Paczkomaty to w zasadzie moja ulubiona forma nadawania przesyłek — wszystko za sprawą prostoty, braku kolejek przy nadawaniu oraz przy odbieraniu. Tym razem jednak wielkie było moje zdziwienie, kiedy nadając paczkę, zauważyłem, że dostałem boks, w którym… była już inna paczka.

Szybkie nadanie paczki — adres email, numer telefonu, numer paczkomatu i gabaryt przesyłki. Potem tylko szybka płatność (swoją drogą, wszystkie gabaryty są w jednej cenie, promocja na święta?). Druk, wycinanie etykiety, przyklejenie jej i wszystko gotowe. Można odwiedzić pobliski paczkomat.

Wyskakuję z auta, wciskam standardowo z 10 razy przycisk Chcę nadać paczkę i mam specjalną etykietę i nerwowo ruszam kodem kreskowym naprzeciwko skanera. Tym razem muszę pobić swój rekord nadania, wiem że będzie trudno, bo kiedy chcę wcisnąć kończymy na dziś, by zatrzymać czas, to muszę zrobić to ponownie z 10 razy, by przycisk zaskoczył. Pyk, 12 sekund. Nie ma rekordu, ale pozostała druga paczka.

No to zaczynamy. Chcę nadać paczkę (tym razem 5 razy palcem wciskałem ekran) no i mam specjalną etykietę. Drzwiczki się otwierają, a ja wpycham swoją skrzętnie zafoliowaną przesyłkę, która wygląda jak 2 kg kokainy z filmów z Polsatu, ale ta stawia opór.

giphy

Ale jak to?!

Co z moim rekordem? Przecież tylko 5 razy wciskałem ekran początkowy. Dupa będzie, a nie rekord. Zaglądam poirytowany, co tam się w tej mojej skrytce wyprawia. A tam PACZKA.

W sumie się ucieszyłem. No zaraz, ale nie dostałem żadnego powiadomienia, że coś na mnie czeka. Pomyślałem, że sprytne paczkomaty wykryły, że coś na mnie czeka i postanowiły sprawnie wykorzystać przestrzeń boksa i dały mi ten sam do odbioru i nadania. Sprytne, prawda? Bardzo, ale…

…ja nic nie zamawiałem.

Wyciągnąłem paczkę, obejrzałem i zachodziłem w głowę, co tu się właśnie wydarzyło. Paczka była ciężka, książki jakieś czy coś. Dwie albo trzy sztuki. No i co teraz? Nie zastanawiając się chwili dłużej, uwierzyłem w uczciwość świata na wzór swojej i włożyłem swoją przesyłkę i zamknąłem drzwiczki. Następnie kończymy na dziś.

Refleksje naszły mnie właściwie tuż po tej operacji. No dobra, co jeśli w środku była paczką odbiorowa? Teraz, jeśli odbiorca tej paczki przyjdzie po nią i nie będzie tak uczciwy, jak ja, to sobie zabierze moją w gratisie.

Pół biedy, jeśli to była paczka nadana. Wówczas kurier będzie miało minę jak ja, kiedy zobaczyłem drugą paczkę okupującą mój wynajęty boks. W ferworze codziennej walki zapomniałem o całej historii, dopiero na wieczór przypomniałem sobie, by zadzwonić do Paczkomatów.

Mamy okres świąteczny, wszyscy kupują na ostatnią chwilę prezenty (niech pierwszy rzuci kamieniem/komentarzem, kto robi zakupy prezentowe z odpowiednim wyprzedzeniem), to i Paczkomaty zoptymalizowały przestrzeń nadawczą w swoich boksach. Na szczęście nic z tych rzeczy. Pani na infolinii poinformowała mnie, że to błąd Matrixa. Nie powinno się to zdarzyć i kropka.

Przeprosiła za zaistniałą sytuację i poprosiła, by następnym razem od razu dzwonić do nich, to zablokują boks. Morał z tej bajki jest dość prosty i niektórym znany: nie wciskaj paczki do boksu, jeśli ten jest już okupowany.

No i to właściwie koniec tej emocjonującej historii. Był podmiot, była akcja, jest i puenta. Możecie kliknąć śmiało kończymy na dziś.