w ogóle był skierowany ten produkt? Do osób, które znały wcześniejszy tytuł? Tylko że ci gracze już poświęcili sporo czasu na zabawę w „Battlerite Arena”. Mieli odblokowane skórki oraz różnego rodzaju nagrody sezonowe. Po co mieliby zaczynać przygodę od nowa w „Battlerite Royale?” Nie chcieli, co przełożyło się na niskie zainteresowanie tytułem.

Wyraźnie widać, że firma nie pozyskała także nowych użytkowników. Nie mieli nic ciekawego do zaproponowania. A musieli zmierzyć się z takimi tytułami jak „Fortnie” oraz „PUGB”.

Na dodatek, od wydania „Battlerite Royale” we wczesnym dostępie w sierpniu 2018 roku, utrzymywali dwa produkty równolegle. Co na pewno musiało być trudne. Tym bardziej że obie gry korzystały z dokładnie tych samych zasobów, różniła je tylko główna pętla rozgrywki. Dla mnie wyglądało to, jak skok na kasę, trochę desperacki. Dlatego sytuacja, w której znalazło się Stunlock Studios, jest ciekawa.

Uplay+ do końca września za darmo z tytułami: „The Division 2” i „Heroes of Might and Magic”

Po pierwsze free to play, nie jest receptą na sukces. Darmowe gry muszą ciągle szukać nowy graczy. Odbiorcy takich tytułów nie czują się zawiązani z produkcją. Ten element pojawia się, dopiero gdy zaczną inwestować. Czas lub pieniądze. Co prowadzi do drugiej sprawy.

Aby zmonetyzować gracza, trzeba go najpierw zaangażować. Myślicie, że macie na to całą godzinę? A skąd! Liczy się pierwsze 10 minut. Dlatego tak kluczowy jest tutorial oraz to, co dzieje się zaraz po nim.

Dobrze zrealizowane gry free to play mają to do siebie, że ciągle machają użytkownikowi marchewką przed oczami. Zawsze jest coś, do czego gracz dąży. Warto także pamiętać, że nie monetyzują się wszyscy. Dlatego tak ważna jest liczba aktywnych graczy. Po trzecie próby zarobienia na modnych gatunkach rzadko kończą się sukcesem. Powód? Konkurencja, która już jest na rynku. Trzeba mieć ciekawy, oryginalny produkt, aby z nią walczyć. A i to nie gwarantuje sukcesu. Bo dlaczego ktoś ma porzucać grę, w której spędził kilkaset godzin, na rzecz nowej przygody? Pozyskiwanie nowych odbiorców dla darmowych gier to dość złożona sprawa.

Zastanawiam się, co teraz zrobi Stunlock Studios. Może czas na autochess? Zasoby mają, wystarczy odpowiednio przebudować mechanikę rozgrywki. W końcu to taki popularny gatunek…