Sprawy dotyczące prywatności w Sieci zawsze będą nurtowały wielu użytkowników. Podskórnie czujemy, że na nasz temat zbiera się mnóstwo różnych informacji, a potem „ktoś” robi z nich użytek. Od kiedy zajmuję się analizą big data, zacząłem inaczej postrzegać tę kwestię. Z przerażeniem zdałem sobie sprawę z tego, ile wiedzy na temat określonej jednostki można wyciągnąć, poprzez korelowanie poszczególnych grup danych.

Zachęcam do prostego eksperymentu – poświęćcie jeden dzień, aby sprawdzić, ile informacji zbiera na Wasz temat Google. Zanim wpadniecie w złość, pamiętajcie o jednej rzeczy – w wielu przypadek pozwalacie na to, aby dane na Wasz temat lądowały na jakimś serwerze i były poddawane analizie.

Jeżeli ktoś pracuje przy wykorzystaniu Google Analytics, to dobrze wie, kto wchodzi na jego stronę, ile czasu na niej spędza. Niektórzy idą krok dalej – wykorzystują narzędzia Google’a do analizy konwersji i sprzedaży. Mało? Jeżeli korzystacie z Map Google’a, to sprawdźcie sobie Waszą „Oś czasu”. Znajdziecie tam wiele interesujących informacji na Wasz temat i być może ich przejrzenie skłoni Was do przemyślenia fundamentalnej kwestii, jaką jest prywatności w Sieci.

Uważam, że nie ma się co oszukiwać – dane są zbierane i przetwarzane, samo przejrzenie zapisanej historii wyszukiwań pozwala na stworzenie całkiem niezłego profilu użytkownika. Po dodaniu do tego historii lokalizacji pojawia się dodatkowy kontekst, który pozwala jeszcze bardziej doprecyzować dane. Mało? A korzystaliście kiedyś z asystenta głosowego? Jeżeli tak, to zachęcam do przejrzenia wielu dźwiękowych skrawków, które znajdziecie na stronie „Moja aktywność”.

Dalekim jestem od straszenia kogokolwiek złym wujkiem Google. Raczej zależy mi na tym, aby powiększyć grono użytkowników świadomych zbierania i przetwarzania danych. To dzieje się codziennie, a my każdego dnia dostarczamy kolejną porcję strawy niestrudzonym komputerom. Szukają informacji na temat prywatności w Sieci, trafiłem na ofertę firmy Purism. Została ufundowana w 2014 roku i zajmuje się produkcją sprzętu, który nie śledzi i nie zbiera danych na temat klientów. W ofercie znajdziecie laptopy, a niedawno została ufundowana produkcja smartfona. Librem 5, bo taką nosi nazwę, stworzony w myśl filozofii open source. Nie będzie miał zainstalowanego Androida lub iOSa, systemem operacyjnym będzie dystrybucja Linuksa oparta na Debianie, na dodatek autorzy podkreślają, że komunikacja będzie w pełni zdecentralizowana. Utopia? Marzenie szaleńca? A może jutrzenka zmiany?

Nie wiem. Moja intuicja podpowiada mi, że właśnie takie inicjatywy są cenne, jednak aby stały się codziennością potrzeba czegoś więcej, niż przystępnej ceny. Najważniejsza jest edukacja i świadomość na temat tego, co dzieje się z danymi na nasz temat. Bez tego produkty firmy Purism trafią w ręce osób już zainteresowanych kwestią prywatności w Sieci, do ludzi, którzy niezbyt chętnie dzielą się danymi na swój temat z wielkimi korporacjami. Tacy użytkownicy już korzystają  z DuckGoGo (wyszukiwarka, która nie zapisuje historii zapytań), a ich systemem operacyjnym jest Linux.

Naturalnym krokiem jest znalezienie urządzenia, które będzie wpisywało się w tę filozofię i tutaj – podejrzewam – sprawdzają się produkty firmy Purism. Jednak to już jest stacja końcowa, zanim się do niej dotrze, należy pokonać wiele przystanków. A pierwszym, najważniejszym, powinna być rzetelna edukacja użytkowników Sieci. Nie tylko tych najmłodszych, wszystkich, bo często nie zdajemy sobie sprawy, ile informacji dobrowolnie wrzuciliśmy na serwery.


Autorem artykułu jest Adrian Jaworek.