Czy da się dalej tworzyć gry, które nie będą naszprycowane mikropłatnościami? Zależy, kogo się zapyta. W sektorze AAA to wcale nie jest takie oczywiste. Wielcy wydawcy koszą grube miliony na seriach gier, które, w których w zasadzie zmienia się tylko fabuła i scenografia.
Nowości w game designie jest jak na lekarstwo. Ale w końcu taka produkcja ma na siebie zarobić, więc dostaje przepustkę sezonową oraz sklep premium. Twórcy niezależni mają trochę inne podejście. Chociaż tutaj też zdarzają się wysoki w kierunku przepustek sezonowych oraz sprzedaży skórek. Duch gry jako usługi krąży po branży i rozpala wyobraźnię milionami monet.
Marvel: „Strażnicy Galaktyki” i „Avengers”
Przy czym często jest to mrzonka. Duzi wydawcy mogą sobie pozwolić na utrzymywanie takich gier, w przypadku sektora niezależnego jest trochę inaczej. Tam rzadko, jeśli w ogóle, zdarzają się olbrzymie środki pozwalające na wyprodukowanie gry będącej w jakości AAA, a potem jej dalsze finansowanie. Gry jako usługi wymagają specyficznej obsługi, polegającej na opracowywaniu małych i większych dodatków oraz zawartości do sklepu premium. Ale czy na rynku sukces odnoszą tylko i wyłącznie takie produkcje? Czy jeśli tworzy się AAA, to od razu trzeba wrzucać ten cały szajs związany z mikrotransakacjmi?
Nie. Absolutnie nie. Pod koniec zeszłego roku pojawiła się gra, która pokazała, że liniowa rozgrywka i brak sklepu ze skorkami, wcale nie odrzucają graczy. Mam na myśli „Marvel: Strażników Galaktyki”. Nie mylić z looter shooterem „Marvel’s Avengers”, który wciąż dogorywa. A to miała być taka wspaniała gra jako usługa…
Obie te produkcje dzieli w zasadzie wszystko. Od podstawowych założeń, po model dystrybucji. Łączy jest to, że są dostępne w usłudze subskrypcyjnej Microsoftu, mają tego samego wydawcę, czyli Square Enix i ów wydawca nie jest zadowolony ze sprzedaży obu tych produktów. „Marvel: Strażnicy Galaktyki” zebrało bardzo dobre oceny, zarówno od prasy, jak i od graczy. Tutaj na pewno znaczenie ma przyjemna historia, angażujący system walki oraz eksploracja podkreślająca ciekawie zbudowany świat. Grałem i jestem zadowolony. Liniowość fabuły absolutnie w niczym nie przeszkadza, raczej pozwala się skupić na dobre zabawie. Zresztą „Marvel: Strażnicy Galaktyki” ma znacznie bardziej angażujący system walki, niż „Marvel’s Avengers”. To kolejny przykład na to, że wcale nie trzeba tony przedmiotów z milionem statystyk, aby gracz dobrze się bawił.
Recenzje są przychylne. „Marvel: Strażnicy Galaktyki” w wersji na PC na Metacriticu otrzymało 78 punktów z recenzji branżowych oraz ocenę 8.5 u graczy. Dla porównania „Marvel’s Avengers” ma 67 punktów od profesjonalistów tworzących materiały o grach i 4.9 u odbiorców.
Aż chce się krzyknąć, że przecież wyraźnie widać tutaj sukces! Ciepły odbiór, zadwoloenie graczy, czego chcieć więcej? Cóż, przypominam, że gamedev to biznes jak każdy inny, trzeba zarabiać. A Square Enix nie jest zadowolony ze sprzedaży obu tytułów. Inna sprawa, że mogli tutaj przeszacować zainteresowanie rynku. Ja uważam, że warto spoglądać w kierunku takich tytułów jak „Marvel: Strażnicy Galaktyki”. Doświadczenie dla jednego gracza, bez wianuszka dodatków, sklepu premium i tych różnych przepustek. Po prostu dobra produkcja, która daje dużo rozrywki. Podobnie jak „Star War Jedi: Upadły Zakon”. Niespodzianka z 2019 roku, bez elementów gry jako usługi, równie ciepło przyjęta przez odbiorców. Wydana przez Electronic Arts, które przecież kocha wszelkiego rodzaju formy monetyzacji.