Od pewnego czasu na rynku pojawia się coraz to więcej urządzeń, które oprócz przyzwoitych parametrów posiadają również możliwość obsługi sieci 5G. Kolejnym z nich jest Motorola Moto g 5G. Całe szczęście tym razem to nie telefon za kilka tysięcy zł, a przyzwoity średniak.

Motorola Moto g 5g zaprezentowana została w grudniu 2020 roku. Przyznaje się, że odkąd trafiła do mnie na testy, spędziła ze mną naprawdę sporo czasu. Czy się polubiliśmy? Zobaczcie sami!

Motorola Moto g 5G średniak z niezłym zapleczem

Warto na wstępie wspomnieć, że Motorola ostatnimi czasu dosyć dziwnie nazywa swoje telefony, a w ich nazewnictwie i hierarchii można się pogubić. Bo oto mamy dwie linie flagowców – te z prawdziwego zdążenia nazwane Edge oraz klapkę ze składanym ekranem RAZR. Do tego dochodzi też linia z nazwą One, która określa pewne cechy. To dla przykładu to One Vision, One Macro czy One Zoom. Jest też budżetowa seria E oraz bardziej zaawansowane G, modele te posiada kilka wariantów i doczekała się kilku generacji.

Motorola Moto g 5G

Recenzowany przeze mnie sprzęt to ten z ostatniej grupy produktów. Mają one cechować się przyzwoitymi parametrami i odpowiednią ceną. Moto g 5g wpasowało się w te ramy idealnie. To jeden z najbardziej przystępnych cenowo telefonów z obsługą sieci 5 generacji. Jego cena na stronie producenta to 1499 zł (1399 zł po rabacie), oczywiście nie jest problemem znalezienie tańszej oferty.

Co dostaniemy w tej cenie?

Motorola przyzwyczaiła nas do tego, że rok rocznie odpuszcza rynek flagowców. Oczywiście należy tu odnotować nieśmiałą próbę powrotu z modelem Edge. Nadal jednak myśląc o Motoroli, na myśl przychodzą mi telefony ze średniej półki. Trzeba jednak tu przyznać, że Motorola ma w tej materii duże doświadczenie i „umie w średniaki” jak mało kto.

Motorola Moto g 5G

Szczerze pisząc zdziwiłbym się gdyby zobaczył produkt nie przemyślany, niespójny czy źle wyceniony. Tak, więc w cenie bliskiej 1500 zł otrzymujemy telefon napędzany procesorem Snapdragon 750 5G, 4 GB pamięci RAM, 64 GB pamięci na dane, wyświetlaczem 6,7 cala (FHD+, 2400 × 1080 pikseli, 394 ppi) oraz aparatem selfie 16 MP i potrójnym aparatem tylnym:

  • 48 MP (f/1,7, 0,8 μm), oraz przy 12 MP (f/1,7, 1,6 μm) Quad Pixel,
  • 8 MP (f/2,2, 1,12 μm) obiektyw ultraszerokokątny 118° 
  • 2 MP (f/2,4, 1,75 μm) aparat do macro

Oczywiście na pokładzie nie zabrakło NFC, obsługi kart pamięci, złącza słuchawkowego czy obsługi dwóch kart Nano SIM. Nie zabrakło również czytnika palców, ten jest jednak tradycyjny i umieszczony na pleckach urządzenia. W przeciwieństwie do niektórych modeli tej firmy telefon został nie tylko pokryty oleofobową powłoką, ale spełnia również normę odporności IP52 (ochrona przed pyłem i padająca pod kątem wodą).

Motorola Moto g 5G
Drobna faktura, widoczna w silnym świetle.

Akumulator telefonu to ogromne 5000 mAh, które ma pozwolić na dwa dni pełnego użytkowania i to takie bez skrępowania. Gdy akumulator się rozładuje, można do szybko naładować dzięki ładowarce TurboPower 20 W (w zestawie ;) ). Motoroli nie naładujemy za to bezprzewodowo. Telefon dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – Frosted Silver i Volcanic Grey. Prezentowany telefon to ten drugi a nazwa koloru może być myląca.

Pierwsze wrażenia

Uwielbiałem unikalny styl Motoroli, który wyróżniał serię G na tle innych serii i innych marek. Aparat w kształcie okrągłej wyspy i profilowane brzegi – to coś, co było na tyle unikalne, że nie można było pomylić telefonu Motoroli z żadnym innym. Niestety jakiś czas temu pożegnaliśmy te unikalne cechy, co uczyniło Motorole bardziej podobną do konkurencji. Co ciekawe, dużo osób ucieszył taki krok. Mnie mniej, mimo to rozumiem, że preferencje ogółu musiały tu przeważyć szale w kierunku bardziej stonowanego dizajnu.

Motorola Moto g 5G

Tym sposobem przed naszymi oczami tworzy się obraz urządzenia, którego front to wielki wyświetlacz o przekątnej aż 6,7 cali. W jego górnej części, pośrodku znalazło się małe oczko dla kamery selfie. Tył urządzenia to spora kwadratowa wyspa z trzema oczkami aparatu oraz diodą LED. Pośrodku znalazło się logo firmy, które jest też czytnikiem palców. Uwielbiam ten detal.

Sama obudowa wykonana jest z tworzywa sztucznego. Nie skrzypi i nie trzeszczy. Ma kolor „Volcanic Grey”. Mogę tu wyjść na ignoranta, ale nazwa tego koloru jest trochę myląca. W rzeczywistości obudowa jest antracytowa, a w słonecznym, ostrym świetle wręcz śliwkowa (co widać na zdjęciach). Oczywiście Motorola dotrzymuje tu kroku konkurencji, tworząc pewnego rodzaju kolorowy spektakl 3D – obudowa posiada specjalną fakturę, która mieni się pod różnym kątem. Trzeba to jednak zobaczyć samemu, na żywo.

Motorola Moto g 5G
Efekt Halo w silnym świetle.

Po uruchomieniu telefonu naszym oczom ukazuje się standardowy Android 10, w który Motorola tylko nieznacznie ingerowała, dodając kilka użytecznych funkcji. Procesor Snapdragon 750G świetnie sobie radzi z obsługą systemu. Trochę zaszokowała mnie mała ilość pamięci RAM, której jest jedynie 4 GB. Mimo to telefon nie ma czkawki, nie łapie też zadyszki podczas używania kilku aplikacji czy gry w bardziej wymagające tytuły.

W zestawie z telefonem wbrew rozpoczętej we wrześniu zeszłego roku przez Apple modzie znalazła się ładowarka. Nie byle jaka zresztą, bo szybka -TurboPower 20 W. Tradycyjnie Motorola dodaje również sylikonowego kejsa. To miłe, że jej klienci nie muszą zaczynać przygody z telefonem od poszukiwań futerału.

Motorola Moto g 5G

Od kilka tygodni mam w głowie słowa pewnego redaktora, mojego ulubionego magazynu rowerowego – Szosa. Twierdził on, że dziś znacznie ciężej przeprowadza się testy sprzętu. Dostarczane do niego rowery, są dziś wręcz idealne. Taki rozwój rynku nie pomaga w pracy recenzenta. Po kilku pierwszych godzinach byłem pewny, że mam do czynienia z kolejnym, niesamowicie poprawnym telefonem i dopadł mnie ten sam problem co kolegę z powyższego magazynu.

Czy Motoroli g 5G można coś jednak zarzucić? Postaram się to sprawdzić, a Wy dowiecie się tego z pełnej recenzji, która już niebawem!