Wiele mówi się o naszej prywatności na Facebooku – co jakiś czas do mediów docierają informacje, jak to nasze dane nie są chronione i jakim zagrożeniem jest dla nas obecność na portalu Marka Zuckerberga. Oczywiście – niektóre z nich są w pełni zasadne, inne jednak wydają się kolejnymi „teoriami spiskowymi” przeciwników najpopularniejszego portalu społecznościowego.

Wczoraj natrafiłem w sieci na nowe narzędzie, które uświadomiło mi, jak wiele mogą się o mnie dowiedzieć postronne osoby. Akurat w moim przypadku nie wywarło to na mnie aż tak wielkiego wrażenia – większość informacji, które udostępniam w mediach społecznościowych mają status publicznych, ale dla osób, które starają się strzec swojej prywatności, Stalskcan może być pewnym zaskoczeniem.

Jak to działa?

Wystarczy podać link do profilu osoby, którą chcemy „przejrzeć”, a kilka sekund później Stalkscan pokaże nam wyniki. I tak, dowiedziałem się do jakich grup należy mój przyjaciel, jakie posty polubił na Facebooku, kto jest członkiem jego rodziny, czyje zdjęcia skomentował, z kim wchodził ostatnio w interakcję. A opcji jest naprawdę o wiele, wiele więcej:

stalkscam
Twórcy serwisu jasno zwracają uwagę, że nie narusza on ustawień prywatności na Facebooku. „Tylko ja” pozostaje „Tylko ja”, a Stalkscam pokazuje jedynie ukryte treści, do których można mieć dostęp „błądząc” po Facebooku.

Pomyśl dwa razy

Oczywiście – nie zachęcam teraz do śledzenia wszystkiego i wszystkich, ale chciałem jedynie zwrócić uwagę na to, że czasami warto zastanowić się dwa razy, co robimy w mediach społecznościowych. Już widzę rekruterów, których Stalkscan stanie się ulubionym narzędziem pracy.

PS Dzięki Stalkscan dowiedziałem się, jak bardzo dziwne strony lubię na Facebooku. Co ja kiedyś miałem w głowie?! Czas na totalną czystkę. Przynajmniej tyle pożytecznego z narzędzia do – de facto – inwigilacji innych.